Kiedy migrena dokucza nam czas dłuższy i dość już mamy leków przeciwbólowych, stomatolog jest chyba ostatnim lekarzem, do jakiego skłonni bylibyśmy z tą sprawą się udać. Gdy nie pomaga internista i neurolog, to właśnie w gabinecie dentysty możemy usłyszeć właściwą diagnozę. Jeśli przewlekłym i nieustępującym bólom głowy towarzyszy – zwłaszcza rano, po obudzeniu – ból zębów lub uczucie zmęczenia i napięcia mięśni twarzy, kiedy widzimy, że niektóre nasze zęby ścierają się nadmiernie, w czasie wizyty u stomatologa możemy się dowiedzieć, że mamy oto chorobę okluzyjną.
Co to takiego?
Choroba okluzyjna polega po pierwsze na nieprawidłowym dopasowaniu powierzchni zębów górnej i dolnej szczęki. Złe „przyleganie” powierzchni zębowych to sytuacja znana pacjentom gabinetów stomatologicznych z chwil tuż po założeniu plomby. Wtedy dentysta daje pacjentowi do przygryzienia paseczek kolorowej kalki, barwiącej powierzchnię zęba. Dzięki temu widzi, w którym miejscu należy ząb z nowym wypełnieniem podszlifować, dla wygody pacjenta. Niekiedy bywa tak, że pozornie wszystko jest już prawie dobrze, prawie wygodnie, a jednak przez kilka następnych dni czujemy, że jednak coś tam „nie gra”. Po czasie jednak przyzwyczajamy się do nowego układu zębów. W chorobie okluzyjnej sytuacja jest analogiczna: pacjent, przyzwyczajony do nieprawidłowego układu górnej i dolnej szczęki, nie zauważa dyskomfortu. Jednak natura jest silniejsza…
Jakie są objawy?
Poza wspomnianymi bólami głowy, szczęk i mięśni twarzy, w chorobie okluzyjnej jednym z istotnych objawów jest zgrzytanie zębami. Nie ze złości na uporczywą migrenę, rzecz jasna, a nieświadome, często słyszane przez domowników we śnie. Niedopasowanie zębów górnej i dolnej szczęki powoduje wadliwą pracę stawów skroniowo-żuchwowych. Co za tym idzie, cała nasza szczękowa „aparatura” działa nieprawidłowo i prowokuje niepożądane naprężenia mięśni twarzy. W efekcie zaciskania szczęk i zgrzytania zębami następuje degradacja stawów i ścierają się powierzchnie zębowe. Dlatego też możemy zaobserwować wyżej wymienione uszkodzenia zębów, ścienienie ich krawędzi. To z kolei prowadzi do następnego ubocznego skutku, a mianowicie nadwrażliwości zębów na zimne i gorące napoje i potrawy.
Połamane zęby
Choroba okluzyjna według niektórych naukowców niszczy więcej zębów niż próchnica. Ponadto uporczywe, silne zaciskanie szczęk może stać się przyczyną kompletnej ruiny protez i koron dentystycznych. Zdarza się, że winą za pęknięty mostek obarczamy niestarannego protetyka, tymczasem może się okazać, że to sprawka siły naszej własnej szczęki. Bywa bowiem, że pacjenci powracają kilkakrotnie do gabinetu z połamaną protezą i na nic zdają się wysiłki lekarza i technika. Wtedy wypada zastanowić się, czy przyczyna nie leży właśnie w chorobie okluzyjnej. Przy wizycie u stomatologa powinniśmy poprosić o zbadanie stawów skroniowo-żuchwowych i napięcia mięśni odpowiadających za zgryz. Jednak choroba ta w Polsce jest ciągle mało znana.
Kiedy zgrzyta
Napomknęliśmy wyżej o nocnym zgrzytaniu zębami. Problem ten może występować niezależnie od choroby okluzyjnej, także przy prawidłowym zgryzie. Kiedy nasila się tak, że nawet przy dobrym układzie szczęk dochodzi do ścierania zębów, mamy do czynienia z bruksizmem. To dolegliwość występująca na tle psychicznym, bardzo trudna do wyleczenia. Wśród przyczyn specjaliści upatrują między innymi nadwrażliwości na stres. Kiedy nie pomagają leki uspokajające ani psychoterapia, z pomocą stomatologa dobiera się chorym specjalne nakładki na zęby, rodzaj szyn odciążających. Minimalizuje to olbrzymie siły, jakim podlegają zęby w zaciskających się nieświadomie szczękach. Napięcie to może być rzeczywiście ogromne, stomatolodzy notują nie tylko ścieranie powierzchni zębów, ale nawet ich pękanie. Nie jest pewne, jak wiele osób cierpi na bruksizm, źródła podają, że może to być nawet od 8 do 20 proc. ludności na świecie. Przyjmuje się, że częściej chorują kobiety – u których zresztą uszkodzenia zębów są też poważniejsze, a to dlatego, że panie mają zęby nie tak twarde, jak panowie.
Co robić
Jak powiedzieliśmy, choroba okluzyjna, a także bruksizm z pewnością przegrywają z próchnicą w rankingu popularności. Skutek tego jest taki, że trudniej o postawienie właściwej diagnozy. Niemniej warto, jeśli coś nas niepokoi, zagadnąć swojego stomatologa przy najbliższej wizycie kontrolnej. W końcu, w odróżnieniu od rekinów, w dorosłym życiu mamy do dyspozycji jeden jedyny garnitur zębów, wypada więc o niego zadbać jak najlepiej. Jeśli lekarz jest rzetelny i kompetentny, nie powinien wyśmiać pacjenta – zawsze zresztą można poprosić o to, by dentysta nie lekceważył naszych „wymysłów” i spróbował zweryfikować nasze obawy w fachowej prasie medycznej.
Honorata Mielga