Działa antynowotworowo i przeciwstarzeniowo. Studia nad nią zapoczątkowały polskie badania nad senolitykami. Z prof. dr hab. Ewą Sikorą z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Marcela Nenckiego PAN rozmawia Roman Warszewski.
Parafrazując tytuł znanej książki Hoimara von Ditfurtha Na początku był wodór, można chyba powiedzieć, że – spoglądając na Pani badania nad senolitykami – na samym początku była kurkumina.
– Tak. Kurkumina rzeczywiście była pierwsza i to właśnie jej niepowtarzalne właściwości zwróciły moją uwagę na tę grupę związków chemicznych, które dziś zwane są senolitykami. Bez kurkuminy nie byłoby dalszych badań – ani moich, ani dr Mosieniak.
Co czyni kurkuminę tak unikatową?
– Na początku moich badań nad kurkuminą była apoptoza…
Czyli…
– To proces samounicestwienia komórki. Każda komórka posiada zapisany w swoim wnętrzu program samozniszczenia. Uruchamiany jest na odpowiedni sygnał docierający z komórki z zewnątrz. Kiedyś sądzono, że o zainicjowaniu procesów wiodących do śmierci apoptotycznej komórki decydują geny, dziś już jednak wiemy, że najważniejszą rolę w tym procesie odgrywają odpowiednie białka.
Podejmując badania nad apoptozą, zdawała sobie pani sprawę z możliwych implikacji tych zainteresowań dla badań nad nowotworami?
– Oczywiście. W nowotworach mamy bowiem do czynienia z jednym podstawowym problemem: dlaczego komórki wciąż się mnożą, a nie umierają? Dlaczego mechanizm apoptozy przestaje w nich działać?
W który momencie w polu Pani widzenia pojawiła się kurkumina?
– Niedługo potem. Wiedziałam, że w apoptozie ważną rolę odgrywa pewne specyficzne białko. Z literatury wynikało natomiast, iż istnieje substancja – właśnie kurkumina – która jest w stanie to białko zablokować i przez to zahamować procesy apoptotyczne. Zaczęliśmy eksperymentować z tą substancją i po pewnym czasie doszliśmy do interesujących rezultatów.
Jakich?
– Okazało się, że mimo iż kurkumina bezpośrednio zapobiega klasycznej apoptozie, pośrednio doprowadza komórki do śmierci quasi-apoptotycznej. Było to o tyle ważne, że od razu pojawiła się nadzieja, iż może ona uśmiercać komórki niepoddające się apoptozie, czyli komórki rakowe, zwłaszcza te najbardziej oporne – powodujące przerzuty.
Oczywiście staraŁa się Pani zweryfikować tę hipotezę?
– Natychmiast zdałam sobie sprawę z wagi tego problemu. Doświadczenia prowadzone in vitro szybko potwierdziły nasze podejrzenia. Okazało się, że kurkumina unicestwia komórki, które samoczynnie nie ulegały samounicestwieniu – niszczyła komórki rakowe. Zdałam sobie sprawę, że dla walki z rakiem może się to okazać przełomowym odkryciem.
Dlaczego?
– Ponieważ kurkumina zwalcza te komórki, które – jak pokazuje praktyka – najtrudniej poddają się chemioterapii i radioterapii. Te, w obliczu których onkologowie najczęściej są bezradni lub prawie bezradni.
Kurkumina jest bardzo złożonym związkiem?
– Przeciwnie, to związek dość prosty. Dwa pierścienie połączone wiązaniami węglowymi. Aktywny jest w nich tlen, ponieważ jedno z jego wiązań może ulec rozerwaniu, przez co kurkumina zyskuje silne właściwości przeciwutleniające. Substancja ta występuje w naturze w kłączu ostryżu długiego – kurkumy, rośliny, która wywodzi się z Indii i stanowi jedno z podstawowych remediów w medycynie ajurwedyjskiej…
…i od lat jest używana jako przyprawa.
– Oba te fakty mają dla nas niebagatelne znaczenie. Jako że kurkumina in vitro działa nieselektywnie, a więc uśmierca nie tylko komórki nowotworowe, lecz także komórki zdrowe, jest wielce zastanawiające, iż jej spożywanie np. wpostaci przyprawy, nigdy nie powodowało negatywnych objawów. Dlaczego? Tego – niestety – na razie nie wiemy, ale mam nadzieję, że kiedyś uda nam się to wyjaśnić.
Jeśli kurkumina dziaŁa niewybiórczo, to czy jej działanie jest zbliżone do tradycyjnej, a więc wyniszczającej, chemioterapii?
– Teoretycznie mogłoby się tak wydawać. Ale tak nie jest – sprawdzaliśmy to wielokrotnie. Nie stwierdzono negatywnego działania kurkuminy na osoby spożywające ją w dużych ilościach i w rozmaitych postaciach. Jeszcze raz okazuje się, że żywy organizm zachowuje się inaczej niż kolonia komórek wyhodowanych wwarunkach laboratoryjnych. Nie ukrywam, że pozwala to wiązać z kurkuminą wielkie nadzieje.
Jakie były tradycyjne ajurwerdyjskie zastosowania kurkuminy?
– Przede wszystkim stosowano ją jako silny środek przeciwzapalny. Choć nie tylko. Także w leczeniu różnych chorób wątroby i woreczka żółciowego.
Jak ocenia pani możliwości terapeutycznego stosowania kurkuminy w onkologii?
– Bardzo obiecujące wydaje mi się stosowanie kurkuminy jako środka profilaktycznego, zapobiegawczego. Kurkumina na pewno jest substancją skutecznie zmniejszającą prawdopodobieństwo zapadnięcia na raka. Natomiast terapeutycznie – od momentu uzyskania postaci standaryzowanej, a więc możliwej do podawania dożylnego – można ją będzie zapewne stosować w walce z nowotworami przewodu pokarmowego i żołądka. Ale przyszłe spektrum zastosowań będzie dużo szersze.
Dlaczego wymienia Pani akurat nowotwór żołądka i przewodu pokarmowego?
– Bo kurkumina jest substancją stosunkowo trudno wchłanianą. Przewód pokarmowy i żołądek są tymi częściami organizmu, w których wchłanianie następuje najłatwiej – także przy podawaniu leku drogą dożylną.
Jakie jest echo Pani badań nad kurkuminą w środowisku onkologów?
– Powiem szczerze, że mniejsze niż się spodziewałam. Mam wrażenie, że onkolodzy niezbyt lubią leki naturalne i nadal często zapominają, że cała medycyna wywodzi się właśnie z fitoterapii.
Poza tym musimy zdawać sobie sprawę z tego, że każdy ma swoją wąską specjalność i trudno jest mu docenić wagę odkryć z dziedziny, która nie do końca jest mu znana.
Czy dlatego – nieco zniechęcona – zwróciła się Pani ku badaniu antystarzeniowych właściwości kurkuminy?
– Może nie dlatego, ale był to po prostu kolejny logiczny etap moich zainteresowań tą substancją. Dziś wiemy, że kurkumina działa odmładzająco na mózg, bo jest silnym, skutecznym antyoksydantem zwalczającym wolne rodniki. To właśnie te właściwości pozwalają zaliczyć ją do grupy senolityków, choć oczywiście jej właściwości antynowotworowe także należy uznać za własności przeciwstarzeniowe. Wszystkie senolityki, niezależnie od tego, w jakim stopniu odnawiają pozostałe narządy, działają pozytywnie przede wszystkim na centralny układ nerwowy. Oddalają niebezpieczeństwo zapadnięcia na alzheimera i parkinsona. A nawet już po tym, jak te choroby się pojawią, w zauważalny sposób zwalniają ich postęp.
„Grozi” nam długowieczność?
– To, jak długo będziemy żyć, w coraz większym stopniu zależy dziś od nas samych. Między innymi od tego, czy skorzystamy z obietnicy, jaką w coraz szerszym zakresie dają nam senolityki. Zgoda, zaczęło się od kurkuminy, ale proces, który ona zapoczątkowała, dalej się toczy, i to coraz szybciej – co nawet w tak trudnych czasach jak obecne, pozwala mieć nadzieję.