Nasz kraj bije rekordy w ilości spożywanych antybiotyków. Powszechność ich stosowania powoduje, iż stają się one coraz mniej skuteczne i że pojawia się coraz więcej szczepów bakterii odpornych na ich działanie. Dotyczy to także antybiotyków ostatniej szansy, czyli takich, które podaje się chorym, gdy wszystkie inne leki zawiodły. A jeśli i one przestaną działać...
Specjaliści biją na alarm. Jeśli nie zmniejszymy częstotliwości zażywania antybiotyków, w niedługim czasie większość z nich stanie się bezużyteczna. Biją na alarm i radzą: powinniśmy zrobić tak jak Szwecja, która jeszcze całkiem niedawno była w bardzo podobnej sytuacji. Wszyscy, przy lada okazji, wymuszali tam na lekarzach przepisywanie antybiotyków. I ci, dla świętego spokoju, ulegali.
W antyantybiotykowej kampanii w Szwecji postawiono przede wszystkim na edukację zdrowotną społeczeństwa. Zaczęto uświadamiać chorym, że zażywanie antybiotyków przy infekcjach wirusowych nie ma sensu, a przyjmowanie ich na wszelki wypadek tylko po to, żeby „nie przyplątały się jakieś bakterie”, jest – najdelikatniej mówiąc – lekkomyślne.
Z ostatnich badań wynika poza tym, że antybiotyki – średnio – podawane są zbyt długo. Do tej pory, w większości przypadków, obowiązywała procedura: nie krócej niż tydzień. Okazuje się jednak, że było to zalecenie intuicyjne i że tak na dobrą sprawę nie wiadomo, dlaczego schemat ów stał się ogólnie obowiązującym standardem. W zasadzie antybiotyk podaje się nie mniej niż trzy dni, zaś odstawia się trzy doby po ustąpieniu gorączki.
I to jest coś, co można wdrożyć natychmiast. Można też od zaraz wzmóc wysiłki na rzecz zdrowotnej edukacji pacjentów.