Stworzenie szczepionki przeciwko COVID-19 jest rzeczą absolutnie podstawową. W najlepszym razie zajmie to około roku. W najgorszym - może być tak, jak w przypadku HIV. Nie będziemy w stanie wyprodukować jej nigdy. Tego też nie można wykluczyć.
Z lek. med. Markiem Prusakowskim, zakaźnikiem, rozmawia Roman Warszewski.
Czy dla tak doświadczonego zakaźnika jak Pan pandemia koronawirusa była zaskoczeniem?
Nie, bo zarówno epidemie, jak i pandemie co jakiś czas się zdarzają. My, lekarze chorób zakaźnych, jesteśmy stale przygotowani na ich nadejście.
Czy po tym, jak pojawiły się pierwsze doniesienia o epidemii w Chinach, można było się spodziewać, że choroba rozleje się po cały świecie?
Oczywiście, że tak. W dobie dzisiejszej, przy powszechnym przemieszczaniu się ludzi po całym globie i rozwiniętej komunikacji lotniczej, było to nieuniknione.
Czym obecna pandemia różni się od epidemii SARS i MERS ?
W zasadzie niczym. Skala jest tylko większa. Leczymy objawowo i staramy się zapobiegać rozpowszechnianiu się choroby, choćby izolacją czy ograniczeniem mobilności ludzi.
Czym choroba COVID -19 różni się od grypy?
Wywołuje ją młody wirus, z którym nie mieliśmy wcześniej kontaktu. Stąd jej wysoka, ponadprzeciętna zaraźliwość i masowe zachorowania. Poza tym ze względu na duże powinowactwo wirusa do tkanki płucnej częstsze są ciężkie przebiegi i niewydolność oddechowa.
Owo powinowactwo oznacza, że ten wirus najchętniej atakuje płuca?
Tak, płuca to jego ulubiona tkanka.
To prawda, że prędzej czy później każdy będzie musiał zmierzyć się z koronawirusem?
Moim zdaniem tak. Część z zarażonych, i to znaczna, kontakt z wirusem przejdzie bezobjawowo. Kilkadziesiąt procent zachoruje, z czego część będzie chorowała ciężko. Niektórzy natomiast umrą w wyniku powikłań. Dopiero wtedy epidemia ustąpi.
Czy w ten sposób nabierzemy odporności? Trwałej?
W większości przypadków będziemy uodpornieni, ale osoby z defektem immunologicznym – a więc pacjenci na lekach immunosupresyjnych, po radio- i chemioterapii lub z odpornością obniżoną w wyniku AIDS – mogą zachorować ponownie.
Czy podnoszenie ogólnej odporności w okresie pandemii ma sens?
Bezwzględnie. Higiena życia, odpowiednia dieta i suplementy zwiększające odporność mają niebagatelne znaczenie.
Co warto przyjmować?
Zalecam preparaty z witaminą D3, jeżówką, czosnkiem czy czepotą puszystą, [czyli vilcacorą – red.].
Czy podnoszenie odporności może złagodzić przebieg COVID-19?
Z moich doświadczeń wynika, że tak.
Czym różni się zapalenie płuc powodowane przez koronawirusa od „tradycyjnego” zapalenia płuc?
Bakteryjne zapalenia płuc wymagają antybiotyku, grzybicze – leczenia przeciwgrzybiczego, natomiast wirusowe zapalenie płuc leczone jest objawowo, chyba że dojdzie do wtórnej infekcji bakteryjnej – wówczas antybiotykiem.
Czy w płucach po koronawirusowym zapaleniu płuc pozostają jakieś zmiany?
Często dochodzi do zwłóknienia tkanki płucnej lub marskości płuc. W miejscu pęcherzyków płucnych pojawia się tkanka łączna. Płuca tracą elastyczność, która jest konieczna, żeby mogły prawidłowo pracować.
Czy rekonwalescencja po COVID-19 jest trudniejsza niż normalnie?
Nie, nie widzę różnicy.
Jak można leczyć COVID-19 skoro... nie ma lekarstwa? Na czym polega leczenie?
Leczymy objawowo. Podajemy płyny infuzyjne, leki przeciwgorączkowe, przeciwzapalne, wykrztuśne i blokujące kaszel.
Ile średnio trwa ta choroba?
Nie ma reguły, ale zazwyczaj do 10 dni. Oczywiście pod warunkiem, że nie dojdzie do powikłań.
Czy ta pandemia czegoś nas nauczy?
Już nas nauczyła i to całkiem sporo. Częstszego niż dotychczas mycia rąk, kichania w rękaw nad łokciem oraz noszenia rękawiczek i maseczek...
Jaka jest szansa, że koronawirus zostanie ostatecznie zwyciężony? Lekiem? Szczepionką? Najpierw lekiem? Potem szczepionką?
Lek na pewno można wyprodukować szybciej, a na szczepionkę będzie trzeba poczekać nieco dłużej. Ale za jakiś czas będziemy mieć jedno i drugie.
Czy przyszła szczepionka na COVID-19 będzie musiała być co roku modyfikowana, jak szczepionka na grypę?
Zapewne tak.
Czy walcząc z pandemią w szpitalu zakaźnym, odczuwał Pan strach? O siebie? O pacjentów? O swoją rodzinę?
O siebie nie, bo stosując środki ochrony osobistej jestem w szpitalu bezpieczny. Prędzej zarazić się mogę „na mieście”. O pacjentów troszczymy się ze względów oczywistych. O rodzinę również.
Czy pomyślał Pan: jak dobrze, że jestem lekarzem? Że jestem zakaźnikiem? Czy przyszło Panu do głowy, że w pewnym sensie ta walka jest porywająca i piękna? Że jest Pan w swoim żywiole?
Nie, nigdy w ten sposób nie myślałem. W szpitalu, żeby być skutecznym, trzeba mieć zimną głowę.
Rozmawiał: Roman Warszewski