Żyjemy dzięki współczuciu i to najzupełniej dosłownie. Gdyby bowiem niezliczone komórki nerwowe nie współ-czuły swych reakcji, żadna funkcja organizmu nie byłaby możliwa. Nie moglibyśmy stać – bo ciało nie wiedziałoby, co to jest pion, iść – bo nie potrafiłoby postawić kroku, jeść – bo chaotycznie działający układ trawienny nie dałby sobie rady z pokarmem. Przy czym owo współ-czucie działa niezależnie od naszej woli, na tak głębokim poziomie, że chciałoby się powiedzieć, iż sięga istoty życia. Dlatego struktura zajmująca się wychwytywaniem sygnałów ze środowiska zewnętrznego i wewnętrznego nosi nazwę układu autonomicznego – więc samodzielnego, a składa się ze współdziałających z sobą układów współczulnego i przywspółczulnego.
Układ współczulny przejmuje stery rządów w sytuacji bezpośredniego zagrożenia. Oto np. przechodzimy przez jezdnię, spokojni, bo idziemy po pasach i nagle w nasze uszy uderza pisk opon gwałtownie hamującego samochodu. Ten dźwięk pobiegł – prawie bez naszego świadomego udziału – nerwami słuchowymi do pnia mózgu, skąd zaalarmowane zostało podwzgórze. Ono zaś, jako że nadzoruje aktywność układu współczulnego, przekazało mu hasło: pora na ciebie – no i się zaczęło. Nadnercza dostały rozkaz wyrzucenia większej ilości adrenaliny, wskutek czego przyspiesza się rytm serca, zwiększa ciśnienie krwi, powiększają źrenice. Równocześnie rozszerzają się drogi oddechowe, dzięki czemu wymiana dwutlenku węgla na tlen odbywa się szybciej, a wątroba wstrzykuje do krwi energetyzującą glukozę. W tym samym czasie tętniczki na jelicie cienkim otrzymują polecenie produkcji noradrenaliny, co wywołuje szereg reakcji, w wyniku których tętniczki się kurczą, więc krew zamiast do brzucha, wędruje tam, gdzie jest najbardziej potrzebna – do mięśni nóg. I właśnie dzięki temu umknęliśmy sprawnie z jezdni i stoimy klnąc pod nosem kierowcę lub wrzeszcząc na niego wniebogłosy.
Teraz przejmuje rządy układ przywspółczulny. Zwalnia czynność serca, pobudza perystaltykę przewodu pokarmowego, stymuluje wydzielanie śliny i soków trawiennych, więc się powoli uspokajamy. Ale już do końca dnia każde wspomnienie tego łobuza, który o mało co nas nie przejechał, wywoływać będzie aktywizację układu współczulnego, oczywiście o wiele słabszą, niż przy bezpośrednim niebezpieczeństwie.
Układ współczulny i przywspółczulny są więc do siebie przeciwstawne. Pierwszy działa w sytuacjach nagłych – ucieczki lub walki, drugi podczas codziennej krzątaniny, toteż układ autonomiczny, w skład którego wchodzą, reaguje zarówno w sytuacjach nagłych, jak i o charakterze ciągłym.
Układ autonomiczny współdziałając ściśle z układem somatycznym (struktury odbiorcze w skórze, ścięgnach i mięśniach szkieletowych) tworzy obwodowy układ nerwowy, który wychwytuje z wnętrza ciała oraz z jego otoczenia informacje i przekazuje do mózgu i rdzenia kręgowego, a po ich przetworzeniu w tych ośrodkach, odwrotną pocztą transportuje z powrotem do tkanek i narządów całego ciała. Bo mózg i rdzeń połączone są z każdą częścią ciała za pomocą 43 par nerwów. 12 par łączy konkretne narządy bezpośrednio z mózgiem i nosi nazwę nerwów czaszkowych. Są to nerwy: węchowy, wzrokowy, okołoruchowy, bloczkowy, trójdzielny, odwodzący, twarzowy, słuchowy, językowo-gardłowy, błędny, dodatkowy i podjęzykowy. Pozostałych 31 par łączy różne części ciała z rdzeniem kręgowym. Nerwy przekazujące informacje wyłącznie w kierunku mózgu są nerwami czuciowymi; nerwy wychodzące z rdzenia kręgowego są zawsze mieszane: czuciowo-ruchowe. Ale chociaż rdzeń jest dość długi i wychodzi z niego 31 par nerwów, a z mózgu tylko 12 par, jest od mózgu znacznie mniejszy, waży zaledwie ok. 30 g, czyli około jednej pięćdziesiątej wagi mózgu.
Ośrodkowy układ nerwowy (mózg i rdzeń) oraz obwodowy układ nerwowy (układ autonomiczny oraz układ somatyczny) to nasz system nerwowy. Oplata on całe nasze ciało, łączy wszystkie narządy i komórki toteż bywa porównywany do pajęczyny lub do przemyślnie skonstruowanej instalacji elektrycznej. Obydwa te porównania wydają się trafione, bo nerwy są cienkie jak pajęczyna, a informacje przez nie przekazywane mają postać ładunków elektrycznych. Tu coś nam przestaje pasować – skąd ładunki? Przecież gdy dotykamy stołu, rozgryzamy czereśnię czy ukłujemy się w palec, odbieramy wrażenia zmysłowe, a nie impulsy elektryczne. Przy czym komórki receptorowe są tak wyspecjalizowane, że każda odpowiada za jeden rodzaj bodźców, są od bodźców mechanicznych, chemicznych, termicznych, bólowych, świetlnych, a jakby tego było mało, inne receptory obierają smak gorzki, a inne słodki, słony czy kwaśny. Nasz słuszny sceptycyzm zmienia się w podziw, gdy dowiadujemy się, że właśnie dlatego, że bodźce docierają w tylu różnych językach, przekładane są na uniwersalny język impulsów elektrycznych. I że takiego tłumaczenia dokonać potrafi każdy maluśki receptorek, zanim bodziec przekaże dalej.
Impulsy elektryczne przekazywane są nerwami, więc skojarzenie prądu biegnącego po drucie samo się nasuwa, a jednak różnice w przekazywaniu są kolosalne.
Szybkość przepływu zwykłego prądu wzdłuż drutu miedzianego jest zbliżona do szybkości światła – 300 tys. km/s. Tymczasem najszybsze przewodzenie impulsu wzdłuż nerwu wynosi około 105 metrów na sekundę dla nerwów długich, krótkie przewodzą jeszcze wolniej. Drut miedziany jest tak dobrym przewodnikiem, że przekazuje z jednego końca na drugi prawie całą energię, natomiast włókno nerwowe jest przewodnikiem kiepskim, przepuszcza energię na zewnątrz, a mimo to ładunek dochodzi do celu prawie bez zmian, bo po drodze jest nieustannie wzmacniany. Przerwany kabel elektryczny przewodzić prądu nie może, we włóknie nerwowym mimo licznych przerw, ładunek doprowadzany jest do celu w całości. A to dlatego, że w miejscach przerw znajdują się synapsy (z greckiego synapto – łączę). Gdy ładunek elektryczny dociera do synapsy, powoduje uwolnienie neuroprzekaźnika, który jak sama nazwa wskazuje przenosi go dalej. O stopniu trudności w rozumieniu tych reakcji świadczyć może to, że różnych rodzajów neuroprzekaźników naliczono dotąd ponad pięćdziesiąt, a funkcja każdego pojedynczego neuronu sterowana jest przez kilkaset do kilkudziesięciu tysięcy synaps! Za udowodnienie, że impulsy nerwowe przedostają się z jednej komórki nerwowej do drugiej za pośrednictwem substancji chemicznych nazwanych przekaźnikami, Otto Loewi i Henry Dale otrzymali w 1936 r. Nagrodę Nobla.
Nerwy powstają z wypustek komórek nerwowych (neuronów), mających średnicę jednej setnej milimetra, a długość nawet przekraczającą metr, które łączą się w wiązki. Nerw kulszowy ma grubość ołówka, można więc próbować wyobrazić sobie, ile jest w nim tych wypustek.
Pojedynczy neuron wygląda jak drzewo. Wypustki tworzące koronę noszą nazwę dendronów (dendron to po grecku drzewo), a wypustka tworząca pień zakończony korzeniami to akson. W tym, że nasz układ nerwowy składa się z mikroskopijnych drzew, jest jakieś głębokie przesłanie. Szczególnie że neurony są tak wyspecjalizowane, że rozmnażać się nie mogą.
Wiesława Kwiatkowska