To, czy coś jest trucizną czy nie, zależy wyłącznie od dawki – powiedział słynny Paracelsus w XVI wieku. Współczesna medycyna przyznała mu rację. A nawet więcej – idąc za nim uczyniła z trucizny lekarstwo. Arszenik zwalcza raka, nikotyna pomaga w pracy mózgowi, a botulina przywraca młodość. Choćby na krótko.
Grzechotnica niema jest niezwykle jadowitą żmiją brazylijską. Człowiek ukąszony przez tego węża cierpi potwornie, krew cieknie ze wszystkich otworów jego ciała, w końcu umiera w śpiączce. Natomiast wyciąg z jadu grzechotnicy, podawany w wielokrotnym rozcieńczeniu, działa korzystnie na zaburzenia centralnego układu nerwowego.
Jako homeopatyczny lek zalecany jest w przypadku tzw. kontrastu emocjonalnego, czyli naprzemiennych stanów depresyjnych i maniakalnych. Choćby na tym przykładzie widać, że trucizna może być lekarstwem!
Niemiecki lekarz Samuel Hahnemann (1755–1843) uznał pierwszy, że ten sam czynnik, który szkodzi organizmowi, może być lekiem, jeżeli zostanie użyty w odpowiednio małej dawce. Tak powstała homeopatia, metoda lecznicza popularna zarówno w XIX, jak i XX wieku. Przez dwa stulecia terapia truciznami pozostawała jednak na marginesie praktyki europejskiej medycyny. Zmieniło się to dopiero w ostatnich latach.
Zniszczyć nowotwory
Arszenik jest jednym z tlenków arsenu i jako trucizna znany był już w starożytności. Śmiertelna dawka tej substancji wynosi 42 mg dla dorosłej osoby. Truciznę można też podawać w mniejszych porcjach z tym samym skutkiem. Przekonuje o tym los Napoleona Bonapartego, systematycznie trutego arszenikiem na Wyspie Świętej Heleny. Jednak odpowiednio zaaplikowane, minimalne ilości tej substancji mogą uratować ludzkie życie.
Arszenik był ongiś stosowany w tradycyjnej medycynie chińskiej. Obecnie badania prof. Xin Hua Zhu z Szanghaju wykazują, że może on być wykorzystywany w leczeniu nowotworów z rodzaju chłoniaków. Podczas doświadczeń przeprowadzonych w National Cancer Institute w USA 52 ciężko chorym na raka wstrzyknięto małe dawki tej trucizny. U 87 proc. pacjentów spowodowało to czasową remisję nowotworu. Po dwóch latach połowa z nich nadal żyła. Chory na białaczkę Derek Ross z Kalifornii był jednym z tych pacjentów, którzy poddali się leczeniu arszenikiem: Nikt mi nie wierzy, kiedy opowiadam, co mi podano. Jednak to właśnie dzięki tej substancji wróciłem do normalnego życia.
Palacze zazwyczaj nie są świadomi, że nikotyna jest równie silną trucizną jak arszenik. Śmierć może spowodować już 50-miligramowa dawka tej substancji w czystej postaci!
Nauka dowodzi, że palenie papierosów m.in. osłabia objawy depresji. Nikotyna ma jednak i inne terapeutyczne właściwości. O ile zostanie podana np. za pośrednictwem bezpiecznych plastrów przyklejanych do skóry, może wspomagać leczenie niektórych chorób neurologicznych. W przypadku cierpiących na chorobę Alzheimera ułatwia koncentrację uwagi i usprawnia pamięć krótkotrwałą. Nikotyna może być również stosowana do leczenia dzieci z zespołem Tourette’a. Schorzenie to objawia się niekontrolowanymi ruchami kończyn oraz mimowolnym wydawaniem dźwięków. Plastry nikotynowe zwiększają skuteczność leków łagodzących te kłopotliwe symptomy.
Powstrzymać starość
Szczególnie niebezpieczna postać zatrucia pokarmowego wywoływana jest przez tzw. jad kiełbasiany, czyli botulinę, substancję wytwarzaną przez beztlenowe bakterie Clostridium botulinum. Dawka śmiertelna wynosi 3000 jednostek. Trucizna ta blokuje przewodzenie impulsów nerwowych i stanowi część arsenału współczesnej broni biologicznej. Natomiast w małych dawkach jest stosowana w terapii wielu chorób neurologicznych. Powstrzymuje skurcze mięśni i w ten sposób pomaga w łagodzeniu objawów porażenia mózgowego, a także choroby Parkinsona. Botulinę można również wykorzystać do leczenia schorzeń układu moczowego, zwłaszcza pęcherza – stwierdzono na zjeździe Amerykańskiego Stowarzyszenia Urologicznego (AUA).
Najwięcej jednak, bo ponad 70 proc. przypadków zastosowania botuliny ma miejsce w kosmetyce. Wstrzyknięta w dłonie, stopy i pachy hamuje wydzielanie potu nawet na pół roku. Zaaplikowana w odpowiednie punkty twarzy likwiduje mimiczne zmarszczki. Pełen efekt następuje po 2 tygodniach i utrzymuje się przez 4–6 miesięcy. Podobno zastrzyki z botuliny wygładziły już buzie wielu znanych gwiazd estrady, m.in. Cher i Madonny.
Urząd Żywności i Leków (FDA), agencja dopuszczająca leki do obrotu w USA, zezwoliła na stosowanie preparatów z toksyny botulinowej typu A do likwidacji niektórych zmarszczek. Odtąd skorzystało z tej możliwości prawie 2 mln Amerykanów. Takiej małej operacji plastycznej można poddać się podczas przerwy na lunch w gabinecie kosmetycznym.
Stosowanie botuliny daje czasami niepożądane efekty uboczne, np. opadanie powiek, uniesienie brwi, obrzęk pod oczami. Zazwyczaj dzieje się tak z winy lekarza i błąd taki można szybko skorygować. Z kolei konsekwencje ponawiania takich zabiegów będzie można ocenić dopiero w przyszłości. Przysłowiowy pies jest jednak pogrzebany gdzie indziej. Otóż botulina wywołuje bezwład mięśni i wstrzyknięta w niektóre części twarzy uniemożliwia okazywanie emocji. Prawdziwe uczucia chowają się za nieruchomą i piękną maską. Jak widać wielu ludziom to nie przeszkadza. Może dlatego, że na świecie jest coraz mniej uczuć?
Aleksander Baliński
…………
Wszystko może szkodzić
Roger Bate, znany wydawca i dyrektor „European Science and Environment Forum”, przeprowadził w 1997 roku wśród podróżnych londyńskiego metra pewną ankietę:
Przemysł rutynowo używa substancji chemicznej o nazwie dwuwodorek tlenu. Dostaje się ona do rzek i do naszego pożywienia. Stanowi też główny składnik kwaśnych deszczów i przyczynia się do erozji gleby. Substancja ta w stanie lotnym jest głównym gazem cieplarnianym. Dostanie się jej do płuc może być przyczyną śmierci. Czy używanie dwuwodorku tlenu powinno być ograniczone przepisami wydanymi przez rząd brytyjski lub Unię Europejską?
Spośród 123 ankietowanych osób 76 proc. odpowiedziało TAK.
Dwuwodorek tlenu to po prostu woda.