Naukowcy na całym świecie obawiają się konsekwencji globalnego ocieplenia. Zmiany klimatyczne mogą mieć negatywne skutki także dla zdrowia ludzi. Mieszkańcy stref umiarkowanych, w tym Polski, już teraz stają się narażeni na schorzenia, które do tej pory występowały tylko w gorących, tropikalnych krajach.
Globalnym ociepleniem określa się postępujący wzrost średniej temperatury na Ziemi, a ta od końca XIX wieku wzrosła o 0,7 stopnia. Przyczyny tego zjawiska badacze upatrują w działalności człowieka, przede wszystkim w rozwoju przemysłu i transportu, powodujących emisję różnych zanieczyszczeń i tzw. gazów cieplarnianych do atmosfery. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) przy ONZ szacuje, że do końca XXI wieku średnia temperatura na ziemskim globie wzrośnie o 1,4–4 st. C. A więc przynajmniej dwukrotnie więcej niż w poprzednim stuleciu.
Wśród licznych niekorzystnych skutków globalnego ocieplenia naukowcy przewidują m.in. możliwość rozprzestrzenienia się tropikalnych chorób w dotychczasowych strefach umiarkowanego klimatu, więc także w Europie. Specjaliści ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) stwierdzili już powiększanie się obszarów występowania schorzeń roznoszonych przez gatunki owadów pochodzące z tropików. Niebezpieczne komary i kleszcze zaczynają przedostawać się do Europy, głównie przez Turcję i Bałkany.
Borelioza jako pierwsza
Pierwszym schorzeniem, którego rozpowszechnienie w Europie wiąże się z globalnym ociepleniem, jest tzw. borelioza z Lyme. Chorobę tę wywołują bakterie z rodzaju Borrelia przenoszone na człowieka przez kleszcze różnych gatunków Ixodes. Wzrost średnich temperatur w strefie umiarkowanej spowodował, że kleszcze – nie przetrzebiane podczas łagodniejszych zim – zaczęły zwiększać swoją liczebność i rozprzestrzeniać się na północ Europy.
Borelioza z Lyme po raz pierwszy została opisana w miejscowości Lyme w stanie Connecticut w 1975 roku. W Polsce chorobę tę zaczęto rozpoznawać pod koniec lat 80. ubiegłego wieku, kiedy europejskie kleszcze z gatunku Ixodes ricina zakaziły się bakteriami Borrelia, prawdopodobnie pochodzącymi od zwierząt przywiezionych ze Stanów Zjednoczonych.
Bakterie Borrelia są szczególnie niebezpieczne dla zdrowia, ponieważ potrafią przekroczyć tzw. barierę krew–mózg. Borelioza prowadzi do porażeń nerwów obwodowych i powstania niedowładów ciała oraz zaburzeń psychicznych.
„Idący w przykurczu”
Naukowcy ostrzegają, że wkrótce w południowej Europie pojawią się tropikalne komary z gatunku Aedes albopictus. Owady te przenoszą wirus, który wywołuje chorobę zwaną chikungunya (afrykańska nazwa oznacza „idący w przykurczu”). Schorzenie to objawia się bolesnym zapaleniem stawów – uniemożliwiającym wyprostowanie się, co w chronicznej postaci choroby prowadzi do inwalidztwa – ale niekiedy dochodzi także do śmiertelnego zapalenia opon mózgowych.
Choroba chikungunya rozprzestrzeniła się niedawno na odwiedzanych przez Europejczyków wyspach na Oceanie Indyjskim – Reunion, Seszelach i Mauritiusie. Komary pokąsały tam turystów z Francji, Szwajcarii i Niemiec, którzy zapadli na tę chorobę.
Lęk przed malarią
Globalne ocieplenie budzi także obawy przed ponownym pojawieniem się w Europie groźnej malarii, inaczej zimnicy. Zarazki tej choroby, pierwotniaki zwane zarodźcami, przenoszone są przez samice komarów z rodzaju Anopheles. Tropikalna odmiana malarii dotarła do wschodniej Turcji z pogranicza iracko-irańskiego. Kolejne napady tej choroby prowadzą do postępującej niedokrwistości, osłabienia, a niekiedy nawet do zgonu.
W przeszłości na terytorium Polski występowała już odmiana malarii wywoływana przez tzw. zarodziec ruchliwy. Dzięki długoletnim wysiłkom chorobę udało się wyplenić w połowie ubiegłego wieku. Na szczęście naukowcy nie spodziewają się, aby tropikalna malaria zagrażająca krajom śródziemnomorskim dotarła do środkowej Europy.
Polska na razie bezpieczna?
Nie sądzę, by klimat w naszym kraju ocieplił się aż tak bardzo. Zarodziec sierpowaty (Plasmodium falciparum), a więc pierwotniak wywołujący najcięższą malarię tropikalną, ma duże wymagania co do wysokości temperatury otoczenia. Możliwy jest natomiast powrót na teren Polski malarii wywoływanej przez zarodźca ruchliwego (Plasmodium vivax), który do lat pięćdziesiątych występował endemicznie na terenie naszego kraju. Zarodziec ten ma mniejsze potrzeby klimatyczne, ale na szczęście nie jest tak niebezpieczny – uważa dr n. med. Wacław Nahorski.
Przypadki tropikalnych chorób sporadycznie zdarzają się już w Polsce. Zazwyczaj chorują turyści powracający z obszarów, gdzie stale występują tego rodzaju schorzenia. Można się także zarazić w krajach, do których dotarły one niedawno wraz ze zmianami klimatu, jak np. malaria do Turcji. Coraz liczniejsze stają się również zakażenia egzotycznymi chorobami w pobliżu europejskich lotnisk, gdzie zostają zawleczone roznoszące zarazki owady, najczęściej komary. Aby temu zapobiec, w samolotach lecących z tropikalnych krajów do Europy rozpyla się środki owadobójcze.
Aleksander Baliński