Jedzenie i połykanie są aktami woli; asceza oznacza ćwiczenie woli – u Hellenów ascetą był każdy, kto potrafił nad sobą panować. Trawienie natomiast to odruch, na który raczej nie mamy wpływu. W jaki sposób z nadmiarem jedzenia radzi sobie nasz organizm? Co się w nim dzieje, gdy np. po okresie wstrzemięźliwości opychamy się po dziurki w nosie?
Trawienie zaczyna się już w ustach. Zapach i smak pokarmu pobudza wydzielanie śliny i uaktywnia cały przewód pokarmowy. Żołądek, trzustka, wątroba wydzielać zaczynają wówczas właściwe im soki. Ślina rozpoczyna rozkład węglowodanów, gdy więc połykamy pomieszane z nią jedzenie, proces trawienia jest już w toku. Kęs wpada do przełyku – bo w momencie przełykania podniebienie miękkie zamyka drogę do nosa i krtani – i ląduje w żołądku. A tu dzieją się dziwy.
Żołądek to workowaty narząd, w którym pokarm jest gromadzony, mieszany z sokiem żołądkowym, rozdrabniany i przesuwany do dwunastnicy. Sok żołądkowy to wydzielina różnych komórek jego błony śluzowej, a jej podstawowy składnik stanowi rozkładający białko kwas solny. I to właśnie jest dziwne: w jaki sposób żołądek może trawić mięso, nie trawiąc siebie samego? I w ogóle jak to możliwe, by gruczoły żywej tkanki wytwarzały substancję tak silnie żrącą jak kwas solny? – Bo błona żołądka wytwarza także śluz o strukturze żelu, który jednocześnie osłania ją przed działaniem kwasu i ułatwia przesuwanie pokarmu – odpowiadają znawcy, jakby to cokolwiek wyjaśniało.
Do jelita cienkiego (jego górny odcinek to dwunastnica) dochodzą soki z trzustki, wlewa się żółć – działają więc wszystkie rodzaje enzymów rozkładających wszelkie rodzaje pokarmów (stare gazety, trawa, żwir nie należą do ludzkiej diety). I teraz uwaga: człowiek spożywa dziennie ok. 800 g pokarmów stałych i 1,2 litra wody. Aby to strawić narządy wydzielają siedem litrów płynów – śliny, soków żołądka, jelita, trzustki, wątroby łącznie. Jednak do jelita grubego przechodzi jedynie pół litra treści jelitowej, reszta – tak składniki pokarmowe jak i te wszystkie soki – przenika do krwi i limfy, dzięki kosmkom i mikrokosmkom. Są to maleńkie twory, a w środku każdego z nich jest naczynie tętnicze i żylne wraz z siecią naczyń włosowatych. Powierzchnia jelita cienkiego – gdyby je rozprostować – zajęłaby 200 m kw., tyle co kort tenisowy, więc trudno nawet sobie wyobrazić ich ilość, a mimo to na trawienie trzeba kilku godzin. Sześć do ośmiu – licząc od początku do końca (w jelicie grubym wchłaniana jest woda i formowany kał).
A teraz wyobraźmy sobie, że siedzimy przy suto zastawionym stole i jemy bez opamiętania. W żołądku jest już faszerowany szczupak, śledzie z rodzynkami i majerankiem, kawał baraniego udźca, kilkanaście kołdunów, parę plasterków szynki, marynowane grzybki, pomidory z sosem czosnkowym, sałatka z brokułów, pasztet z wątróbek i ćwikła z chrzanem, a właśnie pani domu podała bigos, zrobiony według przepisu Anieli Rubinstein, rozpinamy więc guziki i dokładamy solidną porcję. Narządy w popłochu produkują tak wielkie ilości soków, że mogą się zacząć problemy. Woreczek żółciowy kurczy się, wyrzucając zawartość o wiele częściej niż normalnie, a jeśli żółć jest gęsta lub w woreczku są kamyczki, dojść może do zatkania przewodu i objawów tzw. „ostrego brzucha”, a to często wymaga zabiegu operacyjnego. Komórki trzustki szaleją, próbując nadążyć z produkowaniem soku, i jak to przy pośpiechu bywa, odwalać zaczynają tandetę, wskutek czego opakowania enzymów mogą pękać, te bardzo silne enzymy się wydostaną i zaczną trawić własne komórki.
Może dojść do zapalenia otrzewnej a nawet do zapaści.
Najczęściej przejedzenie kończy się wymiotami. Pojemność żołądka wynosi ok. 1,5 litra, toteż gdy rozepchany zostanie ponad miarę, zamknie się odźwiernik, skurczą przepona i jama brzuszna i naciskając na żołądek wyrzucą jego zawartość do góry.
Sygnałem, że jedzenie zalega w żołądku jest zgaga, kiedy to treść żołądka podchodzi do przełyku, a my czujemy gorycz i pieczenie. Objaw ten występuje tak często, że na rynku pojawiło się pełno środków zobojętniających kwas żołądkowy lub wręcz blokujących wytwarzanie kwasu solnego. Pamiętać jednak trzeba, że kwas solny chroni przed bakteriami, toteż zobojętniając go, pozbawiamy organizm naturalnej obrony przed zakażeniami. O wiele mądrzej jest wypić siemię lniane.
W ciągu dorosłego życia, człowiek przeprowadza przez swój przewód pokarmowy 30 do 40 ton żywności, a jeśli ma normalną przemianę materii, jego waga waha się przez ten czas zaledwie w granicach 2,5 do 5 kg. Kłopot z tym, że nie bardzo wiadomo, co znaczy słowo „normalna”. Bywa, że wiotka kobietka je tyle co drwal, a mimo to jest szczupła i bez śladu brzucha, a grubiutka pani je tyle co kotek i tyje. Bo pierwsza zużywa mnóstwo energii, a druga ma taką naturalną cechę, że każdą pracę wykonuje niezwykle oszczędnymi ruchami. Ale to raczej wyjątki. Przeważnie nadwyżki żywnościowe nosimy wokół siebie; podobno w Stanach Zjednoczonych ten nadmiar to dwa miliony ton tłuszczu.
Przejedzenie kojarzy się z obżarstwem, czyli jednym z siedmiu grzechów głównych. Dante jednak potraktował żarłoków dość łagodnie, umieścił ich bowiem w dwóch pierwszych kręgach piekła, wśród ludzi zmysłowych. Bo jedzenie to radość zmysłów, biesiadowanie, zabawa. Nie da się przy tym ukryć, że karnawał ze swoim obżarstwem i post ze swoją ascezą należą do tego samego porządku uświęconego tradycją.
Irena Janas