Szampon i odżywka, mleczko i tonik – dwa w jednym. Hasło zyskujące coraz większą popularność nie tylko w kosmetyce. Człowiek puszy się, że wymyślił coś nadzwyczajnego. A tymczasem, jak zwykle, już przed wiekami natura okazała się mądrzejsza, tworząc mięso i nabiał w jednym... strączku. Niepozorne żółtawe ziarenka – soja. Jeden z najcenniejszych pokarmów na Ziemi. Źródło pełnowartościowego, łatwo przyswajalnego białka (z cennymi aminokwasami zrównującymi je z białkiem zwierzęcym), nienasyconych kwasów tłuszczowych, błonnika, witamin z grupy B i E oraz całej palety pierwiastków niezbędnych do życia, czyli potasu, wapnia, fosforu, cynku, manganu, miedzi i żelaza. Jednocześnie bezglutenowa i wysoko energetyczna.
Faktem jest, że soja wymaga długiej „obróbki”. Najpierw należy ziarno moczyć przez 8–12 godzin, następnie odlać wodę, zalać świeżą i cierpliwie gotować (nawet do 4 godzin), pamiętając o tym, by przez pierwszą godzinę garnek z soją stał na dużym ogniu. Solimy na dziesięć minut przed końcem gotowania i odcedzamy. Niech nas to nie zdziwi, ale ziarno niemal dwukrotnie powiększy swoją objętość. Tak ugotowane można dodać do sałatek, przyrządzić podobnie do fasolki po bretońsku lub (jeszcze ciepłe, gdyż stygnąc twardnieje) zemleć bądź zmiksować i stosować jako farsz do pierogów i naleśników.
Tym, którzy nie mają czasu bawić się w gotowanie, polecam wiele różnorakich produktów sojowych dostępnych w sklepach, bo choć ich wartość odżywcza jest nieco niższa niż ugotowanych ziaren, łatwiej ulegają trawieniu. Tu może słów kilka o napoju, który nazywany jest mlekiem sojowym. Już słyszę oburzenie w głosach purystów językowych: „Jakie mleko? Mleko to wydzielina gruczołów samic ssaków, stanowiąca pokarm dla nowo urodzonego potomstwa. A soja jest przecież rośliną! Kompletne pomieszanie pojęć!”. Czy rzeczywiście? Mleko sojowe zawiera ponad dziesięć razy więcej białka niż mleko krowie, a do tego około 10 procent nienasyconych kwasów tłuszczowych, ponad 3 procent błonnika, witaminy i mikroelementy i ani śladu cholesterolu i glutenu. Jest bezpieczne dla tych wszystkich, którzy muszą – z różnych powodów – wykluczyć ze swojej diety mleko krowie.
Wspomnijmy jeszcze choćby sos sojowy, kiełki, mąkę, makaron, pasztet, hamburgery czy – szczególnie wysoko ceniony przez smakoszy – ser tofu (od jedwabistego – przypominającego serek śmietankowy, przez półtwardy i twardy – podobny do serów żółtych), który wymaga przypraw, ale dzięki temu zyskuje ogromną gamę smaków.
Na koniec informacja najważniejsza: soja nie tylko opóźnia proces starzenia się organizmu (dzięki zawartym w niej przeciwutleniaczom), ale także obniża poziom cholesterolu, reguluje poziom cukru we krwi, jest wskazana w profilaktyce osteoporozy (łatwo przyswajalny wapń) i dla kobiet w czasie menopauzy (izoflawony o działaniu zbliżonym do estrogenów, ale bez skutków ubocznych), a przede wszystkim blokuje powstawanie czynników rakotwórczych. Badania porównawcze wykazały, że u mieszkańców regionów, w których soja stanowi podstawę jadłospisu, znacznie rzadziej występuje np. rak sutka i prostaty.
Chińczycy nazywają ją „wielkim skarbem” i mają rację. Pora, byśmy też nauczyli się z niego korzystać.