Do nasion lnu mam stosunek szczególny, bo wiąże się z nimi pewna historia rodzinna. Było to kilka lat po wojnie, kraj dźwigał się z ruiny, szpitale pracowały wprawdzie pełną parą, ale odczuwały braki na każdym kroku. Mój trzydziestoletni wówczas szwagier zachorował na owrzodzenie esicy. Męczył się z tym strasznie, bo pomijając dotkliwe bóle, miał krępujące krwawienia, przy wypróżnieniach tak silne, że nie można już było liczyć, że samo przejdzie. Ze straszliwą niechęcią – z niepojętego powodu nienawidził lekarzy – poddał się wstępnym badaniom. Położyli go w szpitalu.
Kiedy jednak na pierwszy posiłek dostał chleb ze smalcem, nie myśląc wiele, zwiał do domu. Z własnego doświadczenia wiedział, że po białku zwierzęcym krwawienie się zwiększa, więc postanowił leczyć się sam.
Do dziś pamiętam garnki oblepione rozgotowanym siemieniem – siostrze za nic nie udało się nauczyć męża, by przygotowywał swoje lekarstwo zawsze w jednym i tym samym garnku. Nasiona gotował długo i długo pił ciągnący się klajster razem z ziarnkami. Wystarczy raz pociągnąć – mówił – by cała zawartość znalazła się w żołądku. Stosował też własną dietę, pitrasił sobie jakieś niesamowite zupy z królików, nie tylko dlatego, że o takie mięso było wtedy najłatwiej, ale tak sobie wyobrażał zdrowe żywienie.
Cała rodzina, a mam liczną, przyglądała się temu z przerażeniem. Dwudziesty wiek, a ten się leczy siemieniem, co za ciemnogród. Racjonalne argumenty – że medycyna, penicylina, postęp – odbijały się od kamiennego przeświadczenia szwagra, że wie, co robi.
Widomym triumfem szwagra okazał się dzień, gdy drugi mój szwagier, najbardziej wyśmiewający metody pierwszego, także sięgnął po siemię. Ale on się brzydził pić nasiona rozgotowane na białko, więc je mielił, wsypywał do gorącego mleka i dopiero wtedy przełykał.
Co mówi Ożarowski
„Nasiona lnu, podane per se do wewnątrz w stanie rozdrobnionym, drażnią nieznacznie ściany jelit, pobudzają ruchy perystaltyczne, spulchniają masy kałowe wskutek pęcznienia śluzu i powodują wypróżnienie. Pewne znaczenie ma linamaryna uwalniająca śladowe ilości cyjanowodoru, który hamuje wzrost drobnoustrojów jelitowych. Wyciągi wodne z nasion lnu zawierają śluz o dużej lepkości i odporności na czynniki hydrolizujące. Po podaniu doustnym powleka on przełyk i ścianę żołądka, utrzymuje się w nim długo i chroni przed związkami drażniącymi, zwłaszcza przed bezpośrednim zetknięciem z silnym kwaśnym sokiem żołądkowym.
Oleum Lini zawiera glicerydy nienasyconych kwasów tłuszczowych, uważanych za tzw. witaminę F. Olej ten łatwo resorbuje się w przewodzie pokarmowym, obniża poziom cholesterolu we krwi oraz działa regenerująco na skórę.
Zewnętrznie surowiec działa odmiękczająco i nieznacznie przeciwzapalnie (kataplazmy). Stanowi czynnik normalizujący czynności skóry, nadaje jej niezbędną elastyczność, zdolność do szybkiej regeneracji naskórka i ziarnizowania oraz odporność na czynniki zewnętrzne, termiczne, chemiczne i mechaniczne. Również na błony śluzowe działa regenerująco i powlekająco”.
W praktyce oznacza to, że siemię powleka przełyk i ścianki żołądka, chroniąc przed związkami drażniącymi.
Siemię to samo zdrowie
W 1996 roku odbyło się Ogólnopolskie Sympozjum nt. Medycyny Naturalnej. Oto co o siemieniu lnianym napisali mgr inż. Marek Gułajski ze Szkoły Zdrowego Życia w Poznaniu i prof. dr hab. med. Paulin Moszczyński z Międzynarodowego Instytutu Medycyny Uniwersalistycznej w Warszawie:
Siemię lniane – bogate źródło lecytyny i bio-oleju (chociaż nie tylko). Lecytyna-fosfolipid:
- odgrywa poważną rolę w regulacji cholesterolu w ustroju,
- odpowiedzialna jest za transport tłuszczów oraz cholesterolu z krwi,
- dzięki lecytynie wzrasta ilość kwasów żółciowych otrzymywanych z cholesterolu i w ten sposób redukuje się wzrost cholesterolu we krwi i niedobór lecytyny,
- prowadzone badania wykazały, że podając cholesterol, można powodować choroby serca, ale podając równocześnie małe ilości lecytyny, zapobiega się tej chorobie,
- lecytyna leczy arteriosklerozę, nawet gdy jest zaawansowana,
- organizm potrafi sam odbudować – wytworzyć szybko potrzebne mu ilości lecytyny jeśli dostarczy się mu np. drożdży – źródła witamin z grupy B, a także choliny, lecytyny i magnezu (lecytyna wytwarzana jest głównie w wątrobie),
- przekonano się, że lecytyna leczy lub nie dopuszcza do angin, a ponadto jest przydatna osobom starszym ze „sklerozą mózgu”.
Stwierdziwszy, że „olej lniany jest unikalnym bio-olejem, zawierającym kwasy tłuszczowe omega-3 i omega-6 w idealnej proporcji” panowie informują: dodatek 1–2 łyżek oleju lnianego do potraw codziennie, powoduje obniżanie się cholesterolu we krwi. Zalecają też, by codziennie przed kolacją zjadać łyżeczkę zmielonego w młynku do kawy siemienia lnianego, co – niezależnie od wspomnianych już wartości zdrowotnych – ma duże znaczenie dla osób z nadwagą, bo wywołuje wrażenie sytości i w konsekwencji mniej się spożywa potraw w czasie posiłku.
Olej wyłącznie tłoczony na zimno
Pamiętać jednak należy o tym, że tłuszcze nienasycone są bardzo nietrwałe i wrażliwe na utlenianie zachodzące bardzo szybko na świetle i w podwyższonej temperaturze. Na przykład w czasie obróbki termicznej i w czasie smażenia. Produkty rozkładu tych olejów, obecne także w tłuszczach zjełczałych, są niezwykle szkodliwe dla organizmu. Z tego też powodu należy spożywać je na surowo. Nie nadają się one ani do smażenia, ani do gotowania. Należą do nich: olej lniany, słonecznikowy, sojowy, kukurydziany i makowy.
A co z olejami tłoczonymi na gorąco? Dostępne w sprzedaży przezroczyste i bezwonne oleje rafinowane, produkowane są z roślin oleistych, w stosunku do których stosuje się drastyczne metody chemiczne – uważają naukowcy. Do wymywania oleju stosuje się benzynę ekstrakcyjną lub heksan. W trakcie procesu rafinacji na oleje oddziaływa się gorącą wodą, silnymi ługami i absorbentami, a także kolejny raz wysoką temperaturą, która dochodzi nawet do 240 stopni.
Należy więc kupować oleje wyciskane na zimno, bo tylko one są bezpieczne dla zdrowia człowieka. A jeśli już uprzemy się przy olejach rafinowanych, to nie należy kupować tych, które stoją na półkach w sklepach na słońcu i tych, które mają długi okres gwarancji.
Wiesława Kwiatkowska
* * *
Kiedy stosować
Choć siemię lniane nie należy do tzw. wielkich leków (ich cechę stanowi to, że w małej dawce leczą, w dużej zabijają), można je nazwać wielkim ze względu na niesłychaną łagodność, z jaką skutkuje. Poradniki powiadają, że należy je stosować wewnętrznie przy zapaleniu żołądka i dwunastnicy, w przypadku uszkodzeń błony śluzowej związkami żrącymi, kwasami mineralnymi, niektórymi lekami (np. salicylidy, PAS, rezerpina), przy nadkwaśności i chorobie wrzodowej. Natomiast zewnętrznie – jako kataplazmy odmiękczające na wrzody i przy oparzeniach. Oleum Lini stanowi składnik preparatów dermatologicznych w leczeniu oparzeń I i II stopnia, suchości i pękania skóry, uszkodzenia naskórka. A także w trądziku pospolitym, wysypce alergicznej, świądzie skóry, zaczerwienieniu, profilaktycznie dla niemowląt. Również na odleżyny i owrzodzenia żylakowe kończyn.
Rozsądek kazałby jednak sięgać po ten środek, zanim te choroby się objawią. A więc zawsze, gdy odczuwamy pierwsze sygnały niedyspozycji żołądkowo-jelitowych, no i oczywiście przy wszelkiego rodzaju zaparciach. Ten cudowny, niezdolny do szkodzenia lek, dostępny jest na wyciągnięcie ręki, kosztuje grosze, a o jego dobroczynnym działaniu łatwo się przekonać. Wystarczy go przyjmować przez jakiś czas, by skończyły się problemy trawienne, skóra się wygładziła, włosy poprawiły (szwagrowi nie odrosły, ale on zaczął go pić, gdy był już łysy jak kolano).
Jak stosować
Przepis z Ożarowskiego: 2 łyżki nasion zalać 1,5 szklanki wody, ogrzewać powoli, gotować 10 min., przecedzić, dodać łyżkę syropu owocowego, pić po pół szklanki 2 razy dziennie między posiłkami.
Podaję ten przepis przez wzgląd na autorytet autora, któremu widocznie udaje się przecedzić uzyskany w ten sposób wyciąg. Mnie się to nigdy nie udało, płyn natychmiast zatyka oka w sitku i nie pomaga żadne przecieranie. Owszem, jeżeli nie dopuści się do tego, by powstały gluty, można tak uzyskany wyciąg pić bez przecedzania i bez syropu – jest zupełnie smaczny, a cały przewód pokarmowy aż jęczy z rozkoszy.
Są tacy, którzy zalewają nasiona letnią wodą na noc, a rano wypijają razem z nimi lub po przecedzeniu. Albo zlewają płyn z nasion, nasiona gotują i łączą z odlanym płynem. Jeszcze inni zmielone na proszek ziarna zalewają gorącą wodą – i każdy sposób jest dobry, bo siemię nie traci swych zdrowotnych właściwości. Należy więc sobie opracować sposób własny, taki, który najbardziej odpowiada naszym gustom smakowym i estetycznym. Nie należy robić jedynie jednego: ociągać się z sięganiem po ten środek.
Wiesława Kwiatkowska