Nie raz i nie dwa przytrafiło się to każdemu: wracamy z weekendu, jedziemy na urlop, ciśnienie powietrza leci na przysłowiowy pysk, słońce z sympatią zagląda przez przednią szybę, droga pusta, nic się nie dzieje, aż tu nagle powieki zaczynają się sklejać. Wpierw prawa, ruch głową i się odkleiła. Potem lewa, kolejny ruch głową i znowu się odkleiła. Wystarczy.
Niby wydaje się, że dojedziemy, pokonamy senność, a jak nie to....
Wystarczy zatrzymać się gdzieś na poboczu lub na parkingu, wysiąść i zmusić krew, by szybciej krążyła.
Stań kilka kroków od auta, zamykając je uprzednio, by podczas gimnastyki nikt obcy nim nie odjechał.
- Zrób kilka kroków do przodu i do tyłu, oddychając głęboko. Ręce w górę, wdech, ręce w dół, wydech.
- Wystarczy tego dotlenienia. Stań w małym rozkroku, oprzyj dłonie na biodrach, krążenie głową kilka razy w lewo i w prawo.
- Poszerz rozkrok, ramiona w górę, krążenia nadgarstków w lewo i w prawo.
- Rozkrok ten sam, ramiona w bok, opad tułowia, skłony do lewej i do prawej nogi.
- Rozkrok jak wyżej, dłonie na biodrach, krążenie bioder w lewo i w prawo.
- Czas mija, a do domu daleko, kilka kółek biegu dookoła auta, z wysokim unoszeniem kolan, powinno przegnać senność na siedem wiatrów.
A jeżeli nie, to pozostaje już tylko postój i kilka godzin snu.