O traumatycznych przeżyciach i ich następstwach z psychologiem klinicznym, dr. hab. Bogusławem Borysem, rozmawia Anna Jęsiak.

Trudne doświadczenia, dramatyczne przeżycia, tragedie są częścią ludzkiego losu. Dotykają jednostek i całych zbiorowości. Odmieniają życie, sprawiają, że nigdy nie jest ono już takie samo jak dawniej. Dodają siły lub przytłaczają ciężarem nie do udźwignięcia. Zawsze odciskają piętno w psychice, znacząc ją śladem przebytej traumy.

 

– Coraz częściej słyszymy o traumie, traumatycznych przeżyciach jednostek i zbiorowości. Traumy doznają molestowane seksualnie dzieci i maltretowane rodziny alkoholików. Trauma była udziałem mieszkańców wsi i miast dotkniętych klęską powodzi. Doświadczały jej też ofiary trąb powietrznych i nawałnic w okamgnieniu niszczących dorobek całego życia. Trauma funkcjonuje także w wymiarze społecznym – dla Polaków była nią katastrofa pod Smoleńskiem. Dużo tego. Czy aby nie za często sięgamy po to słowo?

– Zgadzam się, że jest ono ostatnio wyraźnie nadużywane. Stało się chyba nawet modne. Brzmi ładnie i jest określeniem po prostu wygodnym. Psychologia co pewien czas dostarcza terminów, które zdobywają popularność, wchodzą do potocznego języka, trochę na zasadzie słów-kluczy czy językowych wytrychów.

 

– Dlaczego?

– Ponieważ trauma chociaż ma prostą definicję – uraz psychiczny – mieści w sobie zdarzenia i przeżycia najróżniejszego kalibru, o różnym ciężarze gatunkowym. Traumę trudno zobiektywizować, nie ma tu żadnej normy ani parametrów. Jest tylko subiektywne odczucie. Odwołując się do tego terminu, nigdy nie jesteśmy w pełni precyzyjni. Coś, co dla jednej osoby było doświadczeniem traumatycznym, dla innej nie musiało nim być.

 

– Czyli trauma jest pojęciem oczywistym jedynie w znaczeniu słownikowym czy encyklopedycznym.

– Można tak powiedzieć. W terminologii psychologicznej na dobre zaistniało z chwilą wprowadzenia odrębnej jednostki diagnostycznej – PTSD (zespół stresu pourazowego, z ang. Posttraumatic stress disorder) w amerykańskiej klasyfikacji zaburzeń psychicznych zachowań. Do Polski trafiło nieco później. Odwołując się do tych właśnie źródeł, przekonujemy się, jak szerokie znaczenie ma słowo trauma. Czasem rzeczywiście bywa ono jak przysłowiowy worek, który wiele mieści. Bo, jak czytamy, trauma to doświadczenie przygniatające swoim ciężarem niemal każdego człowieka. Związane jest ono z poważnym zagrożeniem życia lub fizycznej integralności, własnej względnie innej, zwłaszcza bliskiej osoby. Traumę rodzą sytuacje ekstremalne, wydarzenia krótko- bądź długotrwałe o charakterze wyjątkowo przerażającym, ze znamionami katastrofy, jak kataklizm naturalny lub spowodowany przez człowieka, wypadek drogowy, bycie świadkiem lub ofiarą okrucieństwa (napad, tortury, gwałt), udział w działaniach wojennych. Traumą, czyli urazem psychicznym, skutkują wydarzenia powodujące niezwykle gwałtowną zmianę dotychczasowej sytuacji społecznej, np. śmierć jedynego żywiciela rodziny, bankructwo, całkowita utrata mienia.

 

– A zatem traumą może być towarzyszenie bliskiej osobie w cierpieniu i walce z nieuleczalną chorobą, nagła śmierć rodzica czy współmałżonka, sam widok zmasakrowanych ofiar wypadku drogowego. Dziecko doświadcza traumy, gdy w jego obecności ginie ukochany pies, gdy ojciec podnosi rękę na matkę…

– Z dziecięcymi przeżyciami sprawa jest szczególnie trudna, a to z racji dziecięcej wrażliwości, życiowej i emocjonalnej niedojrzałości. Dla kilkulatka, który nie rozumie świata dorosłych, ostry rodzinny konflikt, widok walczących ze sobą rodziców jest niczym wojna światowa. Dom i rodzice – najbliższe mu i najważniejsze dla niego osoby dają mu przecież poczucie bezpieczeństwa. Awantury i akty przemocy je naruszają, sprawiają, że jego świat się wali. Ono też zwykle bardziej przeżywa bezradność ojca i matki na zgliszczach spalonego domu, czy nad resztkami dobytku zabranego przez powódź niż samą katastrofę materialną, utratę dachu nad głową.

 

– Trauma nigdy nie jest obojętna, zawsze wychodzimy z niej jakoś odmienieni. Skutki urazów psychicznych, zarówno tych doznanych w dzieciństwie, jak i w dorosłym już życiu, to osobne i również bardzo obszerne zagadnienie, a zarazem szerokie pole do działania dla terapeutów.

– Zwłaszcza dla psychotraumatologów, bo głównie oni się tym zajmują. Ich najważniejsze zadanie to przeciwdziałanie wystąpieniu zespołu stresu pourazowego (PTSD), niedopuszczenie do tego, aby się w całości rozwinął, bo pewne jego elementy zawsze się pojawią. Ale psycholog powinien zrobić wszystko, by zmniejszyć ich skalę. Musi być blisko, słuchać, pozwolić na mówienie o tym, co się stało. Ktoś po świeżo doznanym urazie, w szoku, ma często potrzebę mówienia. To jest dobry objaw, nazywamy go „wietrzeniem emocjonalnym”. W pierwszym okresie rola psychologa polega na tym, aby być obok i się nie narzucać. Późniejsze działania terapeutyczne toczą się natomiast według różnych scenariuszy. To prawda, że uraz psychiczny potrafi bardzo nas zmienić. Nikt po rzeczywistej traumie nie będzie taki, jak dawniej. Trauma najczęściej przynosi skutki negatywne, ale czasem doznany wstrząs prowadzi do zmian pozytywnych, trochę w myśl powiedzenia, że jeśli coś nas nie zabije, to nas wzmocni.

 

– Co dobrego może więc wyniknąć z traumatycznego przeżycia?

– Doznany wstrząs psychiczny może zapoczątkować różne pozytywne zmiany. Jest na przykład w stanie wzmocnić poczucie własnej wartości, przyspieszyć emocjonalną dojrzałość. Człowiek myśli: skoro poradziłem sobie w skrajnie trudnej sytuacji, to mam w sobie siłę, stać mnie na wiele. Trauma może zacieśnić i pogłębić relacje z bliskimi i otoczeniem, chociaż najczęściej, niestety, je burzy. Nierzadko daje impuls do zmiany filozofii życia, dokonania zasadniczych przewartościowań. Przykład: utraciwszy majątek, zmieniamy stosunek do dóbr materialnych, rozwijamy intelekt i duchowość. Ekstremalne przeżycia często otwierają ludzi na problemy innych, skłaniają do podejmowania społecznie cennych inicjatyw i przedsięwzięć, wyzwalają społecznikowską aktywność. Psychologia kliniczna zna też pozytywny wpływ traumy w przypadku głębokich zaburzeń osobowości, opornych na działania terapeutyczne. Uraz psychiczny dla ludzi z takimi zaburzeniami oznacza niekiedy zmianę w sensie pozytywnym. Są inni, pozytywnie odmienieni, mimo wciąż nieprawidłowej osobowości.

 

– Uraz psychiczny doznany w związku ze zdarzeniem burzącym nasze dotychczasowe życie odciska się mocno na psychice i to raczej złym piętnem.

– O negatywnych psychicznych następstwach urazu psychicznego można by mówić długo. Najpierw mamy do czynienia z ostrą reakcją, z szokiem. Przybiera on rozmaite postaci. Skrajnymi są: stupor, czyli paraliż ruchowy, lub jego przeciwieństwo – totalne ruchowe pobudzenie. Później dochodzi do różnych zaburzeń psychicznych, które mogą prowadzić do zespołu stresu pourazowego. Objawów jest tutaj mnóstwo – od myśli intruzywnych, nachalnie powracających i przywołujących obraz tragicznego zdarzenia, poprzez nocne senne koszmary prowadzące do bezsenności, po unikanie tematu przeżytej tragedii, blokadę psychiczną i udawanie, że nic się nie stało. Wzmożony niepokój, nadmierna czujność, drażliwość, kłopoty z koncentracją i pamięcią, wyolbrzymione reakcje emocjonalne nieadekwatne do sytuacji, stany lękowe i depresyjne, zaburzenia jedzenia (anoreksja i bulimia), a także uzależnienie od alkoholu czy narkotyków – to również „odpryski” przebytej traumy. W klasyfikacji zaburzeń z nią związanych istnieje też pojęcie złożonego zespołu PTSD, przypisywanego najczęściej traumie dziecięcej. Charakteryzuje ją chroniczne poczucie winy i wstydu, problemy w relacjach z innymi ludźmi, niezdolność do zaufania, zaburzenia autopercepcji.

 

– Czy rzeczywiście pomoc psychologa może ocalić przed krańcowymi objawami PTSD, powstrzymać rozwój tego zespołu?

– Udało się to nam w dużym stopniu przed laty, po pożarze w Hali Stoczni Gdańskiej. Przez kilka miesięcy zajmowaliśmy się kilkudziesięcioma młodymi ludźmi, którzy przeżyli tę tragedię. Pomagaliśmy im wracać do normalności, co nie było łatwe. Ich nauczyciele, z którymi także się spotykaliśmy, mówili o kłopotach w szkole. Twierdzili, że nie poznawali swoich uczniów, bo nawet ci najlepsi, choć obecni na lekcjach, myślami byli gdzie indziej. To było półrocze stracone dla nauki. To, wokół czego błądziły ich myśli, doskonale oddają obrazy, jakie w ramach terapii malowali na zajęciach. Te rysunki – to projekcja lęku, chaosu, dramatu uwięzienia, niemożności ucieczki. Kłopoty mieli też rodzice, bo te dzieci zamykały się w czterech ścianach, nie chciały wychodzić. Pożar odebrał im poczucie bezpieczeństwa. W kilku przypadkach rodzice musieli w mieszkaniach zainstalować gaśnice, aby ich dziecko odzyskało spokój. Później, kiedy dzieci odzyskiwały już równowagę, kiedy wracały do dawnych przyzwyczajeń, to w rodzicach odzywał się strach i teraz oni reagowali nazbyt emocjonalnie.

 

– Są ludzie silni psychicznie, którzy radzą sobie z traumą sami i nie odczuwają jej negatywnych następstw?

– Bywa, że ktoś po dramatycznych zdarzeniach funkcjonuje dobrze, unika okazji do wspomnień, oddala się od innych uczestników tragedii. Żyje tak, jakby nic się nie stało. Zazwyczaj do czasu, do momentu, gdy zasklepiony dramat ujawni się pod wpływem jakiegoś dodatkowego bodźca, wyzwalając „uśpione” przeżycie. Jest to tzw. odroczony zespół stresu pourazowego. Do dwóch osób ocalonych z pożaru hali stoczni, które, jak się wydawało, dobrze poradziły sobie z urazem, ten koszmar powrócił. Stało się to dopiero kilka lat później pod wpływem zupełnie innych zdarzeń – rozpadu rodziny czy śmierci bliskiej osoby.

 

– O tym, jak przeżywamy traumę i jak sobie z nią radzimy, decyduje też nasza osobowość. Jakie cechy pozwalają łatwiej ją znosić?

– Na pewno ekstrawersja, nastawienie ku ludziom, dobre relacje rodzinno-przyjacielskie, poczucie koherencji dające przekonanie o przewidywalności otoczenia, wiarę we własne możliwości i sens radzenia sobie, a także twardość, odporność na wszelkie niespodziewane i niepożądane sytuacje. Natomiast chwiejność emocjonalna, neurotyzm, introwersja, czyli zamykanie się w sobie oraz społeczne fobie, potęgujące agresję wobec wrogiego świata, nie pomagają wychodzić z traumy, lecz ją utrwalają.