Pojawiają się najczęściej na powiekach i policzkach. Wyglądają jak maleńkie białe lub żółtawe ziarenka. Nie bolą, nie swędzą, nie są groźne dla zdrowia, ale też nie dodają uroku. Wiele osób próbuje się ich pozbyć we własnym zakresie. Nie jest to łatwe i nie zawsze bezpieczne.
Prosaki, bo tak się nazywają te zmiany skórne (nazwa pochodzi od ziarna prosa, które wyglądem je przypomina), mają wielkość od kilku do kilkunastu milimetrów, białą lub bladożółtą barwę i wyglądają jak trądzik. Najczęściej pojawiają się na twarzy (na policzkach i powiekach), ale także np. na ramionach, klatce piersiowej, na ustach, czy na narządach rodnych. W tym ostatnim przypadku ich wielkość zależy od płci – u kobiet są mniejsze.
Występują u ludzi w każdym wieku – nawet u niemowląt. Nie można się nimi zarazić od innych osób, za to mają tendencję do odrastania.
Skąd się biorą?
Tak naprawdę do końca nie wiadomo, jaka jest przyczyna powstawania tych zmian skórnych. Naukowcy mówią zarówno o uwarunkowaniach genetycznych, przyczynach mikrobiologicznych, jak i zaburzeniach hormonalnych związanych z funkcjonowaniem jajników, tarczycy i wątroby. Wiadomo natomiast, że pojawienie się prosaków związane jest z dużą aktywnością gruczołów łojowych.
Po przekłuciu wydobywa się z nich biała lub żółtawa serowata łojowa treść.
Zostawić, czy usunąć?
Prosaki same w sobie są zupełnie niegroźne dla zdrowia, nawet gdy pojawiają się na narządach płciowych. Stanowią natomiast niewątpliwie defekt kosmetyczny. Nie zaleca się jednak usuwania ich domowymi sposobami, bo może to skutkować stanem zapalnym. Najlepiej zrobić to w gabinecie u dermatologa lub w renomowanym zakładzie kosmetycznym poprzez nakłucie i usunięcie zawartej w nich treści. Czasami prosaki wypala się laserem lub zamraża. Żadne maści, tabletki i kremy nie działają.
Najnowszą metodą usuwania prosaków jest elektrokoagulacja. Polega na ususzeniu grudek przy pomocy specjalistycznej aparatury. Niestety, nawet ta metoda nie daje gwarancji, że zmiany nie pojawią się znowu.