Kości, które składają się na ludzką czaszkę, znajdują się w stałym ruchu. Ten ruch odbywa się w rytmie pulsowania płynu rdzeniowo-mózgowego. To inny rytm niż ten powodowany przez oddychanie i tętno, ale nie mniej istotny. By podkreślić jego znaczenie, lekarze często nazywają go oddechem życia. Jego zakłócenie, do którego może dojść nawet na skutek stosunkowo błahego urazu, często staje się przyczyną różnych schorzeń, w tym wielu o niejasnym i trudnym do zdiagnozowania podłożu. Pomocna okazuje się wtedy terapia czaszkowo-krzyżowa – wyrastająca z medycyny manualnej najbardziej dynamicznie rozwijająca się w tej chwili część osteopatii.

 

To, iż czaszka pozostaje w nieustannym ruchu, długo negowano. Przez lata sądzono, że plastyczność czaszki zanika w momencie wygaśnięcia procesów wzrostu organizmu. Uwagę lekarzy przykuwał jednak fakt, iż struktura szwów czaszkowych jest bardzo skomplikowana. Pojawiało się pytanie: Dlaczego? Dopiero prace Garnera Sutherlanda wykazały, że także u osobników dorosłych obwód czaszki rytmicznie zmienia się o milimetr czy dwa i że czaszka – zgodnie z tym ruchem – raz zwiększa, kiedy indziej znów zmniejsza swoją objętość. Badacz ten rozkładając czaszki na czynniki pierwsze, udowodnił, iż szwy czaszkowe pozostają ruchome także po zakończeniu procesu wzrostu organizmu, a zakłócenie harmonijnego ruchu poszczególnych jej części może wywołać pojawienie się szeregu dolegliwości.

Podstawowe badania dotyczące pulsowania czaszki Sutherland wykonywał na samym sobie – mówi Nina Miler, terapeutka od lat z powodzeniem stosująca terapię czaszkowo-krzyżową. – Było to możliwe dzięki skonstruowaniu specjalnego, metalowego hełmu, uciskającego i unieruchamiającego poszczególne kości czaszki. Przy pomocy owego hełmu udawało mu się wywoływać nie tylko dotkliwe bóle migrenowe, ale także dysfunkcje narządu wzroku, słuchu, równowagi, a nawet zmiany emocjonalne i charakteropatyczne, w zależności od tego, która ze struktur mózgowych znajdowała się pod unieruchomioną kością.

Na podstawie tych pionierskich obserwacji, Sutherland opracował

 

katalog subtelnych ułożeń rąk

i delikatnych chwytów terapeutycznych, usprawniających i korygujących ruchy poszczególnych kości czaszki lub odblokowujących te z nich, które – na skutek urazów – uległy zaklinowaniu i trwale zostały pozbawione możliwości ruchu. Dzięki ich stosowaniu udawało mu się skutecznie leczyć pacjentów z migren, chronicznego zapalenia zatok, niedowładów, a nawet z depresji. Chorzy byli bardzo zadowoleni, ponieważ w ciągu dwóch, trzech sesji pozbywali się schorzeń, z którymi często bezskutecznie zmagali się od lat.

Kluczowa w systemie kośćca czaszki jest kość klinowa, zwana także „skrzydłem anioła”, która zamyka mózgoczaszkę. Ułożenie tej kości powoduje, że jest ona szczególnie wrażliwa na wstrząsy i uderzenia, jakich w ciągu lat doświadcza każdy organizm.

Terapia czaszkowo-krzyżowa w związku z tym jest w swej naturze całkowicie bezbolesna. Chwyty i ruchy terapeutyczne są minimalne, a ich skuteczność nie polega na sile, lecz na możliwości wyzwolenia pamięci komórkowej, mającej przywrócić określonej kości czaszkowej jej naturalną pozycję.

Żeby w pełni uświadomić sobie niepowtarzalność doświadczeń, jakim na przestrzeni lat poddawana jest czaszka, a pośrednio przez nią całe ciało, najlepiej posłużyć się analogią z kartką papieru – mówi Nina Miler. – Oto kilka kartek, jedna po drugiej, pomiętych zostaje w przypadkowy sposób. Jeśli analizować układ zgięć, kształt papierowych zwitków będzie całkowicie niepowtarzalny. Chcąc ponownie uzyskać pierwotny kształt, kartki muszą podlegać różnym, indywidualnym procesom odwijania. Jeśli ktoś zbyt gwałtownie zacznie kartki prostować, nie nada im pierwotnego kształtu, lecz zgniecie jeszcze bardziej, ponieważ nie będzie w stanie uwzględnić przebiegu załamań, jakim poprzednio uległy. Dokładnie tak samo jest w przypadku terapii czaszkowo-krzyżowej:  ingerencje terapeuty muszą być możliwie jak najmniejsze i powinny dotyczyć miejsc, w których doszło do usztywnienia szwów czaszkowych. W innym razie efekt terapeutyczny będzie chybiony.

Procesy zachodzące w kośćcu czaszki, poprzez

 

system hydrauliczny

na który składają się opony mózgowe, rdzeń kręgowy i płyn mózgowo–rdzeniowy, przenoszone są na całe ciało, aż po kości krzyżowe (stąd nazwa terapii). Dzieje się to w sposób następujący: ponieważ wydzielanie się płynu mózgowo-rdzeniowego odbywa się szybciej niż jego resorpcja, w momencie, gdy jest on wytwarzany, ciśnienie śródczaszkowe wzrasta. Ponieważ jednak resorpcja pozostaje na tym samym poziomie, następuje odwrócenie proporcji pomiędzy produkcją a wchłanianiem płynu mózgowo-rdzeniowego. Szwy czaszkowe stają się mniej napięte, receptory nie przekazują negatywnych meldunków, produkcja płynu znów zostaje podjęta i cały proces zaczyna się od początku.

Podczas takiego cyklu obwód czaszki dorosłego człowieka może się zmienić nawet do pięciu milimetrów, co poprzez przeniesienie na mięśnie i skórę staje się wyczuwalne nawet dotykowo. W poszczególnych szwach czaszkowych amplituda ruchów może sięgnąć jednego milimetra. Owo pulsowanie, przenoszone w dół organizmu za pośrednictwem opony twardej rdzenia kręgowego, wyczuwalne jest aż na kości krzyżowej. Lekarze i terapeuci zajmujący się terapią czaszkowo-krzyżową porównują je do przypływów i odpływów morza.

Z moich doświadczeń wynika, że stosując techniki czaszkowo-krzyżowe doświadczony terapeuta jest w stanie usunąć silne bóle głowy, zakłócenia widzenia i słyszenia, nawracające zapalenie uszu i zatok, a niekiedy nawet wady zgryzu i wymowy – mówi Nina Miler. – Terapia czaszkowo-krzyżowa pomaga również na zapalenie korzonków, rwę kulszową, stany lękowe oraz deformacje kręgosłupa.

Nadto, trudno przecenić profilaktyczną rolę zabiegów dokonywanych na systemie czaszkowo-krzyżowym w przypadkach dolegliwości związanych z pracą przy komputerze, czy też w prowokujących przykurcze mięśniowe pozycjach wymuszonych (np. u stomatologów). Oprócz tego terapia taka wpływa korzystnie na wzmocnienie systemu immunologicznego, a zatem chroni przed infekcjami i dolegliwościami alergicznymi. Osoba poddająca się tego rodzaju zabiegom, już po pierwszej sesji czuje się jak nowo narodzona i jest głęboko zrelaksowana.

Terapia ta zapobiega też utrwalaniu syndromu „ciężkiej głowy”. Jest również dobrym sposobem uwalniania się od reakcji stresowych i powoduje likwidację napięć zarówno w ośrodkowym, jak i obwodowym układzie nerwowym.

 

Wit Romanowski