Z czym kojarzy się wiosna? Z odradzaniem się do życia po zimie. Nie tylko z nowym życiem, ale właśnie z odradzaniem się. To samo drzewo, które zimą było bezlistne, wypuszcza zielone pączki, a potem rozkwita.
Czy można w ogóle zacząć nowe życie? Nie wiem. Wciąż jesteśmy tą samą osobą, która ma swoje własne podświadome schematy i to one w dużej mierze kierują naszym życiem, zwłaszcza w trudnych dla nas okresach.
Trudny okres to czas, gdy dzieje się coś, na co nie mamy wpływu (zostaniemy okradzeni, ulegniemy wypadkowi, zachoruje bliska osoba) albo gdy mamy jakiś kryzys, konflikt wewnętrzny lub realny. Wtedy istnieje ryzyko powrotu do „starych” uczuć, myśli, zachowań. To jest zupełnie normalne i naturalne.
Niekiedy mamy też takie chwile, gdy chcemy zmienić się w zupełnie inną osobę. Niektórzy ludzie myślą wtedy: „Jeśli tylko...”. „Jeśli schudnę – będę szczęśliwa”, „Jeśli zrobię operację plastyczną – będę szczęśliwa”, „Jeśli się rozwiodę i wyjadę do innego miasta – to wszystko się zmieni”. Robią to i... nic. Nie na oczekiwanej zmiany, bo nie udało się od siebie uciec.
Żyjemy w iluzji, że jeśli będziemy za jakiś czas „jacyś specjalni”, czyli inni niż obecnie, to dopiero wtedy coś ma szansę się wydarzyć, zmienić, dać nam upragnione szczęście.
Otóż nic bardziej mylnego.
Chodzi o to, żeby dać sobie prawo do bycia sobą ze wszystkimi naszymi ograniczeniami, słabościami i trudnymi uczuciami. Trzeba uszanować swój lęk, swoją niegotowość i nieśmiałość, otoczyć je należytą troską i wtedy... może zdarzyć się cud. Rozpoznane, uznane, zaopiekowane lęki same odejdą albo osłabną, pojawi się ochota i energia do spróbowania nowego zachowania, do przekroczenia ograniczenia i... następuje ZMIANA i rozwój osobisty.
Okazuje się, że osoba nieśmiała też może bardzo wiele zrobić pomimo lęku i nieśmiałości, które zresztą z czasem znacząco słabną. Przy uznaniu i zaakceptowaniu samych siebie ZMIANY następują jakby same... Pojawia się motywacja „do”, a nie „od”.
„Wybieram to, bo chcę się rozwinąć, nauczyć, dowiedzieć, spróbować... Dzięki temu moje życie będzie jeszcze lepsze, ciekawsze, bogatsze”.
Przy takiej postawie chcemy naszej zmiany, nie walczymy tak ostro z podświadomymi schematami, obok lęku i oporu pojawia się ciekawość nowej przyszłości. I mamy energię do podtrzymywania na przykład nowych zachowań.
Wiosenne słońce, ciepło i wydłużające się dni powodują, że nam się więcej chce, mamy więcej energii, bardziej optymistycznie i z większą nadzieją patrzymy w przyszłość, stawiamy sobie nowe cele. Rośnie nam wiara, że je zrealizujemy. Odradzamy się po zimowym znieruchomieniu. Dosłownie i w przenośni.
Nawet wiele lat psychoterapii czy medytacji nie zmieni osoby impulsywnej w powściągliwą, nieśmiałej w śmiałą, a jeśli nawet tak się stanie – będzie to maska, której noszenie może się skończyć poważnym psychosomatycznym schorzeniem. Nie możemy zmienić naszego temperamentu. Nie chodzi o to, żeby sobie ciągle odpuszczać, usprawiedliwiać swoje duchowe lenistwo, wygodnictwo, umiłowanie bezpieczeństwa, zależność czy uzależnienie. Chodzi o to, żeby mieć prawdziwą motywację i gotowość do zmiany i rozwoju.
„Desiderata” mówi: „Obok zdrowej dyscypliny – bądź dla siebie łagodny”. Terapia albo praca nad sobą jest po to, żeby poznać siebie, swoje podświadome schematy, swoje potrzeby i uczucia, zaakceptować siebie bezwarunkowo, rozpoznać realnie, co mogę zmienić, bo mam na to wpływ, dać sobie samemu wystarczającą opiekę, szacunek i uwagę, jakiej nie dali w dzieciństwie rodzice i opiekunowie.
„Rodzimy się ze wszystkim, czego potrzebujemy do szczęścia – jeśli tylko mamy oczy, uszy, serce i rozum, lub choćby jedną z tych rzeczy. Mamy też ciało i własny, niepowtarzalny los – dwóch nieodłącznych nauczycieli, którzy nieustannie wskazują nam prawdę. Reszta zależy od nas”
(W. Eichelberger)
Nasza psychika ma swoje cykle, tak jak pory roku. Jest czas działania i czas spoczynku, przestoju. Jest to absolutnie normalne i naturalne. Po prostu nie da się gnać do przodu cały czas. Tymczasem bardzo często o tym zapominamy, wciąż się poganiamy, zmuszamy się, nie dajemy sobie prawa do odpoczynku, emocji, refleksji, nakładamy sobie na głowę za dużo obowiązków. Traktujemy samych siebie jak nadzorca niewolników, katujemy swoje ciało, pozbawiamy się wartościowego jedzenia, relacji z bliskimi, chwil zadumy. Żyjemy w czasach: „szybciej, więcej, efektywniej” i sami często bezrefleksyjnie ulegamy temu pędowi. Tymczasem po okresie pędu musi być czas znieruchomienia. A po znieruchomieniu (na przykład braku pomysłów) przyjdzie czas odrodzenia.
Joan Borysenko, autorka „Przewodnika dla zapracowanych”, zwraca uwagę na podążanie za właściwym czasem.
„Jeśli rytm życia sprzyja sprzątaniu w szafach bardziej niż odbieraniu telefonów – to właśnie robię. Jeśli mam ochotę na pisanie, a nie na prowadzenie ksiąg rachunkowych – poddaję się temu uczuciu”.
„Współdziałanie z siłami, które pojawiają się w danym momencie, jest jednym z najważniejszych sekretów wydajności i spokoju wewnętrznego”.
„Życie to melodia, a nie zbiór nut”.
Odradzajmy się zatem i rozwijajmy się we własnym unikalnym tempie i kierunku! Wiosna nam sprzyja!
Joanna Kołodziejczak