Jest jeden organizm i trzy różne odporności. Każda z nich jest równie ważna, wszystkie się uzupełniają. Niekiedy – co przyznają naukowcy – trudno do końca określić, gdzie kończy się działanie jednej, a zaczyna aktywność drugiej. Nie ulega jednak wątpliwości, że szczególnie ważna jest trzecia z nich: odporność makrobiotyczno-jelitowa. Odkryto ją najpóźniej i do dziś jest często bagatelizowana.
Dwie pierwsze odporności to odporność nieswoista i swoista. O nich wszyscy słyszeliśmy. Nieswoista to ta, którą dziedziczymy po rodzicach, głównie po matce, bo zostaje – jak się uważa – w dużej mierze wyssana wraz z mlekiem rodzicielki. Druga to ta odporność, którą zyskujemy na przykład dzięki szczepieniom i aplikowaniu suplementów, mających za zadanie jej wzmocnienie lub wytworzenie. Bez drugiej pierwsza odporność w wielu wypadkach byłaby niewystarczająca. Bez pierwszej – druga byłaby pozbawiona sygnału, że ma zacząć działać.
Odporność nieswoista
To odporność, nazwijmy ją tak, bazowa. Otrzymujemy ją wraz z genetycznym wyposażeniem. Jest cechą charakterystyczną danego organizmu, podobnie jak to, czy mamy oczy niebieskie, czy piwne. Jeden może mieć ją silniejszą, inny słabszą, ale ma ją każdy. A jeśli stwierdza się, że jest za niska, podnosi się ją, podając różne immunoglobuliny.
Odporność nieswoista, poprzez zastosowanie systemu PAMP sygnalizuje, że w organizmie pojawiły się patogeny – bakterie lub wirusy; natomiast poprzez system DAMP wykrywa uszkodzenia tkanek. Wykrywa i reaguje. Jak? Stanem zapalnym. I uruchamia mechanizmy, które po pewnym czasie mogą wytworzyć odporność swoistą.
Działanie odporności nieswoistej jest więc dość ogólne i nie jest zbyt dokładnie wycelowane. Nie wytwarza ona pamięci immunologicznej, zawsze działa od początku, jakby zapominając o tym, w jakim celu kiedyś znajdowała już zastosowanie. (Jest jak mało inteligentny uczeń, który nigdy nie ma pojęcia, co było na poprzedniej lekcji.) Dbają o nią naturalne bariery organizmu, takie jak niskie pH, wydzieliny takie jak ślina, a także kaszel, wymioty, biegunka (to na poziomie, nazwijmy to, konstrukcyjnym); natomiast na poziomie komórkowym – monocyty, makrofagi i granulocyty. To mury warowne i amunicja odporności nieswoistej. Gdy są wystarczająco silne, a gorączka wywołana stanem zapalnym wystarczająco wysoka – odporność nieswoista wystarcza, żeby zwalczyć procesy chorobowe. Jeśli nie – organizm musi wezwać na pomoc jej młodszą siostrę: odporność swoistą.
Odporność swoista
To odporność nabyta. Odpowiedź systemu odpornościowego, którą budujemy przez całe życie i na którą mamy spory wpływ. Ten rodzaj odporności jest precyzyjnie wycelowany. Działa na konkretny patogen. Ponadto – posługując się poprzednim porównaniem – tym razem uczeń jest inteligentny; pamięta materiał z przeszłości, oczywiście nie cały i nie zawsze; często musi robić powtórki, ale gdy już je zrobi, zdobywa dobre stopnie.
Dzięki odporności swoistej w organizmie powstają przeciwciała zdolne do zapamiętywania mechanizmów obronnych. Odpowiadają za to przede wszystkim makrofagi i limfocyty T i B. Ten rodzaj odporności zdobywamy po infekcjach (np. wirusem odry) albo po szczepieniach (np. przeciwko ospie wietrznej). Albo – kiedy zażywamy vilcacorę lub jeżówkę. Jednak po infekcjach i szczepieniach odporność jest długotrwała, natomiast po zażyciu immunostymulantów (adaptogenów) – krótkolub średniookresowa. Obejmuje jeden sezon bądź nawet tylko jego część. Za jakiś czas, żeby lekcję dobrze opanować, należy ją powtórzyć. Ale dobra nota jest prawie gwarantowana.
Odporność makrobiotyczno-jelitowa
Ta trzecia odporność jest mieszanką odporności nieswoistej i swoistej. Generalnie, dotyczy ona systemu trawiennego, a z jej istnienia zdano sobie sprawę dopiero przed około 20 laty. Owszem, wiedziano że istnieje mikrobiota jelitowa, ale długo nie uświadamiano sobie, iż ma ona wpływ na system immunologiczny. Dziś na szczęście już to wiemy. Wiemy też, że miliardy mikroorganizmów zamieszkujących nasze jelita mają ogromny wpływ nawet na ośrodkowy układ nerwowych – na to, jak myślimy i co czujemy.
Jakie cechy odporności makrobiotyczno-jelitowej mają coś wspólnego z odpornością nieswoistą?
To, że nabłonek wyścielający jelita jest odpowiednikiem skóry (bariery ochronnej) i że jest on miejscem kontaktu organizmu ze środowiskiem zewnętrznym – z pożywieniem.
A co odporność makrobiotyczno-jelitową łączy z odpornością swoistą?
Fakt, że na zawartość mikrobioty wchodzącej w nieustanną interakcję z nabłonkiem jelitowym możemy wpływać, a przez to oddziałujemy na znajdujące się w ściankach jelit komórki układu immunologicznego.
Właśnie dlatego utrzymanie nabłonka jelitowego w dobrym stanie jest kwestią tak istotną, natomiast mikrobiota jelitowa staje się de facto osobną częścią układu odpornościowego. Pomijając jej własną interakcję z układem immunologicznym, mającym swe liczne zakończenia w jelitach, przyczynia się ona do powstawania krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych (kwasu masłowego i octowego), będących produktami trawienia błonnika roślinnego, o silnym działaniu proodpornościowym.
Jakby tego było mało
Ponadto ostatnio przeprowadzone badania pokazują, że zdrowa mikrobiota jelitowa ma jeszcze dodatkowe znaczenie: musi równoważyć inną mikrobiotę – tę, której naturalnym środowiskiem jest układ oddechowy. Obie te mikrobioty winny pozostawać w pewnej równowadze. Jeśli zostanie ona zakłócona i mikrobiota z układu oddechowego zanadto się rozrasta, otwiera to drogę do licznych infekcji dróg oddechowych – w tym ułatwia rozwój COVID–19. Aby do tego nie dopuścić, mikrobiota jelitowa winna być odpowiednio silna i mieć odpowiedni skład – powinna zwłaszcza zawierać drobnoustroje ze szczepu Bifidobacterium i Lactobacillus. To jeszcze jeden niezwykle aktualny aspekt jej oddziaływania na odporność organizmu.
Wit Romanowski