Z kardiologiem dr hab. Pawłem Derejko rozmawia Iza Szumielewicz.
– Migotanie przedsionków to najczęstsza forma arytmii serca. Jakiej części populacji dotyczy ten problem?
– Szacuje się, że na migotanie przedsionków cierpi ok. 1–2 procent Polaków. Jest to choroba, której częstość wzrasta wraz z wiekiem. U osób starszych, w ósmej i dziewiątej dekadzie życia, ten odsetek może przekraczać 5 procent. Natomiast u osób młodych to są pojedyncze przypadki – poniżej pół procenta.
– Na ile groźna jest ta choroba?
– Jest groźna, bo wpływa na wzrost śmiertelności, najczęściej związany z udarem mózgu lub rozwojem niewydolności serca. To są najpoważniejsze zagrożenia. Ale już samo w sobie migotanie przedsionków znacznie obniża jakość życia i przyczynia się do częstych pobytów w szpitalu.
– Jakie są metody leczenia tej choroby?
– Leczenie powinno być złożone i wielodyscyplinarne. Migotanie przedsionków może występować u pacjentów bez choroby organicznej serca, ale może też być wtórne do niej; najczęściej chodzi tu o pacjentów z niewydolnością serca, nadciśnieniem, po zawale. Często też chorują osoby z wadami zastawki – szczególnie mitralnej, z zaburzeniami funkcji tarczycy oraz z cukrzycą. W tych przypadkach podstawowe znaczenie ma leczenie choroby podstawowej.
Istnieje też udowodniony związek migotania przedsionków z otyłością, nadmiernym spożywaniem alkoholu, bardzo intensywnym uprawianiem sportu, dlatego leczenie to również modyfikacja stylu życia. Dopiero kolejnym etapem jest leczenie farmakologiczne i ewentualnie ablacja.
– Co to jest ablacja?
– Najkrócej mówiąc, to zniszczenie podłoża arytmii. Dwie najbardziej popularne metody to ablacja prądem o częstotliwości radiowej oraz nieco młodsza, ale równie skuteczna krioablacja. W przypadku tej pierwszej usuwamy tkankę, z której wywodzi się arytmia, podgrzewając ją, a w przypadku krioablacji usunięcie podłoża następuje przez oziębienie do minus kilkudziesięciu stopni.
– Na czym dokładnie polega zabieg krioablacji?
– Na izolacji elektrycznej żył płucnych. To duże naczynia, które prowadzą krew utlenowaną z płuc. Ta krew wpływa do lewego przedsionka i właśnie na granicy żył i lewego przedsionka istnieją szczególnie dobre warunki do tego, żeby migotanie było inicjowane i podtrzymywane. Bezspornie udowodniono, że izolacja ujść żył płucnych przyczynia się do eliminacji migotania przedsionków. Krioablacja balonowa polega na izolacji wspomnianych żył z wykorzystaniem balonu oziębianego do minus kilkudziesięciu stopni. Balon ten umieszczony jest na cewniku. W momencie wprowadzania przez naczynia do przedsionka balon jest zwinięty. Napompowuje się go dopiero bezpośrednio przed umieszczeniem w ujściu żyły. W momencie, w którym jesteśmy pewni, że jest on dobrze umieszczony, oziębiamy go do pożądanej temperatury podtlenkiem azotu.
– Ile trwa zabieg i czy jest bezpieczny dla pacjenta?
– Sam zabieg trwa od jednej do trzech godzin – w zależności od warunków anatomicznych, doświadczenia zespołu i przyjętej taktyki. Cała uroda i finezja tego zabiegu polega na tym, że jest on wykonywany przezskórnie, a nie na otwartym sercu. Ryzyko poważnych powikłań waha się w granicach 1 procenta, ale moim zdaniem w warunkach polskich te dane są zawyżone. Dwa najpoważniejsze powikłania to udar mózgu i tamponada serca. Przebicie serca w naszych ośrodkach zdarza się bardzo rzadko – zdecydowanie poniżej 1 procenta. Tak samo z udarem mózgu, ale warto pamiętać, że ryzyko okołozabiegowe jest kompensowane tym, że po wykonaniu ablacji u pacjenta z migotaniem przedsionków w perspektywie kolejnych lat ryzyko udaru mózgu może być istotnie zredukowane.
– Kiedy pacjent może wyjść ze szpitala po takim zabiegu?
– Ponad 90 procent naszych pacjentów wychodzi w ciągu 48 godzin.
– Krioablacja stosowana jest w Polsce od 2008 roku. Ile takich zabiegów już wykonano?
– Zdecydowanie za mało. W 2015 roku przeprowadzono w Polsce około 3250 zabiegów ablacji migotania przedsionków, w tym około 1500 krioablacji balonowych. Należy mieć przy tym świadomość, że w naszym kraju jest ok. 400–700 tysięcy osób z migotaniem (1–2 proc. populacji). Nawet jeśli uznalibyśmy, że zaledwie 2 procent z nich to optymalni kandydaci do ablacji, to i tak wykonujemy tych zabiegów mniej, niż potrzeba.
– Z czego to wynika? Przecież to zabieg refundowany.
– Są co najmniej dwa powody: w przeszłości dominował niedostatek lekarzy przeszkolonych do przeprowadzenia takich zabiegów. Obecnie w większym stopniu ograniczenia wynikają z limitów finansowych przyznawanych szpitalom. Ablacja migotania przedsionków to kosztowny zabieg.
– Czy skuteczność krioablacji można ocenić zaraz po zabiegu?
– Nie do końca. Skuteczność bezpośrednia, czyli udowodnienie, że żyły płucne zostały zaizolowane, przekracza 95 procent, natomiast skuteczność odległa zależy od tego, na ile efekt wykonanej ablacji był trwały, oraz od choroby podstawowej. O ile u pacjenta bez organicznej choroby serca ta skuteczność przekracza 75 procent, to w przypadku pacjentów z chorobą serca skuteczność wynosi od 50 do 70 procent. Najbardziej na krioablacji korzystają osoby młode bez organicznej choroby serca, ale z bardzo nasilonymi objawami, a z drugiej osoby bardzo chore – z niewydolnością serca na podłożu kardiomiopatii tachyarytmicznej. Są to osoby, u których efekty mogą być spektakularne.
Migotanie przedsionków jest najczęściej występującym zaburzeniem rytmu serca, polegającym na szybkim (od 350 do 700 uderzeń na minutę), nieskoordynowanym pobudzeniu przedsionków serca, połączonym z prawidłową, zwolnioną lub przyspieszoną, najczęściej niemiarową czynnością skurczową komór serca. Przy tak szybkiej i nieskoordynowanej aktywacji przedsionki przestają pompować krew do komór serca.