DLACZEGO W POLSCE WCIĄŻ JEST PROBLEM Z PRZESZCZEPAMI NARZĄDÓW? Przede wszystkim w szpitalach brakuje osób, które miałyby się tym zająć od strony organizacyjnej. Głównie tych, którzy by chcieli i umieli rozmawiać z rodzinami potencjalnych dawców. Poza tym medialne afery związane chociażby z łódzkim pogotowiem czy doktorem G. sprawiły, że wiele szpitali nie kwapi się do angażowania w sprawy transplantologii. Dlatego w placówkach medycznych potrzebni są koordynatorzy transplantacyjni.
Problem został częściowo rozwiązany za sprawą Polskiej Unii Medycyny Transplantacyjnej, dzięki której 1 marca 2007 roku otwarto Podyplomowe Studia Koordynatorów Przeszczepiania Narządów na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Zajęcia trwają 99 godzin, odbywają się w weekendy i kończą się testem. Studia kosztują symboliczne 100 złotych (resztę, czyli 3,9 tys. zł, dopłaca Ministerstwo Zdrowia) i są adresowane do absolwentów wydziałów pielęgniarstwa i wydziałów lekarskich z tytułem magistra lub licencjata. Do końca 2009 roku studium wykształciło 123 osoby, w tym 52 lekarzy, 53 magistrów i licencjatów pielęgniarstwa oraz 18 przedstawicieli innych zawodów. Ponad 60 proc. absolwentów pracuje jako koordynatorzy transplantacyjni szpitalni na oddziałach strategicznych dla prowadzenia identyfikacji i kwalifikacji potencjalnych zmarłych dawców narządów. Dziesięć osób zajmuje stanowiska koordynatorów regionalnych w ośrodkach transplantacyjnych, a pięć zostało koordynatorami krajowymi, pełniącymi dyżury w „Poltransplancie”, instytucji państwowej powstałej w 1996 roku, która jest jednostką zawiadującą, koordynującą i nadzorującą przestrzeganie reguł prawnych pobierania i przeszczepiania narządów i tkanek w Polsce.
Problem w tym, że koordynatorów jest wciąż zbyt mało w stosunku do potrzeb.
– W naszym województwie oficjalnie zatrudnionych jest dwóch takich koordynatorów – mówi Anna Milecka z Regionalnego Centrum Koordynacji Transplantacji w Gdańsku. – Z tego, co wiem, w tym roku ma powstać następnych siedem lub osiem etatów. Kolejne będą za rok. Docelowo na takim stanowisku w naszym województwie powinno pracować ok. 20 osób.
Braki w kadrze powodują, że wciąż daleko nam do Hiszpanii, która jest dla wielu państw niedoścignionym wzorem w zakresie transplantologii. Tam koordynatorów nie brakuje. Pracują w każdym szpitalu.
W Polsce jest ponad 350 szpitali, w których istnieje możliwość identyfikacji i kwalifikacji potencjalnych zmarłych dawców. W 120 pobiera się narządy, jednak tylko w 10 z nich pobieranych jest 50 proc. narządów przeszczepianych w całym kraju!
– Im szpital większy, tym ma więcej osób, którym można zlecić takie zadania – tłumaczy Anna Milecka. – Często dyrektorzy sami delegują kogoś na to stanowisko. Nie zawsze w grę wchodzi praca na etacie, czasami jest dodatkowym zajęciem, zwłaszcza dla pielęgniarek. Problem mają małe szpitale. Brakuje w nich osób, które mogłyby się tym zająć. Nie ma też chętnych, którzy chcieliby się podjąć się najtrudniejszego – rozmowy z rodziną potencjalnego dawcy.
Zakres obowiązków
Koordynatorzy transplantacyjni zajmują się wszystkimi działaniami organizacyjnymi związanymi z zabiegiem pobrania i przeszczepienia narządów. Żeby odbywało się to sprawnie, przekaz informacji obejmuje trzy szczeble organizacyjne: szpitala, regionu i centrali w „Poltransplancie”. Każdy szczebel ma swoje ściśle określone zadania. Koordynatorzy szpitalni identyfikują i zgłaszają dawców koordynatorom regionalnym. Ci organizują całą procedurę pobrania i przeszczepu. Koordynatorzy centralni m.in. sprawdzają dawcę w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów i czuwają nad prawidłowym przebiegiem akcji. Prowadzą też rejestr osób oczekujących na przeszczepy w całym kraju.
Oprócz tego wszyscy koordynatorzy transplantacyjni, niezależnie od poziomu, na jakim się znajdują, muszą dbać o przestrzeganie prawa transplantacyjnego oraz zasad koordynacji ustalonych przez „Poltransplant” w zakresie pobrań wielonarządowych. A więc nie tylko pełnią nadzór, ale także czeka ich dużo pracy „papierkowej”. Chodzi o wypełnianie i archiwizowanie dokumentacji całego procesu orzekania śmierci mózgu, opieki nad dawcą, wypełnienie karty koordynacyjnej pobrania, protokołów pobrania narządów i wielu innych.
– Ta papierkowa praca zajmuje naprawdę dużo czasu, ale jest niezbędna – uśmiecha się Anna Milecka. – Wszystko musi być zgodnie z procedurami i prawem. Właśnie kontrolował nas NIK. Trzeba było pokazać dokumentację z ostatnich czterech lat, odpowiedzieć na szereg pytań. Na szczęście cała dokumentacja prowadzona było prawidłowo i kontrola przeszła bez stresu.
Nie każdy się nadaje
Praca koordynatora transplantacyjnego wiąże się też z ogromną odpowiedzialnością. Trzeba być wytrzymałym na stres, by na bieżąco rozwiązywać problemy i podejmować decyzje. Trzeba posiadać też zdolności organizacyjne, by jednocześnie zsynchronizować pracę wielu osób zaangażowanych w procedurę pobierania i przeszczepiania narządów i zrobić to tak, żeby utrzymać dobre relacje w zespole.
– To ostatnie jest szczególnie trudne – przyznaje Anna Milecka. – Przy jednej akcji pracuje czasami nawet kilkadziesiąt osób. Trzeba dopasować terminy, wszystko zorganizować, przewidzieć trudności – tłumaczy. – Te trudności mogą się pojawić na każdym kroku. Ktoś nawali, inny zachoruje, a mimo to każda akcja musi być zapięta na ostatni guzik.
W skład zespołu, którego zadaniem jest w pobranie i przeszczepienie danego narządu, wchodzą m.in.: lekarz zgłaszający, zespół opiekujący się dawcą, konsultujący specjaliści, pracownicy laboratoriów, zakładu radiologii, personel bloku operacyjnego, zespoły transplantacyjne i pracownicy „Poltransplantu”.
Dlatego koordynatorem transplantacyjnym jest się przez całą dobę. Nie wolno po prostu wyłączyć komórki, bo w każdej chwili można otrzymać wiadomość, że znalazł się dawca.
– Ja pracuję na zmianę z koleżanką. Wymieniamy się służbową komórką. Kiedy ją mam, to wiadomo, że nie mogę niczego planować, gdyż w każdej chwili może się zdarzyć tak, że będę musiała zostawić wszystko, żeby zająć się pracą. Bez względu na porę dnia czy nocy. Moi znajomi już o tym wiedzą i wszyscy to dobrze rozumieją – zdradza pani Anna.
Problemy etyczne
Warunkiem pobrania narządów jest komisyjne stwierdzenie śmierci mózgu. Oczywiście, potem sprawdza się, czy dana osoba może być dawcą. Najszersze kryteria ma dawca nerek. Każdy dawca musi być poddany wielu badaniom wykluczającym m.in. HIV, choroby nowotworowe czy wirusowe zapalenie wątroby typu B i C.
Przeszczepianie jest legalne, zgodne z prawem. Istnieje możliwość prześledzenia „losów” pobieranych narządów. Oznacza to, że prowadzone są rejestry, w których znajdują się dane oczekujących na przeszczep, opis każdego pobranego narządu oraz informacje o każdej osobie przed, w trakcie i po przeszczepie.
W sensie prawnym i formalnym można sprzeciwić się pobraniu tkanek i narządów do przeszczepienia. To jest polska forma autoryzacji pobrania od zmarłej osoby – podobną stosuje się w większości krajów Europy. Rejestruję swój sprzeciw – to znaczy: „nie zgadzam się”. „Poltransplant” prowadzi odrębną dokumentację, aby notować tych, którzy figurują w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów. Tak samo ważne jest podpisane oświadczenie „na nie” lub oświadczenie złożone w obecności dwóch świadków.
Okazuje się, że im dawca młodszy, tym trudniejsze są rozmowy z jego rodziną na temat pobrania narządów do przeszczepu. Zwłaszcza gdy śmierć nastąpiła nagle, np. wskutek wypadku i wszystkich kompletnie zaskoczyła.
Anna Milecka opowiada, że w tej pracy nie brakuje też pięknych, wzruszających momentów.
– Wiele osób nawet po latach przychodzi do nas i dziękuje – mówi. – Niedawno na szkolenie transplantacyjne zaprosiliśmy panią, która kilka lat temu w naszym szpitalu mała przeszczep nerki. Potem skończyła studia, urodziła dwoje dzieci i znalazła pracę. I właśnie te dzieci narysowały laurki dla lekarzy zgłaszających dawców i przyszły z mamą, żeby podziękować wszystkim obecnym za to, że daliśmy jej drugie życie. I że dzięki nam także one pojawiły się na świecie. Powiem szczerze – to było tak wzruszające, że wielu z nas miało łzy w oczach. Było ciasto i wspólne zdjęcia... I wie pani, co? Po takim wydarzeniu człowiek zapomina o wszystkich zarwanych nocach i całym stresie związanym z tą pracą. Bo czy można wyobrazić sobie lepszy prezent niż podarowanie komuś życia?
Ewa Opiela