Dawniej poddawano się konchowaniu, by usunąć nadmiar woskowiny z uszu, wyleczyć się z kataru, szumów czy „dzwonienia”, przewlekłych bólów głowy lub migreny, a nawet głuchoty. Dziś, choć sposób leczenia nie uległ wielkim zmianom, jednostek chorobowych, na które polecana jest taka terapia, przybywa. Zabieg zwany konchowaniem wywodzi się od używanego w tym celu „narzędzia medycznego” – konchy, czyli muszli ślimaka morskiego. Był trudny do przeprowadzania tam, gdzie nie ma dostępu do muszli. Zamieniono je więc na urządzenia podobne, wykonywane ręcznie z innych materiałów np. kamienia, gliny, a potem świec.
W czasach nowożytnych Indianie z Meksyku oraz Indianie amerykańscy Cherokee i Hopi stosują świecowanie – już nie konchowanie – jako środek leczniczy. Dzięki więc Indianom, słynącym z wielkiej skuteczności metod medycznych, wiedza o świecowaniu dotarła do Europy. Zabiegi wykonywane są pod kontrolą lekarzy, w specjalistycznych gabinetach medycyny naturalnej.
Składnikami leczniczymi zabiegu są olejki oraz sproszkowane zioła, o składzie i w ilości dobranej według indiańskiej tradycji. Podczas zabiegu ciśnienie krążące (tzw. prąd ciśnienia) dostarcza do wnętrza ucha stężoną parę olejków, wzbogaconą ziołowymi substancjami. I to stanowi sens kuracji.
W oparach olejków
W gabinecie medycyny naturalnej już przed zabiegiem panuje odprężająca atmosfera: łagodna muzyka i unoszący się w powietrzu zapach olejków eterycznych. Pacjent kładzie głowę bokiem na poduszce, po czym poddawany jest masażowi ucha i jego okolic. Przeprowadzający zabieg używa do tego celu dużej ilości kremu. Gdy skóra pacjenta lekko się zaczerwienia, lekarz nakłada na jego głowę papierowy ręcznik, do późniejszej ochrony przed popiołem, z otworem na małżowinę uszną, którą smaruje kremem. Konchy używane do zabiegu wykonane są z włókna lnianego, wyselekcjonowanego ekstraktu miodowego i wosku pszczelego. Do ich produkcji używa się sproszkowanych ziół i olejków eterycznych. Mają one kształt rurki, której długość i średnica dostosowana jest do ucha poddawanego terapii. Odpowiednie natłuszczenie uszczelnić ma połączenie świeca–ucho. Ważne jest też, by świeczka nie tkwiła wewnątrz narządu słuchu, lecz jedynie zamykała kanał... świeca na przeciwległym końcu zostaje zapalona!
– Słyszę lekkie trzaskanie – relacjonuje swoje odczucia pacjent. – Czuję się jak bym był w lądującym samolocie. Po chwili dodaje, że jest mu całkiem przyjemnie. Lekarz kiwa głową potakująco. Ciśnienie krążące dostarcza stężoną parę wzbogaconą ziołowymi substancjami do środka ucha. Podczas procesu spalania nagrzewająca się obudowa ze srebrnej blaszki przenosi łagodny prąd ciepła, co powoduje stymulacje obwodowego ciśnienia krwi. Cały zabieg trwa około 30 minut. Działanie prądu podciśnienia wyciąga osady i zanieczyszczenia z ucha.
– Czasami w pyle można wyczuć grudki czy kryształki – wyjaśnia lekarz. Jego kolor uzależniony jest od stanu zdrowia pacjenta – od jasnożółtego przy uchu zdrowym, do brązowego, a nawet zielonego przy chorym. Opuszczający gabinet otrzymuje ostatnie zalecenia. – Zatyczek z uszu nie wyjmować przez 24 godziny. W tym czasie nie brać też prysznica i nie myć głowy.
Mali, duzi, a nawet psy
Po odpowiednim przeszkoleniu lub instruktażu, świecowanie przeprowadzać można w warunkach domowych. Zabiegowi poddawać możemy dorosłych – cierpiących np. na szumy w uszach, dzwonienie czy wręcz na głuchotę, a nawet małe dzieci, którym nierzadko doskwierają problemy z uszami. Dziecko musi być jednak na tyle duże, by było w stanie opisać nam swoje doznania podczas zabiegu. Zabieg jest również ratunkiem dla domowych czworonogów – kotów i psów. Jedynie ich właściciele wiedzą, jak często chorują one na przysłowiowy katar, czy też ile maści musieli wypróbować, by ulżyć cierpieniom wywołanym bólem ucha.
Na czym to polega?
Podczas spalania się świecy, na skutek tzw. efektu komina w kanale usznym wytwarza się podciśnienie. Powoduje ono regulację ciśnienia zatok i błony bębenkowej. Podczas procesu spalania, nagrzewająca się obudowa z blaszki przenosi łagodny, uspokajający prąd ciepła i olejków ziołowych do wnętrza ucha. Pod wpływem podciśnienia, a za sprawą świecy, osady i zanieczyszczenia wydostają się na zewnątrz. Dostarczone ciepło powoduje natomiast stymulacje obwodowego ciśnienia krwi w chorym miejscu, wzmocnienie systemu immunologicznego oraz zwiększenie częstości krążenia limfatycznego. Ciepło to stymuluje także punkty energetyczne ucha, dzięki czemu następuje prawidłowy obieg energii nawet w mało dostępnych częściach układu słuchowego. Pobudzenie punktów akupunkturowych, znajdujących się na małżowinie usznej, dodatkowo zapewnia efekt odprężenia całego ciała.
Jak często?
Zdarza się, iż pacjenci ze skórnymi chorobami uszu podczas zabiegu odczuwają pieczenie. Wówczas świecowanie należy przerwać i powtórzyć je po 2 dniach; podczas kolejnych seansów nieprzyjemne odczucia powinny ustąpić. Odstęp czasowy między poszczególnymi seansami jest taki sam bez względu na dolegliwości, z jakimi zgłasza się pacjent. W ciągu tygodnia powinno się stosować minimum trzy takie zabiegi. W przypadku drobnych dolegliwości, takich jak katar, chorzy często odczuwają poprawę już po pierwszym zabiegu. Jednak nie powinni przerywać terapii, gdyż efekt trzeba utrwalić. Schorzenia przewlekłe wymagają wielokrotnych powtórzeń cyklu (7 razy i więcej – ilość zależy od stopnia poprawy). Nie należy zapominać, iż świecowaniu powinno się poddawać zarówno ucho prawe, jak i lewe – nawet jeżeli dolegliwości odczuwamy tylko w jednym z nich. W przypadku ostrych stanów zapalnych dopuszczalne jest wykonanie zabiegu najpierw na uchu chorym, potem na zdrowym i znów na chorym.
Przeciwwskazaniem do konchowania uszu jest przede wszystkim otwarty wyciek ropy z ucha, perforacja błony bębenkowej i uczulenie na produkty pszczele.
Małgorzata Gorski