Na ten temat rozmawiamy z prof. dr. hab. med. Andrzejem Borówką.
– Zasadniczą przyczyną kamicy moczowej jest przesycenie moczu składnikami stanowiącymi budulec kamieni – na ogół solami mineralnymi, wydalanymi przez nerki. Kamienie organiczne, utworzone z substancji niemineralnych zdarzają się rzadziej. Zaś do przesycenia moczu dochodzi m.in. wskutek niedostatku objętości wypijanych płynów i wzmożonej ich utraty (spowodowanej np. poceniem się). Objętość płynów, które dorosły człowiek powinien wypić w ciągu doby w warunkach prawidłowych wynosi około 2,5 litra. Jeśli utrata płynów z potem wzrasta, np. w tropiku, w czasie intensywnego wysiłku fizycznego czy gorączki – zapotrzebowanie na nie jest znacznie większe.
Inną, ważną przyczyną kamicy moczowej jest zakażenie dróg moczowych, zwłaszcza bakteriami, które powodują zmianę odczynu moczu na zasadowy. Zapobieganie kamicy moczowej polega głównie na tym, aby zapewnić odpowiednie rozcieńczenie moczu. U chorych na kamicę trzeba zadbać o to, by do zagęszczenia moczu nie dochodziło również w nocy.
– W społeczeństwie panuje dość powszechne przekonanie, że to czynniki genetyczne decydują o tworzeniu się kamieni.
– Rola tych czynników w odniesieniu do kamicy moczowej jest ograniczona. Zaburzenia czynności nerek uwarunkowane genetycznie dotyczą tylko niektórych, rzadko występujących postaci kamicy. Niemniej, np. u chorych na kamicę cystynową mają one znaczenie kluczowe.
– Kiedy należy dążyć do ustalenia przyczyny kamicy?
– U osób młodych, zwłaszcza u dzieci, oraz u chorych na kamicę nawrotową. Zakres względnie prostych badań, które należy u takich chorych wykonać, jest ściśle określony. Na podstawie tych badań można zidentyfikować również metaboliczne tło kamicy i zastosować odpowiednie leczenie farmakologiczne, które jest w stanie zapobiec jej nawrotowi.
– Czy dużo ludzi w Polsce cierpi na kamicę moczową?
– Zapadalność na kamicę moczową w Polsce jest podobna do zapadalności na tę chorobę w krajach Europy Zachodniej. Ryzyko powstania kamieni moczowych dotyczy około 1–2 proc. populacji. Jednak chorzy na kamicę dróg moczowych stanowią dużą część wszystkich chorych leczonych w oddziałach urologicznych. Dlatego – z punktu widzenia urologii – choroba ta ma bardzo duże znaczenie kliniczne.
– Jak dziś leczy się kamicę w oddziałach urologicznych?
– Sposób chirurgicznego leczenia kamicy uległ zasadniczej zmianie na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. Wówczas wprowadzono tzw. przezskórne usuwanie kamieni z nerki (PCNL – Percutaneous Nephrolithotripsy), które polega na kruszeniu i usunięciu kamieni z nerki przez przetokę wytworzoną metodą nakłucia. Przez kanał przetoki wprowadza się do nerki instrument endoskopowy zapewniający pełną widoczność wnętrza nerki i kamieni w czasie zabiegu. Metoda ta jest stosowana z powodzeniem również współcześnie nie tylko w Europie.
– W Polsce to Pan Profesor wykonał pierwszy tego typu zabieg.
– Pierwszą PCNL wykonaliśmy wspólnie z doktorem Januszem Antonim Judyckim 16 kwietnia 1986 roku w Klinice Urologii AM w Warszawie, prowadzonej przez profesora Tadeusza Krzeskiego.
– Prawie równolegle z PCNL narodziła się też druga metoda – ESWL (Extracorporeal Shock Wave Lithotripsy).
– Ta metoda spowodowała przełom w leczeniu kamicy górnych dróg moczowych. Jej autorem jest Niemiec, profesor Christian Chaussy. Polega ona na kruszeniu kamieni znajdujących się w nerce lub w moczowodzie za pomocą energii wytwarzanej w postaci fal uderzeniowych poza ustrojem chorego. Fale uderzeniowe emitowane rytmicznie i odpowiednio ukształtowane docierają do ogniska, w którym znajduje się kamień i w środowisku wodnym, które stanowi mocz, powodują jego rozkruszenie. Następnie drobne fragmenty kamienia wydalane są drogą naturalną z moczem.
– Czy każdy kamień można rozkruszyć w ten sposób?
– Metodą ESWL kruszy się złogi o średnicy na ogół do 2–2,5 cm, położone w nerce lub w moczowodzie. Kamienie bardzo twarde nie poddają się ESWL. Przeciwwskazania do tej metody obejmują między innymi zakażenie dróg moczowych manifestujące się klinicznie, ciążę, zaburzenia krzepnięcia krwi oraz brak możliwości wydalenia fragmentów skruszonego złogu wskutek np. znajdującej się poniżej niego anatomicznej przeszkody dla odpływu moczu.
– Jeszcze młodsza od ESWL jest metoda URSL (litotrypsja ureteroskopowa).
– Służy ona usuwaniu kamieni z moczowodu. Zabieg wykonuje się przy użyciu ureterorenoskopu – wąskiego instrumentu optycznego, który wprowadza się przez cewkę moczową do moczowodu. Następnie, pod kontrolą wzroku kruszy się złogi w moczowodzie i usuwa instrumentalnie.
– Jaka jest dostępność tych metod?
– W naszym kraju pełna. W 2004 roku PCNL (przezskórne usuwanie kamieni z nerki) i URSL (ureteroskopowe usuwanie kamieni z moczowodu) wykonywano odpowiednio w prawie 70 proc. i 90 proc. oddziałów i klinik urologii w Polsce. ESWL (kruszenie kamieni moczowych falami uderzeniowymi generowanymi pozaustrojowo) wykonuje się głównie w warunkach ambulatoryjnych. Liczba aparatów do ESWL jest wystarczająca.
– Jeśli istnieją tak skuteczne i zarazem mało inwazyjne sposoby na kamienie, czy warto w takim razie pozostawać na diecie i „faszerować się” lekami?
– Swego czasu propagowano pogląd, że – skoro dysponujemy ultrasonografią, umożliwiającą rozpoznanie małych kamieni w drogach moczowych, i ESWL, stwarzającą możliwość minimalnie inwazyjnego kruszenia złogów – postępowanie mające na celu zapobieżenie nawrotowi kamicy jest nieracjonalne. Dzięki upowszechnieniu trzech przedstawionych metod usuwania kamieni moczowych, wybitnie zmniejszyła się liczba chorych dotkniętych kamicą. Niemniej, nadal zgłaszają się do nas chorzy na rozległą lub zakażoną kamicę dróg moczowych, u których trzeba stosować klasyczne leczenie chirurgiczne. Trzeba przy tym podkreślić, że usunięcie kamieni z nerki lub moczowodu jest postępowaniem, które eliminuje jedynie ostateczny skutek choroby. Zasadniczym celem leczenia tych chorych jest uchronienie nerek od szkodliwego wpływu kamicy i stworzenie warunków do zapobieżenia jej nawrotowi. Zapobieganie wznowie kamicy wymaga dostosowania się chorych do na ogół prostych zaleceń lekarskich.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała lek. med. Grażyna Dziekan