Niewiele wiemy o języku ciszy. Większość słyszących uważa, że język migowy jest swoistym esperanto, uniwersalnym systemem znaków, którym mogą się posługiwać głuchoniemi całego świata. Tymczasem nic podobnego: ani on uniwersalny – bo migający Brytyjczyk nie rozumie migającego Amerykanina, ani esperanto – bo to język naturalny, a nie sztucznie stworzony. A żeby sprawę skomplikować jeszcze bardziej, powiem, że polski język migowy znacznie się różni od (również polskiego) systemu językowo-migowego. Pora więc na wyjaśnienia.
Zacznijmy od początku. Co to znaczy, że język migowy jest językiem naturalnym? W odróżnieniu od języków sztucznych, czyli właśnie takich, jak wspomniane esperanto czy interlingua, które od początku do końca są wymyślone przez jedną osobę lub kilka osób (nawet jeśli „bazą pomysłów” były tu istniejące systemy gramatyczne czy zasoby słownictwa), języki naturalne powstają w drodze historycznego rozwoju – na przykład narodów czy grup etnicznych. W tym sensie język migowy – czy raczej języki migowe – nie różnią się znacząco od łaciny czy polszczyzny jako takich, mają bowiem swoją gramatykę i słownictwo. Ale podstawową i zasadniczą różnicą jest oczywiście to, że w przypadku języków migowych „nadawanie” i „odbiór” odbywają się za pośrednictwem nie słuchu, a wzroku.
Skąd liczba mnoga?
Jak już wspomnieliśmy, jeden powszechny język migowy, zrozumiały dla wszystkich, po prostu nie istnieje. Języków migowych jest wiele, a w dodatku nie odnoszą się bezpośrednio do występujących na danym obszarze języków mówionych. Najlepszym przykładem jest ten podany na wstępie: o ile słyszący i posługujący się angielszczyzną londyńczyk bez większego trudu porozumiewa się z nowojorczykiem (pewne różnice w nazewnictwie i akcent nie stanowią tu przecież znaczącej przeszkody), to rozmowa głuchoniemego z Wielkiej Brytanii z tym zza oceanu da taki mniej więcej efekt, jak Polaka z Japończykiem. Migający mieszkaniec USA za to świetnie zrozumie Meksykanina i Kanadyjczyka. Nawiasem mówiąc, to porównanie z japońszczyzną możemy rozwinąć dalej – o dziwo, wspomniany głuchoniemy Brytyjczyk i Japończyk mają „migowo” dużo wspólnego, przynajmniej jeśli chodzi o składnię. Zresztą cała wieża Babel języków migowych nie dotyczy porozumiewania się wyłącznie głuchoniemych. Istnieją przecież choćby wojskowe sposoby porozumiewania się w sytuacjach wymagających zachowania ciszy oraz znaki, jakimi posługują się budowlańcy i wszyscy ci, którzy pracują w hałaśliwym otoczeniu, uniemożliwiającym normalną, werbalną komunikację.
Jak się miga
Język migowy to nie tylko charakterystyczne gesty rąk i palców. Cały złożony przekaz uwzględnia także mimikę twarzy i ruchy dłoni oraz tułowia. Można też „wypowiedzieć” – czego nie da się zrobić, posługując się językiem mówionym – dwa słowa jednocześnie, na przykład przy użyciu prawej i lewej dłoni. Ale istnieją też granice, wyznaczone przez reguły gramatyczne – pewnym gestom muszą towarzyszyć określone miny, dzięki temu treść staje się zrozumiała, zgodna z zasadami i czytelna pod względem gramatycznym. Inaczej się przekazuje czasowniki w określonym trybie, na przykład „jestem” i „byłbym”. Istnieją też gesty samych palców, swoisty migowy „alfabet Morse’a” – to rodzaj cytatu językowego, migowy alfabet odsyłający do pojedynczych liter, potrzebny wtedy, kiedy właśnie trzeba coś „przeliterować”. To element obcy naturalności języka migowego, coś jakby przekazywanie w piśmie cytatu cyrylicą. Do tego alfabetu nie przynależą mimiczne dodatki gramatyczne. Istotne jest jednak to, że język migowy rządzi się własną gramatyką. Dlaczego ta różnica jest ważna, opowiemy za chwilę.
Migać „po polsku”
Polski język migowy jest pierwszym naturalnym językiem, którym posługują się polscy głusi. Niesłyszący rodzice uczą go swoje dzieci, tak jak słyszący – zwykłej, akustycznej mowy. Jego struktura gramatyczna jest inna niż w polszczyźnie mówionej i zbliżona do francuskiego języka migowego. Wśród różnic, które najprościej jest zrozumieć, wymienić trzeba brak odmiany rzeczownika przez przypadki czy nieco odmienną składnię. Dalsze niuanse są dość skomplikowane – dość powiedzieć, że także w polskim języku migowym ogromną rolę odgrywa mimika twarzy i ruchy ciała. Choć na pierwszy rzut oka nieświadomy obserwator może mieć wrażenie większej lub mniejszej ekspresji czy wdzięku „mówcy”, gesty owe i zmiany wyrazu twarzy są precyzyjnymi komunikatami gramatycznymi, a ich występowanie lub brak może uczynić wielką różnicę w przekazie. Warto też wiedzieć, że badania naukowe nad polskim językiem migowym rozpoczęto stosunkowo niedawno, właściwie dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, o wiele później, niż przeprowadzano analogiczne badania w krajach zachodnich. Do dziś zresztą naukowe opisy tego języka i jego gramatyki są bardzo niepełne.
Polski system językowo-migowy
To system znaków, odpowiadający polszczyźnie pisanej – lub (jak interpretują to inni) sztuczny język utworzony z elementów języka polskiego i naturalnego języka migowego. Wiemy już mniej więcej, jakimi zasadami rządzi się polski język migowy. A system? Bywa, że te dwa rodzaje komunikacji są ze sobą mylone. W systemie mamy dwa równoczesne kanały przekazu: mowę dźwiękową i znaki migowe. Dzięki temu niesłyszący mogą jednocześnie widzieć znaki i odczytywać słowa z ruchu warg. Tego języka głusi rodzice nie uczą swoich dzieci. Elementy gestykulacji, zawarte w polskim systemie językowo-migowym (SJM), są czasem zwane „językiem miganym”, ale w odróżnieniu od migowego, nie są samodzielnym środkiem komunikacji. System językowo-migowy jest trudniejszy od naturalnego języka migowego. Do najczęstszych błędów popełnianych przy jego nauce należą próby rozbijania popularnych związków frazeologicznych (czyli wyrażeń typu „owijać w bawełnę” czy „szukać wiatru w polu”) na pojedyncze słowa i przekazywanie ich osobno, co uniemożliwia zrozumienie sensu wypowiedzi. Jednak większość osób posługujących się polskim językiem migowym i znających polszczyznę mówioną, będzie się mogła bez większego trudu posługiwać SJM, oczywiście po opanowaniu odmiennych reguł gramatyki. Można zapytać, po co po co niesłyszącym Polakom dwa języki gestów? System językowo-migowy stworzono po to, żeby ułatwić głuchym naukę języka polskiego, choć budzi to wiele kontrowersji: to tak, jakby stworzyć sztuczny, pośredni język do nauki języków obcych, złożony z polskich słów, ale obcej gramatyki. Niemniej jednak naturalny język migowy w Polsce ma wiele dialektów i nie zawsze głusi z różnych stron kraju mogą się ze sobą dobrze porozumieć. Dlatego też SJM bywa przydatny – to właśnie w tym systemie dokonywane są na przykład telewizyjne tłumaczenia dla niesłyszących.
A teraz klepnę się dwa razy grzbietem dłoni w podbródek (tak jakbym chciała wklepać sobie krem). Wiecie, co powiedziałam? „Dość, wystarczy”.
Marianna Królikowska