Znakomicie Pani wygląda. Czy to prawda, że schudła Pani aż kilkanaście kilogramów?
Dziękuję! To oczywiście zasługa… miłości. A tak poważnie, to faktycznie prawda. Wzięłam się za siebie i cieszę się, że już widać różnicę. Mogę wreszcie nosić rzeczy, w które od dawna nie mogłam się wcisnąć.
Stosuje Pani jakąś specjalną dietę?
Nie, nic podobnego. Nie stosuję żadnej specjalnej rygorystycznej czy popularnej odchudzającej diety. Jestem pod opieką bardzo dobrego trenera Konrada Gacy z Lublina. To on opracował dla mnie taki jadłospis, który pozwala jeść do syta bez ryzyka przyrostu wagi, a w dodatku jest zdrowy i nie zaśmieca organizmu. Nie uznaję żadnych głodówek! Do tego trzy razy w tygodniu siłownia, na której spędzam około 1,5 godziny. Trzeba jednak wiedzieć, jak ćwiczyć, aby chudnąć, bo nie każde ćwiczenia pozwalają stracić wagę.
Nigdy Pani nie mówiła, skąd u Pani południowy typ urody…
Nie mówiłam, ponieważ nie mam pojęcia, skąd w naszej rodzinie te ciemne włosy i ciemna karnacja. Mój tata miał bardzo ciemne i kręcone włosy, więc to być może po nim? Natomiast nic mi nie wiadomo o włoskich czy hiszpańskich korzeniach.
W tańcach latynoamerykańskich kilkakrotnie zdobywała Pani mistrzostwo. Lubi Pani latynoskie rytmy?
W ogóle lubię tańczyć, a moje ulubione tańce to rumba, paso doble i tango. Uważam, że są najbardziej kobiece. Pozwalają podkreślać i eksponować atrybuty kobiecości, intrygować, odkrywać tajemnice, uwodzić wdziękiem i płynnością ruchów. Dlatego są tak bliskie mojemu sercu.
Tańcem zajmuje się Pani zawodowo. Jako tancerka z mistrzowskimi tytułami trenuje Pani pary, ocenia innych jako sędzia międzynarodowych turniejów i jurorka Tańca z gwiazdami. A czy prywatnie często Pani tańczy?
Oczywiście, do tańca porywa mnie przystojniak – mój mąż – i tańczymy. Muszę przyznać, że Wojtek jest znakomitym tancerzem.
A na przyjęciach i imprezach inni mężczyźni porywają Panią na parkiet?
Zdarza się, ale nigdy nie ma to miejsca na początku imprezy. Wówczas panowie są jeszcze bardzo nieśmiali. Ale kiedy zabawa już się rozkręci, a w głowach troszkę zaszumi, nabierają odwagi i ruszają w moją stronę.
Odmawia im Pani?
Ależ skąd! Uwielbiam tańczyć i dlatego nigdy nie odmawiam.
Jest Pani mocno związana z rodziną. To się wynosi z domu, prawda?
Tak. Moi rodzice zawsze bardzo dbali, byśmy byli ze sobą blisko. Mam dwóch braci i czasami buntowaliśmy się przeciwko spędzaniu razem wszystkich świąt, ale teraz to doceniamy. Nie było Wigilii, której nie przeżyliśmy wspólnie, przy jednym stole. Zresztą ja też świetnie dogaduję się z dziećmi moich braci, a nawet dziećmi ich dzieci, czyli wnukami mojej mamy. Cieszę się, że mam tak dobre relacje z moją rodziną. To niezwykle cenne.
Marzy Pani o….?
To może wyda się śmieszne, ale choć podróżuję po całym świecie, to jeszcze nie widziałam piramid w Egipcie. Chciałabym je zobaczyć.
A myśli Pani o przeprowadzce do Warszawy?
Przyznaję, że był taki czas, kiedy bardzo poważnie to rozważałam. Nie da się ukryć, że to Warszawa jest miejscem największych możliwości. Gdybym tam mieszkała na stałe, miałabym pewnie więcej pracy, więcej pieniędzy. Na razie mieszkam jednak pod moim rodzinnym Olsztynem i nich tak zostanie. Tutaj czuję się bardzo dobrze, ale nie mogę ostatecznie powiedzieć, że nigdy nie przeniosę się do stolicy. Czas pokaże…
Ma Pani noworoczne postanowienia?
Nie mam i nigdy ich nie robię, bo nic z tego nie wynika. Jeśli chce się coś osiągnąć, to – moim zdaniem – wcale nie trzeba czekać do pierwszego stycznia. Postanawiać można wszystko i to w dowolnym momencie.
Skoro nie ma postanowień, to niech się spełniają marzenia!