Przyczyn nadwagi i otyłości jest wiele, ale generalnie tkwią one w dodatnim bilansie kalorycznym, czyli w nadwyżce ilości energii przyjmowanej wraz z pożywieniem nad energią wykorzystywaną przez organizm. Jeżeli przez dłuższy czas przyswajamy więcej kalorii niż spalamy, to przybieramy na wadze. Dlatego wielu specjalistów pytanych o skuteczną i niezawodną metodę odchudzania odpowiada krótko: JP – jedz połowę tego, co dotychczas! Kłopot jednak w tym, że wcale nie jest to łatwe. Przeszkodę, dla niektórych nie do pokonania, stanowi uczucie głodu. Nie mogąc mu się oprzeć, skazani są na niepowodzenie w walce ze zbędnymi kilogramami.
Ale nie ma sytuacji bez wyjścia. Hoodia Gordonii sprawi, że głód już nam nie przeszkodzi. Po prostu nie będziemy go odczuwać.
Hoodia z Afryki rodem
Hoodia (czytamy hudia, co fonetycznie z polskim chudnięciem świetnie koresponduje) to roślina od wieków rosnąca na kontynencie afrykańskim, ściśle w jego południowo-zachodniej części, na pustyni Kalahari. Jest mała, soczysta, należy do sukulentów, czyli roślin gromadzących wodę. Z wyglądu podobna do kaktusa, bardzo kolczasta, w smaku przypomina ogórek. Posiada właściwości, dzięki którym tubylcom udawało się odbywać długie wędrówki przez pustynne tereny, bez odczuwania głodu. Korzystali więc z tego daru natury, wiedząc, że spożywanie miąższu hoodii hamuje łaknienie. Kto wie, jak długo jeszcze ów kaktus znany byłby jedynie wędrownym ludom tamtego regionu, gdyby nie naukowa ciekawość.
Jeszcze w latach 30. ubiegłego wieku, tuż przed wybuchem II wojny światowej, rośliną zainteresował się holenderski antropolog badający życie i zwyczaje buszmenów. Hoodia, a dokładnie jedna z licznych odmian (jest ich na świecie ponad 30), Hoodia Gordonii, nie przestawała uczonych intrygować. Szukali odpowiedzi na pytanie, dlaczego ta właśnie roślina nie tylko zabija łaknienie i pragnienie, lecz także zmęczenie? Co takiego zawiera?
Długie laboratoryjne badania przyniosły w końcu odpowiedź.
Cząsteczka P 57 – wielka oszustka
Dopiero kilka lat temu udało się wyjaśnić tajemnicę działania hoodii. Rozwiązaniem zagadki okazała się nieznana dotąd cząsteczka, aktywna biologicznie, która oszukuje mózg i sprawia, że nie czujemy głodu. Sytość zapewnia dobre samopoczucie i nie prowokuje do sięgania po jedzenie, a to, jak wiadomo, jest zmorą wszystkich osób dbających o linię. Ten aktywny składnik kaktusa skutecznie i na wiele godzin tłumiący apetyt ochrzczono mianem cząsteczki P 57. To ona przekazuje komórkom nerwowym mózgu informację o stanie sytości. To zaś obniża apetyt i zwiększa spalanie zapasowego tłuszczu w procesach energetycznych organizmu. Konsekwencje są oczywiste: spadek wagi ciała i redukcja tkanki tłuszczowej bez żadnych skutków ubocznych i dyskomfortu spowodowanego zmaganiami z drażniącym głodem.
P 57 to glikozyd sterydowy, który – jak dowiedziono – nawet do 60 proc. zmniejsza ilość przyjmowanego pokarmu w ciągu doby. Za sprawą P 57 w podwzgórzu, czyli tej części mózgu, która reguluje automatyczne reakcje organizmu, podnosi się zawartość ATP. ATP – adenozynotrójfosforan, ATP-aza sodowo-potasowa reguluje wewnątrzkomórkową wymianę jodów potasu i sodu. Jest materiałem energetycznym, nośnikiem energii chemicznej między komórkami, bierze udział we wszystkich reakcjach metabolicznych, które wymagają dopływu energii.
Kaktus – supresant apetytu
Hoodię Gordonii nazywa się supresantem apetytu, czyli jego hamulcem. Hoodia zabija głód znacznie lepiej od glukozy, której działanie poniekąd naśladuje. Poziom glukozy we krwi jest bowiem głównym czynnikiem wyzwalającym uczucie głodu. Spadek poziomu glukozy oznacza wzrost apetytu, który maleje, gdy poziom glukozy rośnie. Informacje o cukrze we krwi przekazują mózgowi specjalne detektory. Rzecz jednak w tym, że nasz apetyt, czy jak kto woli głód, zależy nie tylko od glukozy. Ośrodek sytości w centralnym układzie nerwowym odbiera sygnały również od żołądka, dlatego m.in. czujemy się głodni w tych porach, o których zwykliśmy jadać posiłki. Dlatego tak ważna jest regularność jedzenia, a także dokładne przeżuwanie, ponieważ z tego też płynie do mózgu przekaz obniżający łaknienie. Wiemy jednak dobrze, że wzmożony apetyt bywa niekiedy indywidualną odpowiedzią na różne sytuacje, choćby stres. Ściśle wiąże się z psychiką i nie zawsze jest rzeczywistym sygnałem głodu. Najlepiej widać to podczas odchudzania, gdy sama świadomość koniecznych ograniczeń objawia się głodem.
Hoodia Gordonii ten problem likwiduje, umożliwiając ograniczenie przyjmowanych kalorii nawet o 1000, co przeciętnie stanowi połowę dziennego zapotrzebowania. Okłamując mózg, zapewnia go o sytości mimo ograniczenia spożycia posiłków. Eliminuje też kłopotliwe dla większości podjadanie pomiędzy posiłkami, przegryzanie, „zajadanie” nerwów i stresu będące jedną z niebagatelnych przyczyn tycia. Hoodia Gordonii sprawia, że nie tylko nie chce nam się jeść, ale też jemy mniej kalorycznie. Zyskuje na tym przemiana materii, a spalanie tkanki tłuszczowej jest szybsze.
Bez uszczerbku na zdrowiu
Odchudzaniu hoodią nie towarzyszą sensacje w rodzaju bezsenności czy przyspieszonej akcji serca. To działanie potwierdziły badania i testy kliniczne. Pierwszy miał miejsce 8 lat temu. Potwierdził dzienne zmniejszenie zapotrzebowania energetycznego o 1000 kalorii oraz znaczącą redukcję tkanki tłuszczowej. W ostatnich latach Hoodia Gordonii zyskała ogromną popularność, zwłaszcza w krajach, w których otyłość jest już problemem społecznym, jak choćby w USA. Popyt na hoodię i zawierające ją suplementy diety wzrósł jeszcze po programach telewizyjnych nadanych w 2004 roku przez amerykańską stację CNN. Rynkowy sukces skłonił niektórych producentów do zastępowania oryginalnej rośliny innymi odmianami kaktusa, a także doprowadził do podjęcia zdecydowanych działań w celu ochrony Hoodii Gordonii, należącej do gatunków zagrożonych wyginięciem. Już w 2004 roku opracowano dokument podporządkowujący zbiór i obrót handlowy kaktusem międzynarodowej kontroli. Akt ten podpisali w Bangkoku przedstawiciele 166 państw. Na straży hoodii stoi też rząd Republiki Południowej Afryki, sprawujący nadzór nad jej eksportem. Trzeba bowiem wiedzieć, że Hoodia Gordonii rośnie tylko na południu Afryki, a pełną dojrzałość osiąga dopiero po wielu latach.
A. J.