Doktor Julian Aleksandrowicz, osiągający dzięki holistycznemu traktowaniu człowieka znakomite rezultaty lecznicze, apelował, by nie odrzucać starych sposobów medycznych. Pisał: Pragnąc przetrwać jako rodzaj ludzki, winniśmy już obecnie podjąć działania, opierając się na wiedzy pokoleń, wiedzy zweryfikowanej przez współczesną naukę, by tym, co po nas przyjdą, zdrowiej, a więc i szczęśliwiej było żyć. Były to jednak lata siedemdziesiąte, królowała wiara w technologiczny rozwój medycyny, toteż słowa te przyjmowano sceptycznie, a po cichu się z nich wyśmiewano. Minęło ponad trzydzieści lat i wielu lekarzy z pokorą zaczyna spoglądać na metody lekarzy przyrodników.

 

Gorączka o wysokości 44 stopni!

Konieczność przyjrzenia się starym metodom termicznym wymusił wirus HIV. Choroba przezeń wywoływana, której pierwsze przypadki rozpoznano w USA w 1981 roku, szerzyła się w takim tempie, że w roku 1998 chorych na nią było 10 milionów osób, a od początku pandemii zmarło około 14 milionów. Próby wynalezienia skutecznego leku jak dotąd nie powiodły się, choć pracowały nad tym najbardziej renomowane zespoły badawcze. Nie wynaleziono skutecznych szczepionek profilaktycznych, zapobiegających zakażeniom, ani terapeutycznych, stymulujących odporność w już zakażonym organizmie.

Na razie spróbowano, czy organizm byłby w stanie pokonać wirusa sam, gdyby podnieść ciepłotę ciała powyżej wysokości krytycznej dla tego wirusa. Amerykanom udało się jako pierwszym wywołać u chorego temperaturę 42,5 stopnia i przywrócić go do życia już zdrowego, wirus HIV został unicestwiony. Ale na tym nie koniec, bo pacjent równocześnie uwolnił się od fizycznego uzależnienia od narkotyków – w wysokiej temperaturze jego organizm został oczyszczony z amin i peptydów, odpowiedzialnych za objawy związane z odstawieniem substancji uzależniającej.

Sposób ten podjęli też Rosjanie. Specjaliści pod kierownictwem Aleksieja Suwierniewa „podnieśli poprzeczkę” jeszcze o 1,5 stopnia, osiągając w ten sposób zasadniczy przełom w leczeniu wielu schorzeń onkologicznych, zapalenia wątroby, astmy, a także osób zakażonych wirusem HIV – donosiła „Niezawisimaja Gazeta”.

 

Hipertermia lecznicza

Zabieg jest oczywiście skomplikowany. Przed umieszczeniem w hipertermicznej wannie przygotowuje się pacjenta do zabiegu, podając mu preparaty zwiększające odporność tkanek na przegrzanie, podwyższa stężenie glukozy we krwi; rzecz w tym, że w trakcie zabiegu glukoza szybko „zostaje spalona” i istnieje niebezpieczeństwo ustania pracy mięśnia sercowego z powodu „braku paliwa”.

Pacjenta w stanie narkozy podłącza się do systemu tzw. sztucznej wentylacji płuc o wysokiej częstotliwości. Metodę tę opracowano w rosyjskim instytucie medycyny wojskowej. Czujniki kontrolują pracę serca, bioelektryczną aktywność mózgu, pracę wątroby i nerek; przez cewnik wprowadzony do pęcherza moczowego mocz nieustannie wyprowadzany jest z organizmu.

Temperatura ciała pacjenta podwyższa się gwałtownie – co najmniej o 1 stopień w ciągu 5 minut. I oto osiąga wielkość 44 st. C. Pacjenta wyjmuje się wówczas z wanny, do krwiobiegu wprowadza się oziębiony roztwór soli fizjologicznej, a głowę okłada termoforami z lodem. Trzeba zapobiec obrzękowi mózgu, jednemu z groźnych potencjalnych skutków ubocznych hipertermii.

Ciało pacjenta jest jaskrawoczerwone, niczym po wyjściu z fińskiej łaźni. Za pomocą specjalnej aparatury płuca oczyszcza się ze śluzu; dopiero teraz pacjent może swobodnie odetchnąć. Nie pamięta, co się z nim działo. Cały zabieg trwa około 40 minut. Nowosyberyjska metoda leczenia otrzymała nagrodę główną na Międzynarodowym Kongresie Anestezjologów w Montrealu. – Hipertermię można stosować nie tylko w celach leczniczych, ale także dla odnowy biologicznej. Jest ona bowiem wszechstronną metodą uzdrawiania, mającą wpływ na wszystkie układy naszego organizmu – twierdzą uczeni. Rzecz dotyczy możliwości istotnego przedłużenia życia ludzkiego i przedłużania okresu jego aktywności życiowej – pisze „NG”.

Wynikałoby z tego, że oto spełnia się odwieczne marzenie o eliksirze młodości. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jeden szkopuł. Opisuje się przypadki zakończone pomyślnie, nie wspominając o tych nieudanych, które musiały się zdarzyć, zanim lekarskie zespoły badawcze nauczyły się przywracać do życia człowieka poddanego tak ekstremalnym warunkom. Skala w termometrze kończy się na 42 stopniach dlatego, że powyżej tej temperatury białko ulega koagulacji, czyli mówiąc po prostu ścina się, a jest to proces nieodwracalny. Warto by wiedzieć, jak często udawało się tego uniknąć, nim metodę udoskonalono, a także czy i jaki wpływ mają na pozytywny wynik indywidualne cechy organizmu.

 

Michał Pliszka