Padaczka nie jest bardziej boska ani bardziej święta niż inne choroby, ale ma swoją przyrodzoną przyczynę... Hipokrates (400 r. p.n.e.)
Choć niewiele osób nigdy w życiu nie słyszało o padaczce, w istocie wiedza o tej chorobie jest we współczesnym społeczeństwie dość płytka. Wprawdzie – na szczęście – daleko odeszliśmy od przekonań, że epilepsja jest wynikiem opętania przez demony, lecz wciąż jeszcze przynajmniej jedna trzecia pytanych sądzi, że to choroba psychiczna, zakaźna albo też dziedziczna. Jakby tego było mało, w młodzieżowym slangu słowo „padaczka” albo nawet gorzej – „padaka” oznacza coś okropnego, beznadziejnego, nie nadającego się do użytku.
Co to takiego
Padaczka jest najczęściej występującą chorobą neurologiczną. Główną jej cechą jest okresowe pojawianie się tzw. napadów, będących efektem przejściowych zaburzeń czynności mózgu wskutek nagłych wyładowań bioelektrycznych w komórkach nerwowych. Na padaczkę cierpi w Polsce około 1 proc. populacji, czyli mniej więcej 400 tysięcy ludzi. W większości przypadków padaczka ujawnia się jeszcze u dzieci lub nastolatków, przed 20. rokiem życia.
Mimo nowoczesnych metod diagnostycznych w większości przypadków (około 80 proc.) medycyna nie potrafi określić czynnika wywołującego tę chorobę. Ten rodzaj epilepsji nazywa się skrytoobjawową. Istnieje padaczka objawowa, która pojawia się w następstwie chorób lub uszkodzeń mózgu, także w okresie płodowym. Padaczka, będąca skutkiem urazów okołoporodowych ujawnia się zwykle w ciągu pierwszych lat życia dziecka. Zapaść na epilepsję można także w wyniku zapalenia mózgu i opon mózgowych – dlatego na przykład tak ważne są szczepienia przeciwko odrze, mogącej niekiedy wywołać stany zapalne mózgu.
Padaczka nie musi towarzyszyć choremu całe życie, może być przejściowym epizodem. Zdarzają się też jednorazowe napady, które nigdy więcej się nie powtarzają.
Co nam się wydaje
Niestety, dość powszechne jest przekonanie, że epileptycy są całkowicie niezdolni do pracy. Pracodawcy nie są zatem skłonni do zatrudniania osób chorych, zdarzają się z tego powodu zwolnienia; z ankiet wynika, że są rodzice, którzy nie życzyliby sobie, żeby ich dziecko bawiło się czy przyjaźniło z dzieckiem chorym na padaczkę – ogólny brak wiedzy na temat epilepsji sprawia, że chorym, poddanym takiej społecznej izolacji, żyje się bardzo trudno.
Nic dziwnego, że cierpiący na padaczkę – albo ich rodzice, jeśli rzecz dotyczy dzieci – zatajają przed swoim otoczeniem fakt choroby. Tymczasem okazuje się, że chorych, którzy funkcjonują w społeczności normalnie i aktywnie, pracują, uczą się – leczyć jest o wiele łatwiej. Chorzy na epilepsję mogą uprawiać sport, z wyjątkiem dyscyplin ekstremalnych i pływania. Z drugiej strony błędem jest też roztaczanie nadmiernej ochrony nad epileptykami – mowa oczywiście o postawach uzależniających chorego od opieki i uniemożliwiających mu samodzielne życie.
Wiedzieć więcej
Ważna jest przynajmniej podstawowa wiedza o tej chorobie, taka, która umożliwi traktowanie chorych w sposób racjonalny i wolny od uprzedzeń. Ludzi z epilepsją nie wolno – i nie ma powodu – izolować. Musimy wiedzieć, że padaczka nie jest chorobą zaraźliwą ani dziedziczną. Dziedziczy się jedynie niski próg pobudliwości komórek nerwowych mózgu. A to jeszcze nie oznacza wystąpienia choroby. Jest pewna ilość czynników, które mogą sprzyjać pojawieniu się napadów padaczkowych u osób z taką predyspozycją. Od czasu do czasu media podają sensacyjne wieści o japońskich kreskówkach, mających powodować padaczkę u dzieci. Istotnie, u ludzi z takim właśnie niskim progiem pobudliwości komórek nerwowych pewne bodźce świetlne mogą wywołać napad – na przykład światło z migoczącego monitora telewizyjnego lub komputerowego, z pulsujących lamp stroboskopowych na dyskotekach, po wyjściu z ciemnego pomieszczenia na mocne słońce. Napad może także być wynikiem zmian hormonalnych pod koniec cyklu miesiączkowego u kobiet, niedotlenienia, braku snu, stanów gorączkowych, zaburzeń gospodarki wodno-elektrolitowej organizmu (odwodnienia).
Pierwsza pomoc
- nie powstrzymujemy drgawek na siłę
- staramy się ochronić głowę chorego przed urazami (np. uklęknąć za głową chorego i przytrzymać ją mocno między kolanami)
- jeśli chory wymiotuje, układamy go na boku (pamiętajmy o ochronie głowy)
- rozluźniamy pasek i kołnierzyk, aby ułatwić oddychanie
- nie wkładamy niczego między zęby (wielu ratowników utraciło w ten sposób palce – chorzy zaciskają szczęki z ogromną siłą)
- zachowujemy spokój, pogotowie wzywamy tylko wtedy, kiedy napad nie mija po 2–3 minutach
Napad padaczkowy jest dla organizmu ogromnym wysiłkiem. Osoba po napadzie może mieć problem z mówieniem, kojarzeniem, wstaniem z pozycji leżącej i samodzielnym chodzeniem, dlatego zawsze trzeba delikatnie i taktownie zaoferować pomoc. Naturalnie, nie powinno się zostawić takiej osoby samej sobie, warto jednak wiedzieć, że chorzy po przejściu napadu mogą mieć pretensje do osoby udzielającej pierwszej pomocy – na przykład za rozluźnienie garderoby, a także za pochopne wezwanie pogotowia. Kiedy chory odzyskuje przytomność, wiele zależy od naszego taktu i refleksu: zawsze należy wyraźnie powiedzieć osobie chorej, kim się jest i co się właśnie wydarzyło.
Marianna Królikowska
* * *
Słynni chorzy
Z pewnością na padaczkę cierpiał wybitny rosyjski pisarz Fiodor Dostojewski, a także Lenin, który zachorował w ostatnim roku życia i zmarł wskutek ataku, trwającego niemal godzinę. Na podstawie źródeł historycznych sądzi się, że chorować mogli Juliusz Cezar, Sokrates, Napoleon, być może też św. Brygida, św. Teresa z Avila i Joanna D’Arc.
Święty Walenty
Włoski biskup i męczennik z III wieku ma pod swoją opieką nie tylko zakochanych – patronuje także chorym na epilepsję. Ludowa nazwa padaczki, i to w całej Europie, brzmi właśnie „choroba świętego Walentego”. Dlaczego właśnie temu świętemu przypisano pieczę nad chorymi na padaczkę, nie wiadomo. Historia jego życia – jeśli nawet przyjmiemy, że istniał jeden święty o tym imieniu, a nie dwóch – nie wykazuje związków z tą akurat chorobą. Kult świętego Walentego dość żywy był w średniowiecznych Niemczech, stąd być może teoria o zbieżności brzmienia imienia „Walenty” z niemieckim czasownikiem „fallen” – padać. Tak czy inaczej – 14 lutego, czyli Walentynki, to w Polsce także Dzień Osób Chorych na Padaczkę.