Na wydaną właśnie Pani płytę „Miłości ślad” fani czekali aż 11 lat. Długo!
Rzeczywiście, sporo czasu minęło, ale zapewniam, że nie siedziałam przez te wszystkie lata bezczynnie. Sporo jeździłam z koncertami po świecie. Najnowsza płyta jest zróżnicowana, ale piosenki są – jak zwykle u mnie – melodyjne. Śpiewam o życiu, o tym, co czujemy i jacy jesteśmy.
Jaki był najważniejszy moment w Pani karierze?
Bardzo często wracam do początków. Gdy zaczynałam, nie myślałam, że zostanę prawdziwą piosenkarką. Pierwsze wejście do studia, założenie słuchawek – to było ogromne przeżycie. W 1984 roku w Opolu zaśpiewałam piosenkę „Muzyka twoje imię ma” Jarka Kukulskiego. Bardzo ciepło zostałam przyjęta przez publiczność i to był moment, gdy zostałam zawodową piosenkarką. Kilka dni wcześniej stanęłam przez komisją, w której zasiadał prof. Aleksander Bardini. Zdałam wtedy egzamin, który pozwolił mi występować na najważniejszych estradach. Profesor powiedział potem, że jak ma się w gardle takie greckie cytryny jak ja, to będzie dobrze. Śpiewanie zawsze dawało mi dużo radości, ale chyba dawniej łatwiej mi było istnieć na rynku – nie miałam tego obciążenia, które czuję teraz.
Na czym to uczucie polega?
Zauważyłam, że im dłużej trwa moja kariera, tym większą mam tremę. Czuję, że ludzie oczekują ode mnie więcej. Kiedyś w zespole Prometheus, w którym zaczynałam, było nas więcej. Teraz wychodzę sama i muszę przez dwie godziny zainteresować publiczność.
Jak Pani spędza wolny czas?
Jestem domatorką. Mieszkam w Poznaniu, mam dom i ogród, w którym bardzo lubię sadzić krzewy i różne rośliny. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła kupić nowe sadzonki. Bardzo mnie to relaksuje i uspokaja. Ogród ma już 19 lat, ale zawsze można coś w nim zmienić.
Nie zachowuje się Pani jak gwiazda.
Jesteśmy z mężem zwyczajnymi ludźmi: robię zakupy, sprzątam, gotuję. W piątki, soboty i niedziele – nigdy mnie nie ma, bo wtedy koncertuję. W domu lubię przebywać w swoim świecie, który tworzą książki i muzyka. Sporo czasu zajmuje mi też korespondencja. Do naszego studia przychodzą listy zaadresowane: „Eleni, Poznań” albo „Najwspanialsza piosenkarka greckiego pochodzenia w Polsce – Eleni” – raz też taki list przyszedł. Ludzie czekają na parę słów ode mnie albo proszą o podpis na płycie.
Polacy są coraz starszym społeczeństwem. Jak pani sobie radzi z upływającym czasem?
Nie robię niczego wielkiego, żeby utrzymać formę. Dużo spaceruję, a dwa razy w tygodniu jeżdżę na pływalnię. Ćwiczenia w wodzie trwają 45 minut. Wracam do domu tak przyjemnie zmęczona.
Co Pani mówi osobom w jesieni życia?
Trochę im śpiewam, a potem rozmawiamy. Ci ludzie są często bardzo smutni i samotni – czekają na swoje dzieci i wnuki, które nie zawsze mają dla nich czas. Od momentu, gdy zaczynam śpiewać, widzę uśmiech na ich twarzach. Regularnie ich odwiedzam w święta i z okazji ich uroczystości. Ciągle pytają: „A gdzie nasza Eleni?”. Ja nie tylko dostaję, ale też biorę od nich sporo pozytywnych emocji.
Co można powiedzieć ludziom, którzy stracili sens życia?
Życie przyspieszyło i wielu ludzi czuje się niepotrzebnych. Każdy człowiek musi jednak pracować nad sobą. Ciągłe narzekanie niczego nie zmieni. Chodzę twardo po ziemi i wiem, że ludziom jest ciężko finansowo. Wszyscy potrzebują bycia z drugim człowiekiem, wsparcia duchowego. Sąsiad sąsiadowi też może pomóc – czasami ważna i potrzebna okazuje się zwyczajna rozmowa. Każdy powinien znaleźć sposób na swoje życie – nie można się poddawać, należy rozwijać zainteresowania i realizować marzenia. Nie osiadać – świat ma zawrotne tempo, ale nie można się bać na przykład komputera.
Jak Pani dba o zdrowie?
Nigdy nie paliłam papierosów, długo nie korzystałam też z usług kosmetyczki. Powiedziałam sobie, że nigdy nie zrobię żadnych operacji plastycznych. Za daleko to wszystko poszło. Gdy ktoś uległ wypadkowi i takie zabiegi są konieczne – zgoda, ale po co poprawiać sobie coś, co jest zdrowe? To nie dla mnie.
A dieta?
Najlepsza dieta to nie przejadać się i zachować umiar, a ostatni posiłek jeść najpóźniej o godz. 19.00. Staram się jeść dużo sałatek, ale lubię słodycze. To jest problem. Nie umiem sobie odmówić czekolady i ciasta. Walczę z tym bardzo, ale nie mam silnej woli…
Jakie polskie potrawy smakują Pani najbardziej?
Lubię naleśniki i najróżniejsze pierogi, a najbardziej – pierogi z serem lub owocami. Smakują mi też placki ziemniaczane, bigos, gołąbki. A z rzeczy mniej jarskich? Za tradycyjnym polskim schabowym po prostu przepadam!
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Stach Antkowiak