Jak oceniają statystyki, chrapie około 40 proc. kobiet i nawet 80 proc. mężczyzn. Oczywiście ekspresja chrapania bywa różna: od delikatnych dźwięków, które cichną przy zmianie ułożenia ciała, do bardzo głośnych. Spośród 8 milionów chrapiących Polaków najczęściej zdarza się to osobom otyłym, w starszym wieku, pijącym alkohol i palącym papierosy.

 

Przyczyny chrapania prawie zawsze są laryngologiczne. Dziś na szczęście już je znamy i z chrapaniem potrafimy sobie skutecznie radzić. Rozmawiamy na ten temat z dr. Michałem Michalikiem, specjalistą laryngologiem z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej w Warszawie.

 

– Na czym polega chrapanie?

– Podczas snu mięśnie podniebienia miękkiego rozluźniają się, a gdy ciało jest ułożone na plecach – język cofa się do tyłu. W ten sposób kanał nosogardła i gardła ulega zwężeniu. Przy pewnych anomaliach anatomicznych, takich jak: przerost nasady języka, przerost języczka czy zbyt wiotkie i wydłużone podniebienie miękkie – warunki dla przepływu powietrza stają się jeszcze trudniejsze. Musi ono przeciskać się do płuc, wirując przy tym. Właśnie wtedy powstaje ten charakterystyczny odgłos, nazywany chrapaniem. Jego głośność może dochodzić nawet do 70 decybeli – to tyle, co przy pracy traktora albo młota pneumatycznego.

Reklama

 

– Ludzie sądzą, że to w nosie tkwią przyczyny chrapania.

– Bo są również przyczyny nosowe, chociażby skrzywiona przegroda czy polipy. Ale mają one drugorzędne znaczenie, podobnie jak defekty anatomiczne dotyczące kształtu żuchwy. Główne przyczyny tkwią w gardle. Żeby doszło do chrapania i nocnych bezdechów z przyczyn nosowych, nos musiałby być całkowicie niedrożny. Przy jego niepełnej niedrożności te problemy nie występują.

 

– Czy chrapanie odbija się na zdrowiu?

– Oczywiście. I to przede wszystkim na zdrowiu osoby chrapiącej, a nie tych, które są skazane na jej towarzystwo. Chrapanie męczy i uniemożliwia wysypianie się. Z chrapaniem wiążą się zaburzenia oddechowe – zmniejszenie liczby wdechów, ich skrócenie, a także okresy bezdechu – które prowadzą do przewlekłego niedotlenienia organizmu. A to wszystko skutkuje permanentną sennością, bólami głowy, spadkiem aktywności fizycznej i intelektualnej, kłopotami z koncentracją, osłabieniem libido czy depresją. Odbija się też na sprawności układu sercowo-naczyniowego, grożąc nadciśnieniem tętniczym i przerostem prawej komory serca. Dość częstą dolegliwością ludzi cierpiących na nocne bezdechy jest bezwiedne oddawanie moczu w czasie snu. Poza tym, nie można zapominać o społecznych konsekwencjach tego problemu: gorszej efektywności pracy i różnego rodzaju wypadkach, a nawet rozkładzie rodziny.

 

– Czy z chrapaniem wiąże się jakaś diagnostyka?

– Tak. Prace nad nią trwają od dziesięcioleci, a uczestniczą w nich nie tylko laryngolodzy, ale również interniści i neurolodzy. Duże znaczenie ma tu dokładnie zebrany wywiad, również od najbliższych, i badanie laryngologiczne połączone z endoskopią jam nosa. Natomiast badania dodatkowe prowadzi się w czasie snu. Są pracownie z łóżkami, na których pacjenci – po podłączeniu do specjalnej aparatury – zapadają w sen fizjologiczny – tzn. bez podania jakichkolwiek środków nasennych. Ci ludzie są tak zmęczeni, że na ich zaśnięcie wcale nie trzeba czekać. A gdy już śpią, aparatura rejestruje: wysycenie hemoglobiny tlenem, częstość oddechów, poziom potencjałów z kory mózgowej itp. Monitoring pozwala ocenić zaburzenia wywołujące chrapanie. Taka diagnostyka jest dostępna zarówno w placówkach publicznych, jak i niepublicznych. Są też tzw. pracownie „mobilne”, które przyjeżdżają pod wskazany adres i montują „zestaw” w sypialni. No i wreszcie jest to, co ja stosuję u moich pacjentów, czyli testy paskowe. Przykleja się je przed snem na górnej wardze, a one – w sposób chemiczny – zapisują liczbę bezdechów.

 

– Jak leczy się chrapanie?

– Leczenie chrapania ma swoją kilkuwieczną historię. A metodami powszechnie stosowanymi od ponad stu lat, nie jestem ich zwolennikiem, są przeróżne operacje polegające na wycinaniu tkanek miękkich stanowiących przeszkodę dla wdychanego powietrza; likwiduje się np. łuki podniebienne czy języczek. To metody skuteczne, ale okaleczające. Ich nieodłącznym powikłaniem – które pozostaje już na całe życie – jest zarzucanie treści pokarmowej do nosa: podczas jedzenia część pokarmu przedostaje się do przełyku i dalej do żołądka, a część wydobywa się nosem na zewnątrz.

Ogromny dyskomfort stwarza również sama rana pooperacyjna i jej długotrwałe gojenie się, a potem – obecność blizn.

Alternatywą dla tych operacji, również nie polecaną przeze mnie, są reklamowane w przychodniach i mediach aparaty do wspomagania oddychania w czasie snu – tzw. cepapy. Jest to nic innego jak pompa z rurą, niczym trąbą słonia i maską na gumie, którą zakłada się na twarz. Pompa tłoczy powietrze pod ciśnieniem. Taki aparat nie rozwiązuje problemu, ponieważ nie działa przyczynowo. Natomiast z życia osoby chrapiącej czyni udrękę, ponieważ jest ona przykuta do „trąby”. „Trąba” jej zawsze towarzyszy. I – co najdziwniejsze – te aparaty są refundowane w ramach funduszu zdrowia, natomiast za zabiegi, które ja wykonuję – pacjent musi płacić z własnej kieszeni.

 

– Na czym polega leczenie, które Pan stosuje?

– Tworzę plastykę podniebienia miękkiego metodą tzw. terapii bipolarnej. Polega ona na niskotemperaturowej -80 st.C – koagulacji tkanek podgrzewanych falami o wysokiej częstotliwości i precyzyjnie ustalanym zakresie. Zabieg jest mało inwazyjny i bezkrwawy, a wykonuje się go ambulatoryjnie. Po wcześniejszym miejscowym znieczuleniu podniebienia miękkiego wprowadza się w nie kilkakrotnie specjalną końcówkę i za każdym razem pozostawia na parę sekund. Wszystko to trwa około trzech kwadransów. W wyniku koagulacji dochodzi do ściągnięcia, a tym samym podniesienia i usztywnienia struktur, które ograniczały drożność kanału nosogardła i gardła w czasie snu. Po zabiegu pacjent może odczuwać niewielki miejscowy ból i dyskomfort – podobny do odczuwanego w lekkiej anginie – który jednak łatwo ustępuje pod wpływem powszechnie dostępnych środków przeciwbólowych, takich jak pyralgina, ibuprofen czy paracetamol. A jeść można już po godzinie. Początkowo trzeba tylko wystrzegać się pikantnych i bardzo gorących potraw oraz produktów o ostrych krawędziach, np. frytek czy chipsów. Niewskazane są też napoje gazowane, a wysokoprocentowy alkohol – jest wręcz zabroniony i to przez 2 tygodnie. Natomiast po ukończenia zabiegu pacjent nie ma temperatury, normalnie mówi i normalnie funkcjonuje. Może zaraz wracać do pracy. Jeśli był śpiewakiem operowym – powinien jednak wziąć przynajmniej miesięczny urlop.

 

– Czy terapia bipolarna całkowicie eliminuje chrapanie?

– Nie mogę zagwarantować, że wszystkie dolegliwości ustąpią od razu. Czasem pierwszy zabieg eliminuje tylko bezdechy. Dlatego zawsze zastrzegam sobie prawo wykonania po około 2 miesiącach drugiego zabiegu, który jest już tylko korektą kosmetyczną tego pierwszego, ale daje efekt zdecydowany. Jednak wielu pacjentów przestaje chrapać bez takiej korekty.

 

– Jaka jest dostępność tej metody?

– Do niedawna byłem monopolistą. Uwolniłem od chrapania ponad 700 osób. Ale wiem, że kilku laryngologów w Polsce uczy się wykonywania tych zabiegów.

 

Rozmawiała lek. med. Grażyna Dziekan