Kiedy ktoś mówi, że ma depresję, to raczej przyznaje się do chwilowego obniżenia nastroju i przygnębienia, do typowego psychicznego „dołka”, a nie do zaburzeń psychicznych wymagających leczenia. Tymczasem we współczesnym świecie systematycznie wzrasta liczba zachorowań na depresję, a prognozy mówią, że odsetek chorych może wynieść niebawem od kilkunastu do nawet 20 proc. Obliczono, że co roku ok. 100 mln osób na całym świecie szuka z tego powodu pomocy u specjalistów. Niepokojąca wydaje się tendencja, że depresja dosięga ludzi coraz młodszych, nawet dzieci w wieku szkolnym i młodzież, podczas gdy za grupę wiekową najbardziej na nią podatną uważało się zwykle osoby 30–50 letnie, zwłaszcza kobiety.

 

Termin „depresja” w powszechnym odczuciu nie brzmi groźnie, chociaż choroba ta miewa też formy cięższe, połączone z próbami samobójczymi i w wielu przypadkach prowadzi do inwalidztwa, wyklucza z normalnej aktywności.

Inaczej jest ze schizofrenią. Występuje ona co prawda znacznie rzadziej, dotyczy tylko 1 proc. populacji i nie wykazuje tendencji zwyżkowej, ale już samo słowo napawa nas lękiem. Przywodzi na myśl ponure szpitale, drastyczną wstrząsową terapię i chorych o nieprzewidywalnych, zagrażających otoczeniu reakcjach.

Jaka jest prawda o tych obu groźnych społecznie chorobach, co oferuje nam współczesna medycyna w walce z nimi, a co sami możemy zrobić dla naszych bliskich, którym przytrafiła się któreś z tych schorzeń?

 

Rozmawiamy o tym z dr Barbarą Sęp-Kowalikową.

 

Powiedziała pani doktor, że wolałaby rozmawiać tylko o depresji. Dlaczego?

Bo jest łatwiejsza i wdzięczniejsza w leczeniu od schizofrenii. A poza tym jest to choroba, w której pacjent ma poczucie, że dzieje się z nim coś złego i zazwyczaj sam szuka naszej pomocy. O ile kiedyś ludzie wstydzili się przyznać do wizyt u psychiatry, to dzisiaj traktują je na ogół tak jak wizyty u lekarza innej specjalności, np. stomatologa czy chirurga. Jest to zjawisko bardzo pozytywne. Depresję udało się oswoić w świadomości społecznej, co jest zasługą edukacji prozdrowotnej i propagandy. Dzięki temu również osiągamy lepsze wyniki leczenia – czasem pierwszy epizod depresyjny staje się jedynym, więcej się nie powtarza.

Schizofrenia jest o wiele bardziej złożona i trudna do rozpoznania. Jej początki niekiedy bardzo przypominają depresję. W tej chorobie pacjentowi brakuje świadomości zaburzeń. Dopiero w trakcie leczenia prowadzimy edukację, która wyczula chorego na stany odbiegające od normy i pozwala mu zgłosić się do lekarza w przewidywaniu nawrotu choroby.

 

Depresję, pomijając uwarunkowania genetyczne i uboczne działania niektórych leków, łączy się z długotrwałym stresem powstającym wskutek nieradzenia sobie z problemem czy sytuacją. Czy stres tak mocno wpisany w nasze codzienne życie sprzyja również schizofrenii?

Istnieje wiele koncepcji wyjaśniających przyczyny choroby. Jedna z nich mówi o wewnętrznej genetycznej podatności na stres i zranienie ujawniającej się w ekstremalnych sytuacjach. Ową skłonność tłumaczy się nieprawidłową równowagą biochemiczna w mózgu.

Reklama

 

„Schizofrenia jest chorobą uleczalną” – tak głosi plakat widniejący przy wejściu do gabinetu pani doktor. Czy rzeczywiście? Przecież schizofrenia ma charakter nawracający.

I w tej chorobie, podobnie jak w depresji, zdarzają się jednak przypadki pojedynczych epizodów psychotycznych. Pacjent tylko raz w życiu doświadcza objawów schizofrenii, które już nigdy nie powracają.

W społecznej świadomości schizofrenia jest synonimem czegoś nieuleczalnego, wręcz beznadziejnego. Chcemy jednak – i stąd optymistyczne przesłanie plakatu – zmienić podejście do chorób psychicznych w ogóle. W ostatnich dziesięcioleciach w psychiatrii dokonał się niebywały postęp. U nas w Polsce, niestety, pokutuje jeszcze stary model leczenia ze szpitalami psychiatrycznymi tworzonymi w celu izolacji ludzi chorych od tej części społeczeństwa, która uważa się za zdrową. To tworzy określony uraz psychiczny – proszę zwrócić uwagę na zdecydowanie negatywną konotację związaną z nazwami takich ośrodków, jak Kocborowo czy Tworki. Kojarzy się z nimi coś strasznego – zbiorowisko ludzi wyrzuconych poza margines, wegetujących w trudnych warunkach, odrzuconych przez rodzinę. W tych szpitalach spotkać można jeszcze osoby przebywające tam od czasów wojny, które naprawdę nie mają już dokąd pójść, nawet jeśli zdołamy je przywrócić do jakiegoś funkcjonowania społecznego. Większość przez długie lata nie była leczona takimi metodami, jakimi dysponujemy współcześnie i które oferujemy pacjentom, którzy teraz zachorują.

W psychofarmakologii dokonał się niemal rewolucyjny postęp i znacznej części chorych naprawdę potrafimy pomóc tak, by włączyli się do normalnego życia.

 

Dlaczego rozpoznanie schizofrenii bywa trudne?

Pierwsze objawy bywają niekiedy bardzo nietypowe, nieuchwytne i podstępne. Młody człowiek, bo najczęściej schizofrenia ujawnia się w okresie pokwitania, przerywa naukę, przestaje dbać o swój wygląd i porządek w otoczeniu, nie wychodzi z pokoju. Czasem początkiem jest depresja przechodząca następnie w objawy psychotyczne. Dzisiaj nawet dość często podejrzewa się depresję i stwierdza jej objawy, a dopiero później pojawiają się objawy psychotyczne, wytwórcze. Pacjent opowiada, że słyszy głosy, że wszyscy są przeciwko niemu, że ludzie nawet obcy z niego się śmieją, on zaś zna ich myśli. To są czytelne sygnały choroby, lecz nie zawsze mamy z nimi do czynienia. Czasem chory prezentuje po prostu dziwne zachowania: traci zainteresowanie sprawami, które wcześniej go zajmowały, zarzuca swoje ulubione hobby, manifestuje obojętność, a potem też wrogość wobec rodziny, twierdzi, że nie jest dzieckiem swoich rodziców. Gama możliwych reakcji jest ogromna, a ich kwalifikacja i ocena wymaga specjalistycznej diagnozy. Ta zaś okazuje się niekiedy trudna, bo pierwsze objawy, bardzo niespecyficzne, mogą być łączone z okresem dojrzewania i przypisywane typowym dla tego etapu życia przejawom buntu. Na właściwą diagnozę może naprowadzić informacja o rodzinnym obciążeniu chorobą psychiczną. Ale choroba pojawia się nie tylko wskutek uwarunkowań genetycznych. Jej rozpoznanie u młodego człowieka często oznacza szok dla najbliższych.

 

Od nich tymczasem zależy chyba najwięcej, to znaczy zarówno szybkie rozpoczęcie leczenia, jak i stworzenie odpowiedniej atmosfery wokół chorego. Znane nam z filmów i literatury postaci schizofreników – artystycznych czy naukowych geniuszy otoczone były przyjaźnią i zrozumieniem. Schizofrenia to – tak się kiedyś mawiało – choroba królewska. Przesadny strach i odrzucenie choremu na pewno nie pomogą.

Najbliższe otoczenie ma wiele do zrobienia. I wtedy, gdy rodzina jest chorobowo obciążona, a także wówczas, gdy bliscy dostrzegą np. u nastoletniego dziecka zachowania odbiegające od normy. Oczywiście, przyjazna postawa rodziny nie gwarantuje wyleczenia, ale zawsze wspomaga terapię.

Nie jest prawdą dawna teoria o schizofrenii jako o wczesnej demencji prowadzącej do całkowitego otępienia. Przeczy temu aktywność wielu pacjentów, ich udane życie zawodowe. Warunkiem jest właściwe postępowanie terapeutyczne, przy czym skutki terapii nie zawsze dają się przewidzieć. Czasem barierą okazuje się nietypowa reakcja na leki i lekoodporność, co zmusza do podejmowania kolejnych prób. Mam jednak masę przypadków, w których chorzy świetnie sprawdzają się w życiu i nawet najbystrzejsze oko psychiatry nie jest w stanie dostrzec u nich czegoś, co kiedyś nazywano defektem schizofrenicznym. Teraz zresztą unika się tego określenia.

 

A zatem – schizofrenię można jednak wyleczyć?

Pamiętajmy, że jest ona chorobą przewlekłą, co znaczy, że mimo podawania leków dochodzi do nawrotów lub zaostrzeń procesu chorobowego. Wymaga to okresowej hospitalizacji, zmiany leków lub skorygowania ich dawek. Istnieje pewne podobieństwo schizofrenii i cukrzycy, gdyż w obu chorobach nie można „odstawić” leku. Diabetyk musi dostawać insulinę, aby utrzymać optymalny poziom glukozy w organizmie. W schizofrenii też nie można zaprzestać stosowania medykamentów, trzeba przyjmować dawki podtrzymujące, zwykle mniejsze niż podczas dużej kuracji. Inaczej bowiem leczy się ostre objawy psychotyczne, inaczej natomiast przebiega leczenie podtrzymujące, oparte na najmniejszej dawce specyfiku, zapobiegającej nawrotowi choroby z ostrymi objawami. Leki antypsychotyczne z grupy neuroleptyków są stosowane od lat 50. ubiegłego wieku. Nowoczesne, tak zwane atypowe, są naprawdę znakomite. Przemysł farmaceutyczny angażuje ogromne środki w badania nad nowymi specyfikami, a coraz szersza wiedza na temat mózgu i jego biochemii, przewodnictwa dopaminowego, niesie nadzieję na coraz skuteczniejsze medykamenty. Wcześniej nie znano aktywnego leczenia biologicznego, poprzestawano na izolacji chorego i elektrowstrząsach, śpiączkach insulinowych.

Schizofrenia to jest grupa schorzeń, które łączy podobieństwo obrazu klinicznego, przewlekłość przebiegu i dekompensacja – chorzy nie są w stanie funkcjonować społecznie i rodzinnie. Znamy co prawda przypadki schizofrenii, w której chory dokonuje wielkich naukowych odkryć lub osiąga artystyczne sukcesy, ale są też inne, gdy mimo wysiłków lekarzy pacjent nie jest w stanie podjąć zawodowej aktywności. Nie ma chęci zadbać o siebie ani prowadzić normalnego trybu życia.

Schizofrenia, najczęstsza choroba psychiczna naprawdę jest trudna, niejednolita i niełatwa do leczenia.

 

Mówi się o schizofrenii, odwołując się do etymologii samego terminu, jako o rozpadzie osobowości – umysłu i serca. Jakie objawy wypada uznać za najbardziej charakterystyczne?

W schizofrenii mamy do czynienia z tzw. objawami wytwórczymi, zaliczanymi do pozytywnych, czyli z omami i urojeniami, wskazującymi na chorobę psychiczną, której istnienie stwierdzi każdy lekarz, niekoniecznie psychiatra. Drugą grupę objawów stanowią objawy negatywne, polegające na abulii i adynamii, manifestujące się brakiem ochoty do pracy, zadbania o siebie, do jakiejkolwiek aktywności. Taki chory najchętniej pozostawałby w łóżku, rezygnując z jedzenia, mycia. Schizofrenia osłabia też funkcje poznawcze – myślenie, uwagę. Wszystkie te zaburzenia, ujawniające się w różnym stopniu, mieszczą się właściwie w każdym rozpoznaniu schizofrenii. Najłatwiej leczy się objawy wytwórcze. Przy pomocy leków jesteśmy w stanie wyeliminować omamy i urojenia. Ale czasem chory, już bez urojeń, funkcjonuje źle. Często – schizofrenia zaczyna się zazwyczaj w okresie dojrzewania – przerywa naukę lub pracę, nie chce kontynuować wcześniejszych wysiłków. Załamanie linii życiowej, zdanie się na pomoc rodziny oznacza ogromne koszty społeczne, prowadzi do inwalidztwa.

 

Jaką filozofię postępowania z chorymi lansuje dzisiejsza medycyna?

Kraje zachodnie, stojące od nas lepiej ekonomicznie, odeszły od dużych specjalistycznych szpitali psychiatrycznych na rzecz niewielkich oddziałów w szpitalach ogólnych, a przede wszystkich oddziałów dziennych, do których pacjent dochodzi, nie zrywając więzi ze środowiskiem rodzinnym. Nierzadko zresztą sama rodzina jest patogenna i chory zachowuje jej psychotyczne wzorce, chociaż, oczywiście, zachorowania zdarzają się i w tak zwanych zdrowych rodzinach. My, lekarze, nie stworzymy choremu ani nowego domu, ani rodziny. Musimy go przystosować do funkcjonowania w tych warunkach, w jakich żyje. Co możemy zrobić? Istnieją hostele, do których na pewien czas przenosi się pacjenta, by poza jego własnym środowiskiem, mógł samodzielnie funkcjonować. To w polskich warunkach forma jeszcze mało popularna.

Sytuacja ekonomiczna naszego kraju nie pozwala mieć nadziei na szybką likwidację typowych szpitali psychiatrycznych. Będą one zapewne jeszcze długo istniały. Oddziały dzienne są dobrym rozwiązaniem. Wcale nie muszą być przeznaczone tylko dla chorych psychotycznych. Mogą oferować wielostronną pomoc i oddziaływanie nie tylko psychiatryczne.

 

Anna Jęsiak

* * *

Czy to depresja?

Zmiany zachowania obserwowane w depresji polegają na spowolnieniu wszelkiego rodzaju aktywności, płaczliwości, mimice wyrażającej smutek. Rzadziej – zamiast spowolnienia – występuje pobudzenie ruchowe i niepokój.

Osoba cierpiąca na depresję jest w stanie opisać zespół subiektywnych zmian w swoim zachowaniu. Zmiany te dostrzega również otoczenie:

  • uczucie smutku, straty, odczuwanie bezsensu i bezwartościowości życia, chęć śmierci
  • poczucie winy
  • utrudnienie i spowolnienie procesów myślenia
  • trudności w koncentracji uwagi, zapamiętywaniu i przypominaniu sobie prostych faktów
  • uczucie wewnętrznego napięcia i niepokoju, bezsenność, rozdrażnienie i złość.

 

Ryzyko schizofrenii

Na schizofrenię równie często chorują mężczyźni i kobiety. Pierwszy epizod u mężczyzn występuje pomiędzy 15 a 25 rokiem życia; u kobiet – między 25 a 35.

Ryzyko zachorowania na schizofrenię przez dziecko obojga chorych rodziców wynosi 50 proc. Gdy chore jest jedno z rodziców, ryzyko wynosi 18 proc. Kiedy chorują krewni drugiego stopnia, to prawdopodobieństwo wystąpienia choroby wynosi 2,5 proc. Gdy choruje dziecko, to istnieje 12 proc. prawdopodobieństwo, że zachorują też rodzice i 14 proc., że choroba dotknie też rodzeństwo. Te dane przemawiają za rolą środowiska rodzinnego w ujawnianiu się schizofrenii.

 

Przynajmniej jeden z objawów

Przez większość czasu trwania epizodu psychotycznego utrzymującego się przez co najmniej miesiąc (lub przez pewien czas przez większość dnia) obecny jest przynajmniej jeden objaw z jednej z dwóch grup:

Grupa I

  • Słyszenie echa swoich myśli, nadawanie myśli na odległość.
  • Urojenia owładnięcia, oddziaływania lub wpływu odnoszące się do ciała lub ruchów kończyn, a także określonych myśli, działań i wrażeń; spostrzeżenia urojeniowe.
  • Omamy słuchowe komentujące zachowanie pacjenta lub dyskutujące o nim między sobą w trzeciej osobie; inne typy omamów słuchowych pochodzących z jakiejś części ciała.
  • Inne urojenia, np. łączność z obcymi z innego świata, możność kontrolowania pogody.

Grupa II

  • Utrzymujące się omamy jakiegokolwiek typu, o ile występują każdego dnia co najmniej przez miesiąc i towarzyszą im urojenia.
  • Neologizmy, przerwy lub wtrącenia w tok myślenia powodujące niespójność i mówienie nie na temat.
  • Zachowanie katatoniczne – podniecenie, zastyganie w bezruchu lub woskowa giętkość, negatywizm, mutyzm i stupor.
  • Objawy negatywne, takie jak apatia, ubóstwo mowy i wybuchowość lub niedostosowane reakcje emocjonalne.