Czerwone wino zwiększa szanse na szczupłą sylwetkę! Umiarkowane picie alkoholu poprawia spalanie tłuszczów! Czerwone winogrona chronią przed rakiem piersi i chorobami serca! Czerwone wino podwyższa poziom „dobrego” cholesterolu! >Kilka lat temu z nieukrywaną radością dowiedziałem się, że pismo naukowe poświęcone zagadnieniom medycyny – znany na całym świecie „Lancet” – opublikowało artykuł dotyczący korzystnego wpływu alkoholu na organizm. No, bez przesady, może nie każdego alkoholu i nie w każdej ilości, ale zawsze.

 

Otóż znalazła potwierdzenie obserwowana od lat reguła rządząca kuchnią francuską. Serwowane w niej dość tłuste specjały, że wspomnę tylko o pasztecie sztrasburskim z gęsich wątróbek, najrozmaitszych serach (Francja produkuje więcej gatunków sera niż rok liczy dni!), mięsiwach (w tym baraninie), jakoś nie wywołują u Francuzów ponadprzeciętnego zagrożenia miażdżycą i chorobami serca. Dlaczego? Czyżby tajemnica tkwiła w regularnym pijaniu wina do posiłków?

 

Właśnie tak! Umiarkowane picie alkoholu poprawia spalanie tłuszczów i podnosi poziom tak zwanego „dobrego” cholesterolu (HDL). A prym wiedzie napój w kolorze krwi, czyli czerwone wino z winogron. Dzięki zawartości flawonidów i antyutleniaczy nie dopuszcza ono do stopniowego zamykania się naczyń wieńcowych. To oznacza, że czerwone winogrona chronią nie tylko przed rakiem piersi, o czym już było wiadomo wcześniej, ale także przed chorobami serca – co potwierdziły badania naukowców z Uniwersytetu Wisconsin, przeprowadzone na zwierzętach i ludziach. Dotychczas sądzono, że taki skutek wywołuje jedynie aspiryna, która jednak nie do końca korzystnie wpływa na żołądek i podnosi poziom adrenaliny.

Reklama

 

Lekarze przestrzegają jednak przed przesadą. Maksymalna dawka czerwonego wina nie powinna przekraczać 200 ml dziennie, co odpowiada dwu kieliszkom – w sam raz porcji do obiadu.

 

A właśnie! Czy powinno się popijać w trakcie jedzenia? Jak zwykle istnieją dwie szkoły – na tak i na nie. Przeciwnicy utrzymują, że wszystkie płyny rozcieńczają soki żołądkowe, co zmniejsza ich skuteczność w procesie trawienia. Jednak czerwone wino nie tylko nie ma takiego działania, ale wręcz pobudza wydzielanie soków trawiennych. Oczywiście, nie namawiam zagorzałych abstynentów do rzucania się w szpony nałogu w imię poprawy stanu zdrowia, a pijących do folgowania sobie bez umiaru. Natomiast wszystkim doradzam zasadę mego przyjaciela: „dobre wino nie jest złe”. Tkwi w niej odwieczna prawda – wino powinno być naprawdę dobre. Jeśli nasza wiedza w tym zakresie nie wykracza poza Egri Bikaver – zdajmy się na fachową obsługę w sklepie z winami (na szczęście pojawia się ich coraz więcej!) i nie ściskajmy zbyt kurczowo portfela, co nie znaczy, że musimy rzucać się od razu na Chateaux Talbot z roku 1945 (tzw. rocznik nieśmiertelny) czy Chateaux Petrus z roku 1983. Po powrocie do domu pamiętajmy o kilku zasadach: czerwone wino pasuje najlepiej do dziczyzny, wołowiny i baraniny (choć rygory w tym względzie ostatnio jakoś słabną); jego temperatura nie może przekraczać 18 st. C (przy winie młodym – 13 st. C); butelka powinna być otwarta na godzinę przed podaniem, aby wino zdążyło „pooddychać”; napełnia się nim kieliszki (najlepiej gdy są z cieniutkiego bezbarwnego szkła) do trzech czwartych objętości; butelki – nawet z najszlachetniejszym trunkiem – nie stawiamy na stole, pośród dań i zastawy, lecz po nalaniu wina do kieliszków odstawiamy ją na stolik lub szafkę.

 

Jeśli zastosujemy się do powyższych wskazówek, czerwone wino odda nam to, co ma najlepszego – swoją magiczną duszę przepełnioną słońcem winnic i całą alchemię zawartą w procesie jego powstawania.

 

Zdecydowanie odradzam picie – zwłaszcza ciężkiego wytrawnego wina – osobom cierpiącym na częste bóle głowy, a także przyjmującym leki nasenne i antydepresyjne, leki nasercowe – głównie pochodne nitrogliceryny, leki obniżające ciśnienie, przeciwbólowe na bazie narkotyków i antybiotyki. W tym ostatnim wypadku lepiej przeczekać kurację i dopiero po niej delektować się smakiem najlepszych trunków z Bordeaux, Burgundii, Kalifornii, a nawet... Bułgarii (tak, tak, przy odrobinie szczęścia można trafić na całkiem niezłe bułgarskie wina!). I pamiętajcie Państwo: wypijany codziennie kieliszek wina z czerwonych winogron zmniejsza ryzyko chorób serca aż o 40 procent. Połączcie dbanie o siebie z odrobiną przyjemności.

 

K.S.

…………

Reklama

 

French Paradox

 

  • We Francji, przy wysokim spożyciu tłuszczów nasyconych oraz stężeniu cholesterolu w surowicy, podobnym jak np. u mieszkańców USA, występuje niska umieralność z powodu CHD, czyli wieńcowej choroby serca. Tej anomalii nie można wyjaśnić, porównując wpływ pozostałych czynników ryzyka takich jak ciśnienie krwi, współczynnik ciężaru ciała czy palenie tytoniu. Paradoks ten można, choćby częściowo, tłumaczyć wysokim spożyciem wina.
  • Wśród składników pożywienia, które zdaniem niektórych badaczy należy brać pod uwagę przy próbie wyjaśnienia French Paradox, należy wymienić: niskie spożycie produktów zawierających laktozę, wysokie spożycie czosnku i oliwy z oliwek oraz antyoksydacyjnych witamin, czyli A, C i E.
  • Istotną różnicą pomiędzy czerwonym i białym winem jest to, że czerwone zawiera co najmniej dziesięć razy więcej polifenoli. W procesie produkcji czerwonego wina fermentacji alkoholowej są poddawane całe winogrona, łącznie ze skórką i pestkami, podczas gdy przy białym winie nasiona i skórka są usuwane przed fermentacją. Zawartość polifenoli w czerwonym winie wynosi 2–3 g/l. Wśród polifenoli zawartych w winie 20% stanowi katechina i jej estry z kwasem gallusowym, 50% polimery katechiny (proantocyjanidyna i tanina), 20% antocyjanina, 5% flavonole i 5% inne związki.
  • Dowiedziono, że umiarkowana konsumpcja alkoholu wpływa korzystnie na potencjał fibrynolityczny organizmu. Znaleziono pozytywną współzależność pomiędzy umiarkowanym spożyciem alkoholu a stężeniem w osoczu endogennego aktywatora plasminogenu t-PA (jest to proteaza seryny, która odgrywa kluczową rolę w regulacji wewnątrznaczyniowej fibrynolizy).