Cukrzyca typu drugiego jest jedną z najpowszechniejszych chorób czasów współczesnych. Jest chorobą cywilizacyjną, siejącą powolne, lecz nieuchronne spustoszenie w organizmie. Prowadzi do licznych patologii zarówno w makro-, jak mikroskali. Wyniszcza, znacznie obniża komfort życia, a poprzez powodowanie wielu schorzeń towarzyszących, takich jak np. choroby serca czy nerek, często staje się przyczyną śmierci. Jest to więc choroba bezlitosna, taka, której można, a nawet trzeba się obawiać. Tym bardziej że lekarze twierdzą, iż cukrzyca jest chorobą nieuleczalną.
W lekarskim słowniku w odniesieniu do cukrzycy takie słowo jak wyleczenie po prostu nie istnieje. Zostało wykreślone i zapomniane. Zdaniem Thomasa Smitha, autora kontrowersyjnej, ale jakże odkrywczej książki pt. Insulin: Our Silent Killer („Insulina: nasz cichy zabójca”) całkiem niesłusznie. Bo jak wynika z osobistych doświadczeń Smitha, z cukrzycą typu drugiego można sobie poradzić i bezpowrotnie jej się pozbyć pod warunkiem, że zastosujemy się do kilku żelaznych i niezbywalnych zasad.
Smith dowodzi, że od momentu, gdy zachorowania na cukrzycę typu drugiego zaczęły lawinowo narastać, powstał cały przemysł, który do dziś – przez dziesiątki lat – z faktu tego czerpie niebagatelne zyski. Gdyby nagle okazało się, że cukrzycę drugiego typu daje się leczyć, wiele firm farmaceutycznych po prostu mogłoby zbankrutować. Przez lata doszło bowiem – najpierw w USA, obecnie na całym świecie – do cichego porozumienia między lekarzami a firmami produkującymi leki przeciwcukrzycowe. Ci pierwsi – utrzymuje Thomas Smith – twierdzą, że cukrzycy w zasadzie wyleczyć nie można; drudzy natomiast dostarczają środków umożliwiających chorym dalsze życie, ale bez perspektywy na skuteczne wyleczenie.
Co powoduje cukrzycę typu drugiego?
Zdaniem Thomasa Smitha istoty tej choroby – wbrew powszechnie przyjętym poglądom – wcale nie stanowi nadmiar cukru we krwi, lecz trwała deregulacja gospodarki tłuszczami. Wystąpienie cukrzycy typu drugiego w jej wymiarze epidemicznym wiąże on z rynkową ekspansją przemysłowo wytwarzanych spożywczych tłuszczów roślinnych. Tłuszcze te – tanie oleje sojowe, rzepakowe, słonecznikowe – w masowej sprzedaży w USA pojawiać się zaczęły w latach 30. XX wieku. Niedługo potem poczęła narastać fala zachorowań na cukrzycę typu drugiego.
Z rynku ginęły oleje: kokosowy, lniany, rybi (jak najbardziej zdrowe), a w ich miejsce – niesione na skrzydłach zmasowanej reklamy – wchodzić zaczęły najróżniejszego rodzaju margaryny. W zastraszającym tempie zaczęła też wzrastać liczba pacjentów, u których zdiagnozowano cukrzycę.
Smith twierdzi, iż w cukrzycy typu drugiego – przynajmniej w jej początkowym stadium – wcale nie mamy do czynienia z niedostatkiem insuliny w organizmie. Zwykle – w przypadłości tej – ilość insuliny jest prawidłowa, a problem polega na tym, iż dla organizmu nie wynikają z tego żadne konsekwencje. Glukoza znajdująca się we krwi nie jest wchłaniana do komórek. Powodem tego nie jest jednak niezdolność trzustki do wyprodukowania odpowiedniej ilości insuliny, lecz to, iż glukoza nie może przeniknąć do komórek. Dzieje się tak, dlatego iż – na skutek spożywania niewłaściwych rodzajów tłuszczów – błony komórkowe stają się nieprzepuszczalne dla glukozy i to niezależnie od tego, ile dodatkowej insuliny chcielibyśmy organizmowi dostarczyć. Kluczem do opanowania cukrzycy typu drugiego jest zatem nie cukier, lecz tłuszcz. Gdy spożywamy odpowiednie tłuszcze, problem nadmiaru cukru we krwi po pewnym czasie znika.
Właśnie dlatego Smith uważa, iż cukrzyca typu drugiego jest w pełni uleczalna (sam kiedyś na nią cierpiał, a teraz jest zdrowy), co ma o tyle znaczenie, iż cierpi na nią aż 95 proc. diabetyków. Zasadniczą sprawą jest przestrzeganie odpowiedniej diety, przy czym szczególną uwagę należy zwrócić na to, jakie spożywa się tłuszcze i oleje. Naprawę układu kontroli cukru we krwi – jak stwierdza – „dokonuje się (...) wprowadzając do jadłospisu czyste, korzystne dla zdrowia tłuszcze i oleje w miejsce wyglądającej nieskazitelnie, ale toksycznej (...) mieszanki w atrakcyjnych plastykowych pojemnikach, jaką można znaleźć na półkach naszych supermarketów. Należy spożywać wyłącznie olej lniany, rybi i od czasu do czasu z wątroby dorsza, aż do momentu, kiedy poziom cukru w krwiobiegu zacznie się stabilizować. Następnie należy włączyć do diety zdrowe oleje, takie jak masło, olej kokosowy, oliwa z oliwek i tłuszcz zwierzęcy”.
Dieta ma jeszcze znaczenie dodatkowe, komórki mięśniowe potrzebują dużo energii, czyli cukru. Jednak gdy trafią do nich wynikające ze złych nawyków żywieniowych niewłaściwe tłuszcze, komórki te stają się „głuche” na zawiadującą gospodarką cukrową insulinę. Gdy we krwi wzrasta poziom glukozy, trzustka uwalnia ten hormon, on jednak nie ma jak poinformować komórek mięśniowych, bo otaczający je tłuszcz blokuje insulinowe receptory – miejsca, do których „stuka” insulina. Skutek: glukozy w komórkach brakuje, natomiast w krwiobiegu jest jej w nadmiarze.
W następnej fazie leczenia – pisze Smith – „pod lekarskim nadzorem trzeba stopniowo wycofywać wszystkie doustne środki hipoglikemiczne oraz pozostałe leki przepisane w celu przeciwdziałania niekorzystnym efektom ubocznym tych pierwszych. (...) Wskazane jest spożywanie niewielkich i częstych posiłków (w tym pokarmów bogatych we włóknik), wykonywanie ćwiczeń po posiłkach oraz unikanie wszelkich cukrów. (...) Prognoza jest zachęcająca i wygląda następująco: szybki powrót do zdrowia (...) w okresie od kilku miesięcy do roku”.
Tyle w swojej sensacyjnej książce Thomas Smith. Jeśli oczywiście – stosując się do jego zaleceń – można w taki sposób pozbyć się tej wyniszczającej cały organizm choroby, warto zastosować jego roczną kurację. Cokolwiek moglibyśmy tu radzić, eksperymenty w tej dziedzinie niech pozostaną pod kontrolą specjalistów diabetologów. Ci – jak wynika to z naszej prywatnej sondy – mają na temat poglądów pana Smitha zdania podzielone.
Wit Romanowski