Z jaką potrawą piwo się w Polsce najoczywiściej kojarzy? Oczywiście z mięchem i kapuchą – odpowiedzą nasi rodzimi Europejczycy, krzywiąc grymaśnie nos. Tymczasem jest to znakomita, zdrowa kompozycja, byle do mięsa dodać chrzanu. Ułatwia on bowiem trawienie białek zwierzęcych i usprawnia całą przemianę materii. Zrozumiałe więc, że zalecany jest przy chorobach wątroby i woreczka żółciowego. A jeśli dodać do tego, że uprawiany blisko ziemniaków uodpornia je na choroby, łatwo pojąć, skąd się wzięło przekonanie, że siła chrzanu przechodzi na ludzi, co go jedzą.
Działanie chrzanu świetnie znała polska wieś i korzystała z jego właściwości konserwujących. Sok z korzenia dodany do mleka powoduje, że nie zsiada się ono podczas burzy i w ogóle hamuje jego zbyt szybkie kwaśnienie, natomiast osełka masła owinięta liśćmi chrzanu wolniej jełczeje. Pokrojone korzenie rozłożone w spiżarni zapobiegają psuciu się przetworów, a dodane do kiszonych ogórków – ich mięknięciu. Suszony chrzan noszony w kieszeni niweluje działanie promieniowania np. żył wodnych, a sok zmieszany z octem wybiela piegi.
Posiada właściwości rozgrzewające, toteż okłady z tartego chrzanu przynoszą ulgę w bólach korzonków i nerwobólach, przy reumatyzmie, rwie kulszowej itp., oraz bakteriobójcze – syrop z niego pomaga przy zapaleniu oskrzeli i kaszlu.
Jest więc szczególnie potrzebny zimą (ma dużo witaminy C) i jeść go należy nie tylko w połączeniu z burakami (choć oczywiście nic nie zastąpi wspaniałej, wonnej, własnoręcznie przyrządzonej ćwikły), ale także pod inną postacią. Na przykład plasterki smażone na miodzie. A wiosną młode liście dodawać do sałatki, mają wtedy największą moc i fenomenalnie uodporniają organizm.
Wiesława Kwiatkowska