Z prof. dr. hab. Andrzejem Kryszewskim rozmawia Anna Jęsiak
– Panie profesorze, przez długie lata chorobę wrzodową żołądka i dwunastnicy przypisywaliśmy obciążeniom genetycznym, używkom, zwłaszcza papierosom, stresom, nieregularnemu odżywianiu. A teraz dowiadujemy się, że chorobę powoduje infekcja wywołana przez bakterię, Helicobacter pylori.
– Czynniki, jakie od dawna uznawaliśmy za szkodliwe dla zdrowia, bo sprzyjające powstawaniu choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy, nadal „są w mocy”. Kilkanaście lat temu okazało się jednak, że do powstania wrzodów przyczynia się bakteria.
Ta bakteria była znana od ponad 100 lat. Ale rosyjski uczony, który ją opisał, sądził, że ma ona coś wspólnego z kiłą. Próbowano nawet zwalczać ją środkami stosowanymi w leczeniu kiły. Dopiero w latach 80. XX w. dwaj uczeni z Australii, Marshall i Warren, opisali bakterię, a jeden z nich nawet ją połknął, aby obserwować reakcję organizmu. W następnych latach udowodniono, że większość – 90 proc., a nawet więcej wrzodów dwunastnicy i znaczny (50–60) procent wrzodów żołądka ma związek z tą bakterią. Wykazano również, że tak zwana eradykacja bakterii, czyli jej usunięcie z przewodu pokarmowego, eliminuje nawroty wrzodu albo bardzo je ogranicza. Jeżeli chorych na wrzód dwunastnicy leczy się w sposób typowy, to przynajmniej raz w roku mają nawrót choroby. Usunięcie bakterii natomiast sprawia, że nawroty nie występują wcale albo pojawiają się tylko u 4 osób na 100.
– Wykrycie zależności choroby wrzodowej od bakterii uznaje się za rewolucję w medycynie.
– To na pewno jest rewolucja, aczkolwiek zakażenie bakterią nie jest jedyną przyczyną choroby wrzodowej. Wyzwaniem dla nauki jest teraz praca nad ostatecznym ustaleniem, jak to się dzieje, że mimo ogromnego rozpowszechnienia bakterii, jedne osoby jej ulegają, a inne – nie. W społeczeństwach Zachodu, a więc w krajach wysoko rozwiniętych, odsetek zakażonych sięga 40 proc., w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, Afryki i Azji jest 70–80 proc. zakażonych. Liczba ta rośnie wraz z wiekiem populacji. Ok. 10 proc. dzieci jest już zainfekowanych bakterią. Lekarze są zgodni, że u dzieci powinno się przeprowadzić leczenie, jeżeli oczywiście występują symptomy choroby. U starszych prawdopodobieństwo zakażenia rośnie. Ale sama infekcja nie oznacza choroby wrzodowej! Większość ludzi zakażonych Helicobacter pylori nie cierpi na chorobę wrzodową i wcale nie musi na nią zapaść.
– Nosimy więc bakterię w sobie i nawet o tym nie wiemy. Możemy ją mieć i być człowiekiem ogólnie zdrowym albo „wrzodowcem”, choć na wrzody zdarza się chorować i bez udziału Helicobacter pylori. Jak dochodzi do zakażenia i co sprzyja powstawaniu choroby?
– Bakteria ta najpewniej towarzyszy człowiekowi od tysięcy lat. Teraz dopiero dowiedziono jej związku z chorobami wrzodowymi. Obecnie trwają szczegółowe badania, wkraczające już w biologię molekularną, w cząsteczkę. Helicobacter pylori kryje ciągle sporo tajemnic, a nad ich zgłębieniem pracuje dziś cały świat. Jeszcze nie wiemy, dlaczego jedni „nosiciele” chorują, a inni zakażeni nie mają dolegliwości. Nie odkryto też, które elementy bakterii są odpowiedzialne za uszkodzenie błony śluzowej. Okazuje się, że pewne szczepy Helicobacter pylori są bardziej „zjadliwe”, że istnieją geny związane z bakterią i wtedy ludzie zakażeni częściej chorują niż inni. Ale o wystąpieniu choroby decyduje też indywidualna odporność organizmu, czyli tak zwany czynnik gospodarza. A do tego dochodzą okoliczności zewnętrzne, przede wszystkim sytuacja socjalno-ekonomiczna. Nieprzestrzeganie elementarnych zasad higieny, zanieczyszczenie wody pitnej, ubóstwo, życie w dużych skupiskach zwiększa ryzyko zakażenia. Bardziej narażone są na nie również pewne grupy ludzi, na przykład ci, którzy wykonują badania endoskopowe i mają kontakt z zakażonym materiałem. Przypuszcza się, że źródłem zakażenia może też być mięso i niektóre zwierzęta, ale główną drogą przedostawania się bakterii do organizmu człowieka są brudne ręce.
– Co jeszcze wiemy o tej bakterii?
– Pod mikroskopem wygląda malowniczo. Ma witki, którymi wczepia się w błonę śluzową. Lubi środowisko kwaśne i lokuje się w miejscach, gdzie jest największa kwasowość. Posiada też mechanizmy obronne. Żyjąc w środowisku kwaśnym, chroni się przed niszczącym działaniem kwasu, otaczając alkaliczną ochronną mgiełką, dzięki której kwas nie stanowi dla niej zagrożenia. Helicobacter pylori wnika w śluz pokrywający błonę śluzową, powodując jej stan zapalny. Nie zawsze jednak prowadzi do uszkodzenia, o czym już mówiliśmy. Bakteria wydziela wiele enzymów, które uszkadzają nabłonek żołądka lub dwunastnicy, powodując nadżerki, a następnie wrzody. Nie ma dowodów na to, że Helicobacter pylori odpowiada jeszcze za schorzenia innych organów, choć pojawiają się rozmaite przypuszczenia i szuka się go wszędzie.
– Czy lepiej wiedzieć, że się już ma tę bakterię w sobie, czy lepiej żyć w nieświadomości? Czy warto poddać się badaniu na okoliczność obecności Helicobacter pylori, nawet jeśli nam nic nie dokucza?
– W aptekach kupić można testy serologiczne i samemu je przeprowadzić. Ale dodatni wynik wcale nie świadczy o obecności bakterii w danej chwili. Bakterii może już nie być, a pozostały przeciwciała, jak po chorobie zakaźnej. Te testy mają charakter jedynie orientacyjny i nie dają podstawy do ewentualnego rozpoczęcia leczenia. Dobre, lecz kosztowne są testy oddechowe, które w Polsce wykonuje się tylko w paru ośrodkach. Pozostałe metody to badania gastroskopowe, a więc inwazyjne. Nigdzie na świecie nie prowadzi się zresztą masowych badań w związku z Helicobacter pylori, aby leczyć wszystkich zainfekowanych – miliony ludzi w poszczególnych krajach! Na Zachodzie przeważa w tej chwili zasada, że nie powinno się szukać bakterii, jeżeli nie przewiduje się leczenia przeciwbakteryjnego, eradykacji. A jest ono krótkotrwałe, lecz agresywne wobec przewodu pokarmowego. Polega na podaniu antybiotyków i leku hamującego kwasotę treści żołądkowej. Niekiedy niesie ze sobą powikłania.
Czujność nowotworowa nakazuje jedynie przeprowadzanie gastroskopii w przypadku wrzodów żołądka – przed rozpoczęciem leczenia i po jego zakończeniu.
– Czy odkrycie Helicobacter pylori w roli najpoważniejszego sprawcy chorób wrzodowych żołądka i dwunastnicy rewolucjonizuje też profilaktykę tych chorób? Wspomnieliśmy już o czynnikach tradycyjnie uznawanych za szkodliwe. Szkodzi stres, nieregularne jedzenie i błędy żywieniowe, szkodzi nikotyna. Nic się niby nie zmieniło, ale siła argumentów jest mniejsza. Powie ktoś: skoro to Helicobacter pylori winien jest wrzodom, to ani nałogi, ani nieracjonalne odżywianie nie mają większego znaczenia.
– Papierosy bez wątpienia szkodzą – u palaczy nawroty choroby wrzodowej są zdecydowanie częstsze. Stres wpływa niekorzystnie i to nie tylko na układ pokarmowy. Nieregularne spożywanie posiłków fatalnie odbija się na naszym zdrowiu, sprzyja też innym chorobom układu trawiennego. Podkreślamy znaczenie spokojnego jedzenia – bez pośpiechu – i dokładnego żucia pokarmów.
Odkrycie Helicobacter pylori nie przekreśla zatem pewnych fundamentalnych prawd i zaleceń. Faktem jest natomiast, że dziś przywiązujemy już mniejszą wagę do ścisłej diety i reżimowych ograniczeń stosowanych dawniej w leczeniu. W ostrym okresie choroby wrzodowej stosuje się naturalnie ograniczenia dietetyczne, ale trwa to raczej krótko. Potem nie zalecamy pokarmów, o których sam chory wie, że mu szkodzą, a także tych, które zazwyczaj skreśla się z jadłospisu osób cierpiących na wrzody. Unikać należy potraw tłustych, rozdymających, płynów gazowanych.
– Trwają intensywne badania nad szczepionką przeciwko Helicobacter pylori. Czy jej wynalezienie uwolni nas raz na zawsze od chorób wrzodowych?
– Co pewien czas pojawiają się entuzjastyczne doniesienia, że szczepionka jest już prawie gotowa, ale przecież jeszcze wciąż nie wiemy, jakie elementy bakterii miałaby zwalczać. Optymiści wierzą, że szczepionka położy kres chorobom wrzodowym. Ma ona z pewnością przyszłość. Konieczne jest też stałe poszukiwanie nowych, bardziej skutecznych leków przeciwbakteryjnych. Zarówno Helicobacter, jak i inne bakterie uodporniają się na konkretne antybiotyki i stają się oporne w leczeniu. Ale pamiętajmy o grupie chorób, które nie są związane z bakterią. To przede wszystkim schorzenia o genezie polekowej – do powstania wrzodów żołądka przyczynić się mogą niesterydowe leki przeciwzapalne, głównie aspiryna i jej pochodne.
– Dziękuję za rozmowę.