W medycynie ery nowożytnej przełomowym odkryciem stały się antybiotyki, leki zwalczające infekcje bakteryjne. A odkryto je około 60 lat temu, kiedy w stosunkowo krótkim czasie uczeni poznali liczne substancje niszczące różne szczepy mikrobów.
W początkach ery antybiotykowej dla uzyskania znakomitego rezultatu wystarczyły znikome dawki farmaceutyków, które w błyskawicznym tempie zwalczały najróżniejsze rodzaje bakterii infekujących tkanki lub narządy. Do pewnego czasu doskonałe efekty dawały z obecnego punktu widzenia śmieszne dawki leków bakteriobójczych podawanych w aptekarsko odmierzanych tysiącach jednostek międzynarodowych (j.m.). Obecnie te same leki, aby w ogóle miały jakąkolwiek siłę rażenia należy podawać w dawkach sięgających dziesiątków milionów j.m.! Bakterie po prostu uodporniły się lub zdążyły tak się zreformować, że wytworzyły związki unieczynniające antybiotyki. Nie jest to niczym dziwnym w myśl panującej w biologii zasady, że wszystko co żyje, chce stworzyć następne pokolenia. W efekcie problem niewrażliwości na antybiotyki dotyczy ogromnych terenów znajdujących się w promieniu 100–150 km od wielkich fabryk farmaceutycznych produkujących leki antybakteryjne.
Z tego powodu dochodzi do barterowej wymiany produktów mającej na celu zabezpieczenie własnej populacji! Co więcej, szereg bakterii w XXI wieku wykazuje pełną niewrażliwość na wszystkie antybiotyki, co w szczególny sposób dotyczy infekcji śródszpitalnych, np. w zakażeniach spowodowanych pałeczkami ropy błękitnej, okrężnicy czy wszechobecnymi gronkowcami. Pozbycie się takiego paskudztwa jest wyjątkowo trudne. Często nie pomagają standardowe metody dezynfekcji i trzeba zrywać podłogę, kafelki, a nawet wymieniać tynki.
Mało się o tym mówi i pisze, a wewnątrzoddziałowe zakażenia śródszpitalne w skali roku powodują śmierć tysięcy ludzi. Lekarze w tego typu przypadkach są prawie bezradni, zwłaszcza że problem antybiotykooporności dotyczy nie tylko osób z obniżoną odpornością, a leczenie środkami niszczącymi bakterie likwiduje w organizmie populację drobnoustrojów wielce pożytecznych w wielu procesach toczących się wewnątrz jelit, takich jak chociażby synteza witaminy K niezwykle ważna w mechanizmach krzepnięcia krwi.
W tym jednym wielkim nieszczęściu, pojawia się jednak i nadzieja. Mowa o znanych nauce od wielu lat bakteriofagach, czyli zjadaczach bakterii. Stanowią one – jak się okazuje – nieoceniony oręż służący do pobicia mikrobów ich własną bronią, o czym się ostatnio doświadczalnie przekonano.
Bakteriofagi są niezwykle małymi wirusami, które potrafią żerować na drobnoustrojach, a jednocześnie nie są chorobotwórcze dla człowieka. Potrafią wniknąć do ciała bakterii wykorzystując dość podobną procedurę do tej jaką bakteria atakuje nas, ludzi. Z chwilą, gdy dochodzi do wewnątrzkomórkowego zagnieżdżenia faga przejmuje on całkowite władanie nad mikrobem. Dzieje się tak dlatego, że intruz wstrzykuje wirusowe DNA do wnętrza jądra bakterii. Gdy do tego dojdzie najeźdźca staje się wyłącznym władcą. Przejmuje wówczas pełną kontrolę nad procesami życiowymi opanowanej jednostki i zniewala ją do pracy na własną korzyść. Ostatecznym efektem natarcia jest zmuszenie opanowanego fagiem żywiciela do produkcji i namnażania kolejnych zastępów intruza. Proces ten przebiega do czasu, gdy wytworzone kopie zajmują całe ciało bakterii. Wówczas młodym fagom zaczyna robić się zbyt ciasno i zbyt głodno. Rozrywają więc ścianki mikroba, uśmiercają go i wędrują w poszukiwaniu kolejnego łupu. Namnażanie kopii przebiega w błyskawicznym tempie aż do czasu, gdy zginie ostatnia bakteria, co oznacza również kres istnienia faga i jego kopii. Ale ta wybiórcza niestety procedura ma miejsce w stosunku do ściśle określonego (dla konkretnego bakteriofaga) typu mikroba.
Z powodu liczniejszych szczepów drobnoustrojów niewrażliwych na leki, przed bakteriofagami rysuje się wspaniała przyszłość! Opracowano już opatrunki zawierające w składzie fagi niszczące gronkowce, niezwykle skuteczne przy leczeniu trudno gojących się ran. W fazie zaawansowanych badań klinicznych są aerozole donosowe i dotchawicze likwidujące zakażenia układu oddechowego. Należy sądzić, że w niedługim czasie fagi staną się podstawowym składnikiem płynów odkażających przeznaczonych do użytku wewnątrzszpitalnego, czy dla wyjaławiania publicznych sanitariatów, z których wyprą obecnie stosowane niekiedy szkodliwe związki chemiczne.
Jednakże zastosowanie tej formy leczenia w zakażeniach wewnętrznych nie jest jeszcze do końca rozwiązane, z uwagi na konieczność zbadania reakcji zachodzących na styku fag–układ immunologiczny człowieka. Ponadto bakterie istniały na ziemi miliony lat przed pojawieniem się na niej człowieka. Natura w tym czasie wytworzyła szereg pasożytów bakterii (tzw. profagów), na które mikroby się radykalnie uodporniły, nawet je goszczą w nieczynnej formie w swoim wnętrzu. W związku z tym badania wielu firm biotechnologicznych ogniskują się na procesach modyfikacji kodu genetycznego leczniczych bakteriofagów, co daje możliwość ich opatentowania. Efekt końcowy, jeśli będzie pozytywny – wiedzie do niewyobrażalnych zysków. To taka „dolina krzemowa” w medycynie.
Scenariusz ten ma pełne szanse powodzenia. Dokonałoby się następne wielkie odkrycie, może najważniejsze od 50 lat!
Dr med. Jan NIżnikiewicz