Jak to się dzieje, że jest Pan zawsze uśmiechnięty?

To zapewne kwestia charakteru. Są ludzie pogodni, z optymizmem patrzący na świat i dostrzegający w innych ludziach więcej rzeczy pozytywnych, niż negatywnych, więcej dobrego, niż złego. Taki właśnie jestem, może trochę naiwny. Ale mimo wszystko wolę być nieco naiwny, niż przesadnie poważny, podejrzliwy i nieufny. Lubię uśmiechać się do świata, zamiast się na niego obrażać albo się go bać.

 

Ma Pan receptę na sukces?

Po tylu latach pracy chyba już wiem, na czym to polega. Ale recepta jest trudna do zrealizowania. O sukcesie zaledwie w jednej trzeciej decyduje szczęście, poparte jednak ciężką pracą, ogromnym wysiłkiem i dyscypliną. Kolejna część to po prostu dar, czy jak kto woli – talent, z którym się rodzimy, a potem rozwijamy wrodzone zdolności. Do tego ważni są jeszcze ludzie, których spotykamy na swojej drodze.

 

Ogląda Pan filmy ze swoim udziałem?

Oczywiście, bo przecież chcę wiedzieć, jak ostatecznie prezentuje się grana przeze mnie postać, jak potraktowali ją na przykład montażyści. Nie ukrywam, że bardzo lubię serial „Ranczo” i siebie w nim również.

 

Co uważa Pan za swoje największe osiągnięcie życiowe?

Syn to zdecydowanie mój największy sukces.

 

Poszedł w pana ślady...

Nie do końca. Jako dziecko wprawdzie próbował swoich sił w aktorstwie, ale najwidoczniej nie była to jego bajka. Ostatecznie wybrał dziedzinę pokrewną. Poszedł w ślady mojej żony, a swojej mamy. Kończy wydział montażu w łódzkiej filmówce.

Reklama

 

Jaki jest Artur Barciś prywatnie?

O to należałoby zapytać moją żonę. Myślę, że skoro wytrzymała ze mną 25 lat, to chyba jednak nie jest tak źle. Jestem pogodnym, raczej miłym i niekonfliktowym facetem. Do tego lubię gotować i w domu to ja jestem głównym kucharzem.

 

A jaką kuchnię Pan preferuje?

Przede wszystkim warzywną, ale mięso też lubię. Staram się gotować zdrowo. To ważne dla mnie i mojej rodziny.

 

Gdzie i w jaki sposób najchętniej Pan odpoczywa?

W swoim domu pod lasem, gdzie jest cisza, spokój i moje zwierzaki. Nasz ogród jest duży, otoczony starymi, pięknymi brzozami. Są w nim też dęby i sosny oraz wiele kwiatów i krzewów, a wśród nich ścieżki, którymi można spacerować. Chętnie spędzam tam czas. Lubię także obejrzeć dobry mecz. Jestem kibicem piłki nożnej. Zawsze bardzo przeżywam to, co dzieje się na boisku.

 

Lubi Pan nowości i techniczne nowinki?

Pewnie! I jeszcze lubię, nawet bardzo, dobre samochody. W dodatku jestem typowym gadżeciarzem, któremu techniczne nowości sprawiają autentyczną radość. Cieszę się, że doczekałem płaskich telewizorów i telefonów komórkowych, w których można nawet oglądać filmy. Dużo czasu spędzam też przed komputerem, ponieważ moim hobby jest moja strona internetowa i forum www.barcis.pl.

 

Kiedyś Pan uważał, że mężczyzna musi być piękny i przystojny, aby posmakować szczęścia. A dziś?

Gdy miałem naście lat, rzeczywiście wydawało mi się, że lepiej w życiu mają ci wysocy, wysportowani i urodziwi, niż niscy, szczupli i nie tacy ładni. Czas zweryfikował jednak moje myślenie i bardzo dobrze!

 

Wyznał Pan kiedyś, że to żona zarządza w domu pieniędzmi. Czy to nadal aktualne?

Tak, taki mamy podział obowiązków. W naszym małżeństwie każde z nas zajmuje się tym, co robi najlepiej.

 

A okazuje Pan żonie swoją wielką miłość?

Nieustannie. Nie okazujemy sobie co prawda miłości tak ostentacyjnie, jak młodzież, ale każde z nas po prostu czuje się kochane. Wielka i prawdziwa miłość nie potrzebuje manifestacji, górnolotnych słów. Ją się po prostu czuje.

 

Ale kwiaty kupuje Pan żonie także bez okazji?

O tak, i to bardzo często. Wiem, że dla Beaty to ważne, więc i dla mnie jest prawdziwą przyjemnością wrócić do domu z kwiatami...

<p>Jak to się dzieje, że jest Pan zawsze uśmiechnięty?</p>
<p>To zapewne kwestia charakteru. Są ludzie pogodni, z&nbsp;optymizmem patrzący na świat i&nbsp;dostrzegający w&nbsp;innych ludziach więcej rzeczy pozytywnych, niż negatywnych, więcej dobrego, niż złego. Taki właśnie jestem, może trochę naiwny. Ale mimo wszystko wolę być nieco naiwny, niż przesadnie poważny, podejrzliwy i&nbsp;nieufny. Lubię uśmiechać się do świata, zamiast się na niego obrażać albo się go bać.</p>
<p> </p>
<p>Ma Pan receptę na sukces?</p>
<p>Po tylu latach pracy chyba już wiem, na czym to polega. Ale recepta jest trudna do zrealizowania. O&nbsp;sukcesie zaledwie w&nbsp;jednej trzeciej decyduje szczęście, poparte jednak ciężką pracą, ogromnym wysiłkiem i&nbsp;dyscypliną. Kolejna część to po prostu dar, czy jak kto woli – talent, z&nbsp;którym się rodzimy, a&nbsp;potem rozwijamy wrodzone zdolności. Do tego ważni są jeszcze ludzie, których spotykamy na swojej drodze.</p>
<p> </p>
<p>Ogląda Pan filmy ze swoim udziałem?</p>
<p>Oczywiście, bo przecież chcę wiedzieć, jak ostatecznie prezentuje się grana przeze mnie postać, jak potraktowali ją na przykład montażyści. Nie ukrywam, że bardzo lubię serial „Ranczo” i&nbsp;siebie w&nbsp;nim również.</p>
<p> </p>
<p>Co uważa Pan za swoje największe osiągnięcie życiowe?</p>
<p>Syn to zdecydowanie mój największy sukces.</p>
<p> </p>
<p>Poszedł w&nbsp;pana ślady...</p>
<p>Nie do końca. Jako dziecko wprawdzie próbował swoich sił w&nbsp;aktorstwie, ale najwidoczniej nie była to jego bajka. Ostatecznie wybrał dziedzinę pokrewną. Poszedł w&nbsp;ślady mojej żony, a&nbsp;swojej mamy. Kończy wydział montażu w&nbsp;łódzkiej filmówce.</p>
<p> </p>
<p>Jaki jest Artur Barciś&nbsp;prywatnie?</p>
<p>O&nbsp;to należałoby zapytać moją żonę. Myślę, że skoro wytrzymała ze mną 25 lat, to chyba jednak nie jest tak źle. Jestem pogodnym, raczej miłym i&nbsp;niekonfliktowym facetem. Do tego lubię gotować i&nbsp;w&nbsp;domu to ja jestem głównym kucharzem.</p>
<p> </p>
<p>A&nbsp;jaką kuchnię Pan preferuje?</p>
<p>Przede wszystkim warzywną, ale mięso też lubię. Staram się gotować zdrowo. To ważne dla mnie i&nbsp;mojej rodziny.</p>
<p>Gdzie i&nbsp;w&nbsp;jaki sposób najchętniej Pan<br />odpoczywa?</p>
<p>W&nbsp;swoim domu pod lasem, gdzie jest cisza, spokój i&nbsp;moje zwierzaki. Nasz ogród jest duży, otoczony starymi, pięknymi brzozami. Są w&nbsp;nim też dęby i&nbsp;sosny oraz wiele kwiatów i&nbsp;krzewów, a&nbsp;wśród nich ścieżki, którymi można spacerować. Chętnie spędzam tam czas. Lubię także obejrzeć dobry mecz. Jestem kibicem piłki nożnej. Zawsze bardzo przeżywam to, co dzieje się na boisku.</p>
<p> </p>
<p>Lubi Pan nowości i&nbsp;techniczne nowinki?</p>
<p>Pewnie! I&nbsp;jeszcze lubię, nawet bardzo, dobre samochody. W&nbsp;dodatku jestem typowym gadżeciarzem, któremu techniczne nowości sprawiają autentyczną radość. Cieszę się, że doczekałem płaskich telewizorów i&nbsp;telefonów komórkowych, w&nbsp;których można nawet oglądać filmy. Dużo czasu spędzam też przed komputerem, ponieważ moim hobby jest moja strona internetowa i&nbsp;forum www.barcis.pl.</p>
<p> </p>
<p>Kiedyś Pan uważał, że mężczyzna musi być piękny i&nbsp;przystojny, aby posmakować szczęścia.<br />A&nbsp;dziś?</p>
<p>Gdy miałem naście lat, rzeczywiście wydawało mi się, że lepiej w&nbsp;życiu mają ci wysocy, wysportowani i&nbsp;urodziwi, niż niscy, szczupli i&nbsp;nie tacy ładni. Czas zweryfikował jednak moje myślenie i&nbsp;bardzo dobrze!</p>
<p> </p>
<p>Wyznał Pan kiedyś, że to żona zarządza w&nbsp;domu pieniędzmi. Czy to nadal aktualne?</p>
<p>Tak, taki mamy podział obowiązków. W&nbsp;naszym małżeństwie każde z&nbsp;nas zajmuje się tym, co robi najlepiej.</p>
<p> </p>
<p>A&nbsp;okazuje Pan żonie swoją wielką miłość?</p>
<p>Nieustannie. Nie okazujemy sobie co prawda miłości tak ostentacyjnie, jak młodzież, ale każde z&nbsp;nas po prostu czuje się kochane. Wielka i&nbsp;prawdziwa miłość nie potrzebuje manifestacji, górnolotnych słów. Ją się po prostu czuje.</p>
<p> </p>
<p>Ale kwiaty kupuje Pan żonie także bez okazji?</p>
<p>O&nbsp;tak, i&nbsp;to bardzo często. Wiem, że dla Beaty to ważne, więc i&nbsp;dla mnie jest prawdziwą przyjemnością wrócić do domu z&nbsp;kwiatami...</p>

 

Rozmawiała: Beata Cichecka

ZOBACZ WIĘCEJ WYWIADÓW