Czas po pięćdziesiątce. Wielu mężczyzn uważa, że to ONA nie nadaje się ani na żonę, ani do pracy, ani w ogóle do niczego – bo klimakterium na mózg jej uderza. Tymczasem panowie – uwierzcie wreszcie medycynie! – wy też, zazwyczaj po 50. roku życia, bywacie bardziej nerwowi, macie trudności ze skupieniem uwagi, huśtawkę nastrojów, kłopoty ze snem i nadwagą, a wasza skóra upodabnia się do pikowanej kołderki.
Słowem: dopada was...
Andropauza – czas, który w ujęciu biopsychospołecznym określany jest jako sygnalizacja szeregu dolegliwości w sferze somatycznej, psychologicznej i seksualnej – o podłożu wielonarządowych zmian w organizmie.
To sygnalizowanie u niektórych mężczyzn bywa delikatne. U innych bardziej natarczywe. Jedno jest pewne: nie ma ono tak wyraźnej – jak u kobiet – granicy początku, którą jest zakończenie menstruacji. Tyle że stopniową utratę zdolności ustroju do syntezy hormonów płciowych medycyna uznaje za męski odpowiednik żeńskiej menopauzy.
Sam termin andropauza (gr. andros – mężczyzna; łac. pausa – przerwa) też bywa czasem negowany, to prawda. Głównie dlatego, że u mężczyzn nie dochodzi (jak to ma miejsce u kobiet) do nieodwracalnego zatrzymania funkcji hormonalnych czy reprodukcyjnych. Zostają one jedynie obniżone albo osłabione.
Sprzężenie zwrotne na osi
Przekwitanie (wiropauza, andropenia – tak brzmią inne nazwy andropauzy) objawia się osłabieniem funkcji wielu narządów i układów organizmu – np. płuc, serca, nerek, wątroby, układu nerwowego.
Wszelkie zmiany metaboliczne, biochemiczne, szeroki wachlarz dolegliwości czy wręcz chorób doprowadzających do zaburzeń w układzie krążenia, moczowo-płciowym, kostnym, nerwowym i endokrynnym są spowodowane często spadkiem stężenia niektórych hormonów. Przede wszystkim androgenów i estrogenów. Również hormonu wzrostu, czyli dehydroepiandrosteronu (DHEA) oraz melatoniny.
– Wielonarządowe starzenie się organizmu jest wyrazem pogorszenia funkcjonowania podwzgórza–przysadki–gonad. Ta właśnie oś – a funkcjonuje ona na zasadzie sprzężeń zwrotnych – powoduje zmiany w ośrodkach endokrynnych zarządzających obwodowymi gruczołami wewnątrzwydzielniczymi, jak i w samych gruczołach obwodowych – uściśla proces andropauzy szef Katedry i Kliniki Urologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. dr hab. Zygmunt Dobrowolski.
Testosteron
Truizmen będzie stwierdzenie, że motorem przemian zachodzących w nas wszystkich jest biologia (dowodzi tego nawet lustro!), która doprowadza do kresu. Tym kresem może także być płodność.
Kobieta w okresie klimakterium prawie nie ma szans na urodzenie dziecka – hormony funkcjonalne jej jajników wygasają. Jednak mężczyzna do końca (!) swego życia ma możność je spłodzić (patrz: casus sławnego aktora Anthony’ego Quinna). Mimo że z biegiem lat ma mniej plemników i są one słabsze...
Ostrzeżenie!
– Mówi się, że u mężczyzny od 30. roku życia poziom testosteronu spada o 10 proc. na dekadę. Że pomiędzy 50–60 r.ż. stężenie maleje prawie o połowę, a później jeszcze bardziej. Austriaccy naukowcy twierdzą, że jeśli mężczyzna ma 1,5 nanograma testosteronu na mililitr krwi, to wszystko jest ok. Inni przyjmują, że muszą być 3 nanogramy – dopowiada urolog. I zaraz dopełnia tę wypowiedź, ostrzegając potencjalnych „biorców” dawek aplikowanych „na własną rękę”, że w żadnym wypadku nie wolno sobie samemu uzupełniać tego hormonu w organizmie. Zawsze, ale to zawsze należy czynić to z pomocą androloga, urologa, endokrynologa lub seksuologa.
Przed zastosowaniem terapii hormonalnej trzeba u pacjenta wykluczyć raka prostaty. Krótko: zbadać gruczoł krokowy metodą per rectum oraz oznaczyć poziom swoistego antygenu sterczowego (PSA) w surowicy. Jeśli się tego nie uczyni, a mężczyzna jest zaatakowany nowotworem, zmiany chorobowe w gruczole z całą pewnością się nasilą. Ponadto trzeba wiedzieć, że w przypadkach, gdy mężczyzna ma chorą wątrobę lub nerki, gdy ma obrzęki twarzy, rąk, stóp, gdy choruje na cukrzycę – też nie wolno mu stosować terapii testosteronowej.
Przed zaaplikowaniem sobie nadmiaru testosteronu (a jego poziom w organizmie da się oznaczyć!) w plasterkach przyklejanych do skóry bądź tabletkach ostrzega panów także „Journal of Biological Chemistry”. Naukowcy na łamach tego prestiżowego pisma twierdzą, że zbyt wiele tego hormonu może wyniszczyć komórki mózgowe.
Przychodzi facet do lekarza...
Ktoś powie: starość nie radość...
Rzecz jednak w tym, że ta dosięga z roku na rok coraz większą ilość przedstawicieli płci brzydkiej. Postęp nauk medycznych i rozwój cywilizacji doprowadził bowiem do znacznego wydłużenia ludziom życia. I jeśli mężczyźni obecnie żyją średnio 67 lat (choć w roku 1950 dożywali zaledwie do 45), to w roku 2050 – jak przewidują demografowie – będą żyć o mniej więcej 10 lat dłużej. Tym samym populacja panów po 65. roku życie wzrośnie w świecie aż do 700 milionów! W samej tylko Europie liczba tych w wieku 65 lat do roku 2030 powiększy się o 28 milionów, a 80-latków – o 8 milionów.
Co to znaczy? Zapewne i to, że coraz więcej panów – podobnie jak robią to kobiety – zacznie odwiedzać lekarskie gabinety, prosić o rozwiązanie swoich „wstydliwych” problemów za pomocą preparatów hormonalnych, viagry, cialis czy jeszcze innych wspomagaczy potencji.
– Bo jak dotąd – a tak mówił mi kiedyś dr Mirosław Szlachcic, endokrynolog – mało mężczyzn korzysta z możliwości oferowanych dziś przez medycynę. Na dodatek niewielu jest skorych przyznać się szczerze lekarzom, że coś im dolega. Znacznie łatwiej im wciąż przychodzi manifestować: jestem najlepszym kochankiem w świecie – po Rasputinie.
Tymczasem stosując odpowiednią terapię hormonalną (mogą to być obok plastrów i pigułek zastrzyki – m.in. z prostaglandyny), przestrzegając diety (ważny w niej jest kwas foliowy i witamina C wykazujące korzystne działanie na potencję i żywotność plemników), mogliby w tych gabinetach usłyszeć wskazania, które by znacznie poprawiły komfort ich życia, w tym także seksualnego. Na dodatek nie dopuściliby do zaburzeń w rozmaitych narządach własnego organizmu. I w gospodarce lipidowej, węglowodanowej czy wapniowo-fosforanowej – co niesie takie schorzenia, jak np. cukrzyca, osteoporoza, udar mózgu, zawał serca...
Styl życia
Skoro mężczyzn andropauza dopada w różnym wieku – a można to stwierdzić m.in. testem diagnostycznym, zwanym kwestionariuszem Morleya – sensownym wydaje się postawić pytanie: co ten stan powoduje?
– Jednoznacznej odpowiedzi nie ma – twierdzi fizjolog, prof. dr med. Stanisław Konturek. A ponieważ od lat śledzi i sam bada skutki oddziaływania melatoniny (m.in. zwalczającej wolne rodniki, sprzyjającej dobremu spaniu, wspomagającej potencję) na organizm ludzki, jest pewny, że brak tego hormonu, wytwarzanego przez szyszynkę i układ pokarmowy, na pewno nie sprzyja zdrowiu. – Zatem – zaleca profesor – trzeba melatoninę uzupełniać tabletkami.
– Permanentny stres ma działanie kastrujące dla mężczyzny – to słowa profesora Dobrowolskiego. Do nich jednym nieomal tchem dorzuca inne „owoce zakazane”: nadmiar alkoholu, nikotynę, narkotyki, bezruch (brak aktywności fizycznej), dietę obfitą w tłuszcze, zanieczyszczone środowisko naturalne...
Styl życia – jak widać – jest ważny. Zwłaszcza gdy świat panów w średnim i dojrzałym wieku ma być wciąż atrakcyjny! Mogłam się o tym sama przekonać, patrząc na wykres – wynik badań naukowców z całego świata – w gabinecie urologa. Stan fizyczny mężczyzn w różnym wieku obrazowały tam liczne kolorowe słupki. Słupki przynależne tym, co to gardzą aktywnym życiem, i tym, co go preferują. Cóż, tu pewnie panów zaskoczę! Otóż 30-latek wylegujący się z gazetą na kanapie lub godzinami ślepiący w monitor komputera jest tak samo sprawny i zdrowy... jak 70-latek uprawiający sport! Czy to trzeba komentować?!
Dodam jeszcze, że hormon wzrostu – somatotropina odgrywająca ważną rolę w syntezie białka i produkowana przez komórki kwasochłonne przedniego płata przysadki mózgowej – oprócz tego, że ceni sobie u swojego gospodarza dobry, zdrowy sen, to właśnie wytwarza się podczas ruchu, aktywności fizycznej...
Teresa Bętkowska