Szukając pomysłu na ciekawy kilkudniowy wypoczynek, warto zastanowić się nad spływem kajakowym. To nieprawda, że w naszym klimacie dopiero w lipcu można bez obaw wejść do wody. Wielokrotnie to sprawdziłem, że weekend Bożego Ciała, a nawet ten na początku maja – są już zupełnie dobre do spływania, a na ewentualnie chłodne noce wystarczą do namiotu najlżejsze choćby śpiwory.
Jak każda inna dziedzina turystyki kwalifikowanej, tak i turystyka kajakowa wymaga sporej ilości różnorodnych umiejętności, które nie każdemu są wpojone od dziecka. Zanim się puścimy samodzielnie na jakąś rzekę, warto „podczepić” się do jakiejś grupy zorganizowanej, w której z pewnością trafi się kilka osób nieźle obeznanych ze wszystkimi szczegółami.
Takie spływy grupowe organizowane są przez duże firmy wypożyczające kajaki zwykle już właśnie od weekendu majowego. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę internetową dwa słowa: spływ oraz kajaki i kliknąć w „szukaj”. W parę sekund „wysypie” się na ekran kilka setek najprzeróżniejszych ofert. Wystarczy wybrać, wypełnić formularz zgłoszenia i poczekać nie dłużej niż dobę na odzew organizatora, z którym ustali się wszystkie niezbędne szczegóły. Jeden albo dwa takie spływy pozwolą nabrać wystarczającego doświadczenia dla podjęcia prób samodzielnych.
Doświadczenie w cenie
Zawsze jednak warto korzystać z największego dobrodziejstwa, z jakim może spotkać się turysta – wybierać się na szlak z dużo bardziej doświadczonym towarzyszem! On zawsze znajdzie stosowną radę, gdy popadnie się w jakieś w ogóle niemożliwe do przewidzenia wcześniej kłopoty, a możliwości w tym względzie życie daje nam ogromne.
Jak działa wypożyczalnia kajaków?
Schemat jest prosty. Uzgadniamy: ilość kajaków, termin, rzekę, punkt startowy i punkt końcowy… wszystko. Na podstawie tych danych firma określa koszt całego przedsięwzięcia. W dniu umówionym docieramy do wypożyczalni, gdzie zazwyczaj bez żadnych opłat możemy zostawić swoje samochody pod stałą opieką firmy, sami przesiadamy się do busa wypożyczalni, który na przyczepce ciągnie wybrane przez nas kajaki, wiosła, kapoki i apteczki. Ten bus wywozi nas na punkt startowy, gdzie pozostawia nas i sprzęt. Zwykle umawiamy się wtedy, że docierając na punkt końcowy, damy znać przez telefon komórkowy. Bus przyjedzie i zabierze to, co z nas i sprzętu po spływie zostanie, dowiezie na powrót do firmy, gdzie zdaje się sprzęt, przeładowuje graty do własnych pojazdów i… umawia zazwyczaj na kolejny spływ.
Gdzie spływać?
Większość rodaków, gdy ich spytać o spływ, odpowie że oczywiście… Krutynia. Ja nie mam nic przeciw tej rzece, choć z wolna jej otoczenie upodabnia się do Krupówek i zarówno na wodzie, jak i na polach biwakowych bywa tam tragicznie tłoczno, głośno i… drogo. W Polsce jest od groma i ciut, ciut co najmniej równie ciekawych rzek, a kilka z nich osobiście uznaję za bardziej godne mych zabiegów.
Dla osób początkujących mam dobrą radę – im bliżej domu, tym mniej problemów, a więcej przyjemności.
Zabawną historię miałem kilka lat temu w Warszawie. Na promocji mojej książki „Szkoła Turystyki Kajakowej” redaktor warszawskiej gazety zadał mi pytanie, gdzie powinien pojechać warszawiak na taki większy spływ. Odparłem wtedy, że najlepiej zacząć pod Częstochową na Pilicy i spłynąć sobie wygodnie aż pod most Poniatowskiego. Trzeba było widzieć grymas zniesmaczenia na twarzy owego redaktora! Po promocji zabrałem kilku takich wątpiących i pojechaliśmy w dwa samochody pod ów most i tuż obok niego zaczerpnąłem dłońmi wody i powąchałem – nie śmierdziało! I to był dla nich szok – byli przekonani, że Wisła jest nadal obrzydliwym ściekiem.
Prawda o naszych rzekach nadających się do spływów jest taka, że na każdą z nich i na każdy jej spławny odcinek jeżdżą firmy wypożyczające kajaki i to z nimi najlepiej ustalać, czy dany odcinek rzeki jest dla nas dobry, czy może trochę za trudny. Wystarczy rzetelnie poinformować ich o naszym rzeczywistym doświadczeniu kajakowym, byle nie bajerować i mówić samą prawdę, a oni doradzą najlepiej.
Zygmunt Skibicki