Od razu widać, że źle wychowany! A porządne lanie mu spuścić, zaraz by się uspokoił! Co to jest, żeby matka nie umiała sobie dać rady z rozwydrzonym dzieckiem!

Takie słowa aż za często słyszą rodzice dzieci z ADHD – czyli zespołem nadpobudliwości psychoruchowej. Od starszej pani w sklepie, od pasażerów w tramwaju, i niestety, czasem też od przedszkolanek i nauczycieli. Łatwo oceniać, trudniej zrozumieć i pomóc. Tymczasem rodzice małych „adehadków”, jak sami je z miłością nazywają, też przeżywają momenty bezsilnej złości. Aż do płaczu...

 

Dla ludzi starszych, którzy swoje dzieci zdążyli odchować w czasach, kiedy o ADHD nikomu się nie śniło, sprawa jest prosta – to wina rodziców i złego wychowania. Dokładnie zaś: braku dyscypliny. Dziecko ma znać swoje miejsce, niepytane – najlepiej niech milczy, a w ogóle „to wszystko wymysły, tak samo jak te jakieś alergie”. Skoro słyszą to rodzice dzieci zwyczajnie energicznych i pełnych temperamentu, możemy sobie wyobrazić reakcje na malców z rzeczywiście zdiagnozowanym ADHD.

 


To nie są wymysły!

To prawda, że o ADHD słyszy się w Polsce od niedawna, na przestrzeni zaledwie jednego pokolenia. Problem nie zdążył się jeszcze umościć na dobre w naszej świadomości i stąd owe powszechne nieporozumienia. Istotnie, rzecz nie jest prosta. Przedszkola i szkoły niechętnym okiem patrzą na dzieciaki, które przez swój nieokiełznany temperament są w stanie zdezorganizować każde zajęcia, a problem ADHD dotyczy ok. 4–8 proc. dzieci w wieku szkolnym, głównie chłopców. Nie miejsce tu jednak na wymówki pod adresem nauczycieli ani systemu polskiego szkolnictwa w ogóle, na ten temat zapisano już tony papieru. Tym bardziej jednak nie wolno mieć pretensji do rodziców, rozdartych między poczuciem winy a miłością do swoich małych, hałaśliwych „wyścigówek”.

Reklama

 

Fakt, nawet najbardziej kochającym rodzicom czasami trudno wytrzymać. Objawy ADHD naprawdę są uciążliwe dla otoczenia: dziecko jest w ciągłym ruchu, jak gdyby bez celu, wymachuje rękami, zasypia z trudem, śpi niespokojnie, budzi się wcześnie, hałasuje, mówi niewyraźnie, złości się i grymasi... Przy tym szybko się męczy. Nie potrafi skupić na niczym uwagi przez dłuższą chwilę – to rodzi problemy już w przedszkolu, a co tu mówić o szkole! Nie dość, że trzeba wysiedzieć w spokoju przez 45 minut, to jeszcze wymaga się od dziecka uwagi, ładnego pisania, jasnego formułowania myśli – już od pierwszych klas podstawówki. To wszystko przekracza możliwości „adehadków”.

 

Czyja wina?

Jedno trzeba powiedzieć od razu – to nie jest kwestia metod wychowawczych. Warto wiedzieć, że dzieci, które są świadomie i umyślnie niesubordynowane lub agresywne, będą się tak zachowywać nawet wtedy, kiedy poda im się leki stosowane przy ADHD. Przyjmuje się, że przyczyną ADHD są zaburzenia w procesie dojrzewania układu nerwowego, dlatego też z wiekiem objawy – a przynajmniej ich część – łagodnieją lub ustępują. Badania naukowe wskazują tu na udział genów, mających wpływ na budowę i działanie mózgu. Inne przyczyny, zwiększające podatność na ADHD, to problemy w czasie rozwoju płodu, kłopoty w środowisku szkolnym lub domowym, alergie i astma. Same z siebie nie wywołają nadpobudliwości, ale mogą zwielokrotnić jej objawy. Podejrzewa się też, że na rozwój schorzenia może mieć wpływ rodzaj diety: na indeksie są tu takie smakołyki, jak kakao i cukier oraz wszechobecne – zwłaszcza w kolorowych słodyczach – konserwanty i barwniki (na ten temat brak jednak konkretnych badań naukowych).

Reklama

 

Cierpliwość i wytrwałość

W Polsce właściwym leczeniem objętych jest mniej niż 20 proc. osób, a ani jeden lek na ADHD nie podlega refundacji. I to w sytuacji, gdy miesięczna terapia stanowi koszt kilkuset złotych! Prawda, że tylko co piąty „adehadek” wymaga leczenia farmakologicznego, większość poddaje się psychoterapii, ale czy to zmienia sytuację tych, którzy muszą zażywać drogie lekarstwa? W psychoterapii ADHD ważna jest wytrwałość i konsekwencja, a także współpraca szkoły z rodzicami. Celem leczenia jest osiągnięcie zmian w zachowaniu poprzez stopniowe eliminowanie uciążliwych nawyków, przy jednoczesnym wzmacnianiu dobrych. Terapia ta, czy nauka, musi odbywać się metodą małych kroków – dziecko musi widzieć efekty swojej pracy, inaczej niecierpliwi się i denerwuje. Trzeba wytrwale przyuczać malców do kończenia każdego rozpoczętego zadania. Często potrzebne są dodatkowe zajęcia u logopedy. Trwa to wszystko bardzo długo. Dorośli, którzy obcują z takimi dziećmi – ciocia, babcia, dziadek, opiekunka, pani w przedszkolu – powinni za wszelką cenę wystrzegać się złości i agresji, bo to może zaprzepaścić osiągnięte efekty i wywołać dodatkowe problemy (lęki, moczenie nocne). Rodzice, obdarzeni takim „trudnym szczęściem”, mają przed sobą długą i wyboistą drogę. A pedagodzy? Cóż, cierpliwości i miłości w pigułkach jak dotąd nie wynaleziono, a szkoda...

 

Bożena Paciorek

*   *   *

 

Zespół nadpobudliwości psychoruchowej (ang. Attention Deficit Hyperactivity Disorder, ADHD) jest najczęstszym zaburzeniem wieku rozwojowego. Uznawany jest za schorzenie łamiące linię życiową.