Często natrafiamy na trudność zakwalifikowania przypadłości, którą w pospolitym znaczeniu nazywamy fobią. Przypomnijmy więc, że fobia to chorobliwy, a zarazem uporczywy lęk przed szczególnymi sytuacjami, zjawiskami, przedmiotami, substancjami. Wywołuje go zetknięcie się z nimi. Z uwagi na rodzaj czynnika powodującego przykre objawy fizjologiczne, np. silne bicie serca, suchość w ustach, poty czy inne objawy związane z przeżywaniem lęku czy wyostrzonej przykrości, możemy dokonać podziału systematycznego.
Szacunkowo przyjęta liczba ponad 200 znanych i nazwanych dotąd fobii może być powiększona o wyróżniki indywidualnych doznań, przyjmuje się bowiem, że każdy człowiek doznaje – fizjologicznie czy psychologicznie – przykrości, choćby było to proste uprzedzenie.
Świadomość, że nasza gwałtowna często reakcja na szkodliwe bodźce jest irracjonalna, nie przynosi ulgi, a często nawet sprawia, że opanowanie niepożądanych zachowań jest trudniejsze.
Jedną z tylko pozornie mniej dolegliwych fobii jest ablutomania, czyli rodzaj przymusowego działania zwanego natręctwem, a polegającego na ciągłym myciu rąk lub innych części ciała, a czasem nawet całego ciała w obawie przed szkodliwym zabrudzeniem. Jest to więc ten rodzaj fobii, który zdecydowanie uchodzi za dziwactwo i jako takie wprowadza człowieka w zakłopotanie i zawstydzenie. Mimo świadomości charakteru tego nerwicowego schorzenia człowiek nim dotknięty natrafia na nieprzezwyciężalne – zdawałoby się – trudności w jego pozbyciu się. W skrajnych przypadkach ablutomania może doprowadzić do zniszczeń skóry i tkanki.
Ablutomania należy do tych schorzeń nerwicowych, które kojarzą się z potrzebą dokonywania swoistego rytuału. Bywa on nierzadko związany ze zwątpieniem w prawidłowość wykonania tego rytuału i wywołuje potrzebę powtórzenia, a nawet częstego powtarzania jego elementów, aby uniknąć ewentualności popełnienia błędu.
W towarzyskich rozmowach o wywoływanych przez fobie nerwicach, często lekceważąco traktowanych jako dziwactwa, opowiada się jako dowcip (chyba niestosowny) historię o kobiecie będącej pośmiewiskiem otoczenia. Wolne chwile spędzała na myciu rąk, a kiedy przerwy w pracy okazywały się zbyt krótkie, aby dokonać tego rytuału, popadała w konflikt z pracodawcami. W domu natomiast godzinami przebywała w wannie, powtarzając z dokładnością przyjętą przez siebie, a więc rytualną, czynność obmywania poszczególnych części ciała. Wychodziła z wanny, aby wykonać najkonieczniejsze czynności i wracała do niej, aby się na nowo szorować.
Anegdotyczny wątek tej opowieści dodaje, że podobno domownicy zdecydowali się na zainstalowanie w łazience telefonu, aby dotknięta dziwactwem (?) kobieta nie musiała wyskakiwać z wanny.
Kobieta była rozgarnięta i szybko dojrzała w niej świadomość, że jej schorzenie może doprowadzić do depresji. Mimo to jej system odpornościowy zawodził i gnana wyimaginowaną koniecznością znowu biegła do wanny zmyć wyimaginowaną nieczystość z ciała.
Trzeba się więc leczyć. Środków leczniczych jest sporo, nieodzowna jednak jest pomoc lekarska, pomoc wyspecjalizowanej poradni psychoterapeutycznej.
Ablutomania i spokrewniona z nią mysofobia (lęk przed zabrudzeniem), jeśli osiąga stan poważny i nie pozwoli się przezwyciężyć, może doprowadzić – jak wszystkie fobie, obsesje i natręctwa w wymiarach ponadnaturalnych – do poważnych schorzeń nerwicowych.
Bądźmy więc uczuleni na zauważone u siebie „dziwactwa” i nie poddajmy się uspokajającej naturalności zachowań szopa pracza.
Pocieszmy się też. Prawie wszyscy cierpimy na jakąś fobię. Zawsze można ją przezwyciężyć własnymi siłami lub z pomocą osób trzecich, profesjonalnie przygotowanych do niesienia pomocy. Bo i przecież nie przestaniemy rąk myć w ogóle.
Szymon Marciniec