W Nubii, w Afryce, na północy Sudanu, kiedy rodzi się dziecko i ma już około roku, rodzice wyruszają na poszukiwanie skorpiona, żeby uodpornić swą latorośl na działanie jego jadu. Nie może to być jednak jakikolwiek skorpion, lecz mały, niemający jeszcze dużego zapasu trucizny. Kiedy rodzice znajdują odpowiedniego skorpiona, wkładają go dziecku do posłania i pilnują, żeby skorpion nie uciekł. Pilnują tak długo, aż skorpion ukłuje dziecko. Choruje ono dzień lub dwa, lecz śmierć mu nie grozi, ponieważ skorpion był niedojrzały, bardzo młody.
Tę sama operację powtarza się, gdy dziecko osiągnie wiek około ośmiu lat; wtedy skorpion musi być jednak nieco starszy i już bardziej rozwinięty. Po raz trzeci taki sam zabieg ma miejsce, gdy dziecko jeszcze bardziej podrośnie i ma już kilkanaście lat. Wtedy wybiera się jeszcze większego skorpiona, choć też niezupełnie dojrzałego.
Gdy Nubijczyk przechodzi za młodu takie trzy ukłucia – staje się odporny na jad skorpiona. Dlatego tamtejsi mieszkańcy skorpionów w ogóle się nie boją, choć ich kraina w nie obfituje. Ludowa mądrość dopracowała się klasycznego szczepienia – z dawką podstawową i dawkami przypominającymi…
Źródło: El Pais