COVID-19 skonfrontował tysiące chorych z dolegliwością, która nigdy do tej pory nie wystąpiła w tak powszechnej skali: z niedotlenieniem.

 

Obok cierpienia niedotlenienie przyniosło chorym wiele innych, nieznanych wcześniej zjawisk. Liczni chorzy relacjonowali po wyzdrowieniu, że pozostając w stanie hipoksji (niedotlenienia), doświadczali halucynacji. Pojawiały się przed nimi różne postacie, słyszeli dziwne dźwięki, odwiedzali ich dawno zmarli krewni i widzieli sceny o charakterze religijnym.

 

Z omamami za pan brat

Takie zjawiska nie są jednak niczym nowym. Od dawna były udziałem alpinistów, a jeszcze częściej himalaistów – osób, które niekiedy przez wiele dni musiały przebywać w wysokogórskich terenach, gdzie panuje znacznie niższe ciśnienie powietrza i gdzie do płuc dociera mniej tlenu niż na nizinach.

Literatura himalaistyczna dostarcza licznych opisów tego fenomenu. Interesująca i dotycząca właśnie tego zjawiska scena pojawia się w biografii Krzysztofa Wielickiego, który (razem z Leszkiem Cichym) jako pierwszy zdobył zimą Mount Everest. W czasie wspinaczki na Dhaulagiri – jeden z czternastu ośmiotysięczników – przez 10 godzin porusza się jak maszyna. Kostki stóp ma obtarte do krwi, ręce płoną żywym ogniem. Niby blisko grani szczytowej, ale śnieg i lód nie trzymają się ściany. Kilkanaście razy ma wrażenie, że odpada w przepaść. „Ogarnia mnie najzwyczajniejszy w świecie strach. Czy to pułapka? Ani do góry, ani w dół. Nie, nie poddam się, próbuję do góry” – zapisze po powrocie.

Jest zmęczony, ma wrażenie, że razem z nim wspina się ktoś jeszcze. Kobieta? Mężczyzna? Wielicki zaczyna konsultować z nim/nią swoje decyzje.

– Iść w prawo? – pyta.

– A może droga w lewo będzie bezpieczniejsza? – zastanawia się.

– Dobrze, pójdę jednak w prawo – mówi do kogoś nieobecnego.

To samo przeżył Francis Sydney Smythe, który w roku 1933 wspinał się na Everest. „Miałem uczucie, że idzie obok mnie osoba opiekuńcza, dodająca mi otuchy i asekurująca mnie. To uczucie było tak silne, że gdy wyciągnąłem z kieszeni kawałek placka, przełamałem go na pół, odwróciłem się i podałem na wyciągniętej dłoni. Byłem zszokowany, gdyż za mną nikogo nie było”.

Albo Austriak, Hermann Buhl podczas samotnej wspinaczki na Nanga Parbat w 1953 roku. Czuł, że ktoś idzie za nim krok w krok. Wiele razy chciał się odwrócić, by porozmawiać z tajemniczym towarzyszem. Słyszał jego głos.

Albo Polak, Adam Skoczylas. Samotnie biwakował w jamie śnieżnej na dużej wysokości wHimalajach, a był przekonany, że towarzyszą mu dwaj Szerpowie. Wzruszył się ich obecnością, gawędził z nimi serdecznie.

 

Inne przykłady

Halucynacji w wyniku niedotlenienia doświadczył też Tadeusz Łaukajtys podczas himalajskiej wyprawy w 1983 roku. Był przekonany, że znalazł się w Afganistanie i musi bronić dzieci przed okupującymi ten kraj żołnierzami Armii Radzieckiej. Podczas wspinaczki zerwał z siebie kurtkę, rękawice, czapkę i z gołymi rękami rzucił się na rosyjskie czołgi.

Profesor Lech Korniszewski, lekarz polskich wypraw w Himalaje, w 1981 roku doszedł na Annapurnę na wysokość 7700 metrów n.p.m. Zmęczony zawrócił 400 metrów przed szczytem.

– Lina łącząca mnie z partnerem wspinaczki śpiewała przebój Donny Summer – zarzeka się Korniszewski. – Najdziwniejsze jest to, że mój partner też słyszał tę piosenkę.

Podczas wyprawy na Nanga Parbat w 1993 roku, wracając ze szczytu, Ryszard Pawłowski zobaczył w pewnej chwili bujających się na hamakach angielskich wspinaczy, a jego kolega Bogdan Stefko ujrzał… budkę z coca-colą!

 

Co mówi wiatr

Brytyjski alpinista Joe Simpson – autor wspinaczkowego światowego bestsellera Dotknięcie pustki, podczas wspinaczki na Siula Grande wperuwiańskich Andach złamał nogę. Jego partner Simon Yates próbował go ratować, opuszczając na linie. Nie dał rady. Po pewnym czasie odciął Simpsona i wrócił do bazy. – Joe nie żyje – oznajmił kolegom.

Ale Simpson cudem przeżył upadek i przez kilka dni czołgał się do obozu. Po drodze słyszał „głos”, na lodospadzie widział ludzi, starca z kaplicy Sykstyńskiej, a także liczne sceny seksualnych orgii. – Musiałem wykręcać głowę, żeby się połapać, co oni robią – przyznał później. Z trudem łapiąc powietrze, słyszał też Brown Girl in the Ring, przebój zespołu Boney M. z lat siedemdziesiątych i śmiał się z dowcipów, które opowiadał mu ktoś, kto co jakiś czas miał pojawiać się koło niego…

Amerykanie podczas wyprawy na Everest i nie poznawali swoich twarzy. – Kim jesteśmy? – ze zdziwieniem pytali jeden drugiego.

 

Ten obok

A wracając do sceny z wyprawy Krzysztofa Wielickiego na Dhaulagiri, opisanej na początku: na wysokości 7400 metrów Wielicki znajduje stary, porwany namiot. Odpala wyciągniętą zplecaka maszynkę gazową z resztką gazu, gotuje wodę, robi herbatę. I rozlewa ją do dwóch kubków – dla siebie i… dla tej drugiej osoby.

Do tego stopnia był przekonany, że ktoś nieznany cały czas mu towarzyszył.

Zebrał: RW