Znamy go wszyscy. Bywa ostry lub łagodny, przeszywający, tępy, przenikliwy, dławiący... Charakteryzujemy go wieloma określeniami. Boimy się go. Uciekamy przed nim, sięgając po środki, które go uśmierzają lub łagodzą. Ból nam bowiem przeszkadza. Życie potrafi zamienić w koszmar. Pogarsza samopoczucie, uniemożliwia normalne funkcjonowanie, rodzi cierpienie, które bywa czasem niewyobrażalne. Ma swoją przyczynę – schorzenie, które trzeba leczyć, chcąc się od bólu wyzwolić. Ale sam ból też wymaga leczenia.

 

Znękani bólem, łykający kolejną przeciwbólową tabletkę, zapominamy o tym, że ból bywa często naszym sojusznikiem. Sygnalizuje bowiem, że coś niedobrego dzieje się w naszym organizmie. Mobilizuje albo wręcz zmusza do kontaktu z lekarzem. Osobie, która zmaga się np. z bólami stawów czy zębów, radzimy, aby zamiast się męczyć, poszukała pomocy u lekarza i zaczęła leczyć owe stawy czy zęby.

Ból jest naszym sprzymierzeńcem jedynie wtedy, gdy pełni funkcję ostrzegawczą i ułatwia rozpoznanie choroby. Typowym przykładem może być ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. Ból okazuje się tu bardzo pomocny w rozpoznaniu klinicznym.

Wypada jednak oddzielić sytuację, gdy ból jest wskazówką diagnostyczną, kiedy oznacza niepotrzebne cierpienie i trzeba go leczyć, jednocześnie lecząc przyczynowo chorobę, oraz takie przypadki, gdy to leczenie jest niemożliwe, a pozostaje walka z bólem jako z jednym z objawów – mówi dr med. Marek  Suchorzewski z Poradni Leczenia Bólu w Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. – Ból długotrwały i przysparzający cierpienia pacjentowi traktujemy jak chorobę samą w sobie, którą należy leczyć. Za ból przewlekły uznajemy taki, który trwa dłużej niż trzy miesiące, aczkolwiek granice bywają płynne. Czasem zespół bólowy trwa krócej, ale praktyka kliniczna pozwala przewidzieć, że utrzyma się przez miesiące, a nawet lata. Właśnie leczenie takiego bólu prowadzą wyspecjalizowane poradnie.

Reklama

 

Niejedno ma imię

Doktor Suchorzewski podkreśla, że ból to odczucie absolutnie subiektywne. Jest nie tylko zjawiskiem somatycznym, lecz także psychicznym, emocjonalnym. Stopień jego odczuwania wiąże się m.in. z naszą konstrukcją psychiczną. Dlatego jedni demonstrują go znacznie bardziej niż inni. Ekstremalnym przykładem niech będzie sytuacja, gdy mała rana palca, umiarkowany ból prowadzą do płaczu oraz bóle fantomowe, które mężczyźnie po amputacji obu nóg nie przeszkadzają pracować, prowadzić normalnego, szczęśliwego życia rodzinnego.

Współczesną wiedzę o bólu wspomaga genetyka, dająca klucz do rozstrzygania wielu kwestii z nim związanych. To właśnie z genetyką związana jest przyszłość leczenia bólu. Będzie się opierać na doborze leków zgodnie z genomem pacjenta. Inaczej reagują na leczenie, inaczej też demonstrują ból kobiety i mężczyźni. U ludzi starszych ból objawia się inaczej niż u młodszych, inaczej też prowadzi się jego leczenie.

Medyczny punkt widzenia jest taki, że należy działać dwukierunkowo: znaleźć przyczynę bólu, leczyć chorobę, a równolegle – ból. Czasem choroby leczyć nie można, bo jest nieuleczalna lub trudna diagnostycznie, a ból utrudnia pacjentowi życie. Obowiązkiem lekarza zawsze jest niesienie ulgi. Z bólem trzeba po prostu walczyć.

 

Wyleczyć ból?!

Często, także w lekarskich gabinetach, słyszymy: musi boleć – z racji schorzeń czy też wieku pacjenta.

– Tak stawiać sprawy nie wolno, to niewłaściwe rozumowanie! – oponuje dr Marek Suchorzewski. – Boleć nie ma prawa i to prawo można pacjentowi zagwarantować za pomocą prostych leków. A jeśli one nie wystarczą – skierować do specjalisty, który podejmie leczenie bólu. Podejdzie do niego nieco inaczej, bo nie podejmie terapii choroby, która go powoduje, lecz postara się ból uśmierzyć.

– Na ile uśmierzanie, kojenie, łagodzenie jest tożsame z leczeniem?

– Jest to problem nomenklatury, kwestia językowa. My uważamy, że jest to leczenie – wyjaśnia dr Suchorzewski. – Używa się też podobnych określeń, np. kontrola bólu, ulga w bólu, uśmierzanie. W angielszczyźnie management of pain, a więc kontrola, a nie leczenie (treatment). Często rzeczywiście nie jesteśmy w stanie wyeliminować bólu bezpowrotnie i całkowicie. Gdy się to nie udaje, to wielki zawód spotyka pacjentów, którzy przychodzą do nas z nadzieją, że ból minie i nie wróci. Tymczasem całkowita eliminacja bólu nierzadko okazuje się niemożliwa z powodu przewlekłości chorób. Nasz sukces w takich przypadkach – to zredukowanie bólu o połowę lub o 75 proc., co poprawia samopoczucie oraz jakość życia pacjenta, pozwala mu na aktywność zawodową.

Leczenie bólu przewlekłego ma dziś charakter interdyscyplinarny. Obejmuje nie tylko farmakologię, lecz także kinezyterapię, fizykoterapię, neurochirurgię i anestezjologię.

Stosuje się tu m.in. blokady różnych struktur, leczenie chirurgiczne (przyczynowe i neurodestrukcyjne, zabiegi neuroablacyjne polegające na selektywnym niszczeniu wybranych włókien nerwowych niską lub wysoką temperaturą lub na przecięciu wybranego włókna nerwowego). W interdyscyplinarnym leczeniu uwzględnia się też metody psychologiczne i neuromodulacyjne polegające na zmianie progu bólowego i zmniejszeniu odczucia bólu. Metody są wielokierunkowe, angażują różnych specjalistów. Zadanie poradni często polega na opracowaniu planu leczenia, dobraniu określonej metody leczenia w odpowiednim czasie i sekwencji lub połączeniu kilku metod w jednym czasie.

 

Do poradni po ratunek

Do specjalistycznych poradni leczenia bólu kierowani są pacjenci z różnymi dolegliwościami, jak bóle głowy, także migrenowe, bóle kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, szyjnym i piersiowym, choroba zwyrodnieniowa stawów i reumatoidalne zapalenie stawów, bóle pourazowe.

– Coraz więcej osób zgłasza się z bólami kręgosłupa (50–60 procent wszystkich pacjentów) i problemami reumatycznymi. Są też bóle w przebiegu nowotworów, zespoły bólu neuropatycznego – skutek uszkodzeń lub ucisku struktur nerwowych obwodowego oraz ośrodkowego układu nerwowego, bóle niedokrwienne, związane z miażdżycą, w przebiegu chorób metabolicznych, np. cukrzycy – stwierdza dr Marek Suchorzewski. I dodaje: – Bywa tak, że różne choroby wywołują podobne zespoły bólowe. Należy więc właściwie poznać przyczynę. Inaczej leczy się bowiem ból receptorowy – nocyceptywny, najczęstszy, inaczej zaś neuropatyczny, który ma inny patomechanizm i wymaga stosowania innych leków. Często ból ma charakter mieszany z elementami obu typów bólu. Lekarz powinien prawidłowo rozpoznać i opracować leczenie, które niekiedy bywa poszukiwaniem, bo nie zawsze znajduje się lek idealny. Różni pacjenci różnie bowiem reagują na lek, szybciej lub wolniej je metabolizują. Stąd leki korzystne dla jednej osoby u innej mogą być mniej skuteczne. Przypuszcza się, że decyduje o tym indywidualny układ genetyczny.

– Pacjenci trafiają do nas niekiedy zbyt późno, po odwiedzeniu wszystkich specjalistów i doświadczeniu wielu metod. Przychodzą zdiagnozowani, ale czasem nie do końca. Leczymy ból, kierując ich jednocześnie do szybkiej diagnostyki lub na dodatkowe konsultacje.

Staramy się szybko ustalić drogę leczenia, co często okazuje się skomplikowane i trudne, i czasochłonne. Stawka jest jednak wysoka: poprawa jakości życia pacjenta.

 

Anna Jęsiak