Z prof. dr. hab. Jerzym Łukasiakiem rozmawia Roman Warszewski

 

– Już wkrótce minie dwadzieścia lat, jak vilcacora pojawiła się w Polsce…

– Aż trudno w to uwierzyć, tak to przemknęło…

 

– Chyba nie dlatego, że szybko mija czas…

– Nie, bo – po prostu – tak dużo z vilcacorą w tym czasie się działo.

Reklama

 

– Konkretnie co?

– Najpierw, patrząc chronologicznie, było zdziwienie, trochę zaskoczenie. Osobiście jako naukowiec i farmaceuta z vilcacorą po raz pierwszy zetknąłem się w połowie roku 1999. Przeczytałem o niej w gazetach. Dziennikarskie informacje – w tym przede wszystkim Grzegorza Rybińskiego i twoje – były na tyle frapujące, że rośliną tą, która zawierała takie bogactwo substancji biologicznie czynnych, postanowiłem zająć się naukowo. Choć roślina pochodziła z daleka, z Ameryki Południowej, z selwy, z Peru, było to bardzo bliskie moim zainteresowaniom substancjami roślinnymi i generalnie – przyrodą. Była to dla mnie nowa, frapująca ścieżka, ale swój początek biorąca w tym, czym zajmowałem się już poprzednio przez długie lata.

 

– Dziennikarskie relacje były przesadzone?

– Nie, choć skupiały się na tym, co z dziennikarskiego punktu widzenia było najbardziej atrakcyjne: a więc na niewiarygodnie szerokim, prozdrowotnym wachlarzu działania vilcacory.

 

– Ale przecież właśnie to zadecydowało, że rośliną zainteresował się profesor Jerzy Łukasiak…

– To prawda. I co się wtedy okazało? Że vilcacora pod swą łacińską nazwą Uncaria tomentosa była dość szeroko i wszechstronnie badana w wielu krajach świata. Rezultatem tej konstatacji był etap drugi moich zainteresowań tą rośliną: wydanie w roku 2000 wraz z Bogdanem Falkiewiczem i lek. med. Markiem Prusakowskim opracowania (w tej chwili bibliotecznego białego kruka) pt. „Vilcacora w świetle badań naukowych”.

 

– Co wynikało z opracowań, które zostały uwzględnione w tej – jak później miało się okazać – przełomowej publikacji?

– W przygniatającej większości potwierdzały one mnogość potencjalnych prozdrowotnych zastosowań vilcacory, jej rewelacyjne działanie na system immunologiczny oraz bardzo wielki sens prowadzenia dalszych pogłębionych badań nad tą rośliną. Odtąd było jasne, że nie będę mógł się nią nie zająć jako farmaceuta i naukowiec.

 

– Tym bardziej że okazało się także, że vilcacora to tylko tak zwany wierzchołek góry lodowej. Że za nią kryje się cała mało nam znana rodzina innych plantas medicinales, czyli roślin o działaniu leczniczym rodem z Ameryki Południowej.

– Tak – wśród nich chuchuhuasi, manayupa, hercampuri, maca, caigua – długo można by wyliczać. Każda z nich bardzo interesująca i o potwierdzonym wielosetletnią praktyką działaniu. Ja jednak przede wszystkim skoncentrowałem się na vilcacorze. Jak coś chce się robić dobrze, nie można zanadto się rozpraszać.

 

– Na czym polegała ta praca?

– Na nadaniu Uncarii tomentosa takiej postaci, by mogła ona znaleźć możliwie jak najszersze zastosowanie jako suplement diety, co umożliwiłoby jej dotarcie do pacjentów…

 

– Jakie były to postaci?

– Na przykład jako herbata: vilcacora z inną rośliną yerba luisą, z maliną, vilcacora z anyżem. Następnie jako suplement w kapsułkach – Vilcacora 2005 i Vilcacora 2005 forte. W kolejnym etapie stworzyłem recepturę vilcacory mającej szczególnie dobrze oddziaływać na chore stawy: Vilcacorę plus Chrząstkę Rekina. Jeszcze później vilcacorę w postaci ekstraktu płynnego. W końcu Vilcacorę profilaktyczną i Vilcacorę 3000 wzbogaconą o witaminę C, która sprzyja wchłanianiu się substancji biologicznie czynnych do krwiobiegu. W końcu szczytowe osiągnięcie w rodzinie vilcacory: Vilcacorę 2020 UNO – suplement standaryzowany na alkaloidy, o bardzo wysokim ich stężeniu, o niezaprzeczalnych właściwościach leczniczych.

 

– Co – mówiąc najkrócej – decyduje o prozdrowotnych właściwościach vilcacory? Co wyróżnia ją na tle innych podobnych substancji czy suplementów diety?

– To, że vilcacora jest immunomodulatorem. To trudne słowo, ale kryje się za nim wiele cennej treści. Bo gdy trzeba, vilcacora podnosi sprawność systemu odpornościowego, ale gdy zachodzi taka potrzeba (co ma miejsce w przypadku chorób autoagresywnych), obniża jego aktywność. To wyjątkowa zdolność, która – zdaniem chińskiego badacza Uncarii tomentosa Yezhou Shenga – pozawala określić ją jako roślinę o sporej… dozie inteligencji!

 

– Skąd biorą się tak niezwykłe właściwości vilcacory?

– Swoje źródło mają one: po pierwsze – w przestrzennym ułożeniu pierścieni alkaloidów oksoindolowych, wchodzących w skład vilcacory; po drugie – w ich drobnocząsteczkowej budowie i lewoskrętności; po trzecie – w ich silnych właściwościach antyoksydacyjnych.

 

– Gdybyśmy mogli to rozwinąć…

– Jeśli chodzi o budowę przestrzenną, to o specyfice vilcacory decyduje fakt, że w poszczególnych pierścieniach wchodzących w jej skład alkaloidów oksoindolowych elektrony rozłożone są w sposób niejednorodny. W rezultacie cząsteczki tych alkaloidów są bardzo podatne na drgania. Te z kolei przyciągają makrofagi, będące ważnym składnikiem naszego systemu odpornościowego. Przez to, gdy w organizmie znajdą się pochodzące z vilcacory alkaloidy oksoindolowe, makrofagi są niejako „wyrywane z uśpienia” i stają się bardzo ruchliwe, czyli bardziej aktywne. Dzięki temu łatwiej wychwytują rozmaite patogeny, usiłujące wedrzeć się do organizmu lub niszczą komórki, ulegające pokusie nowotworzenia.

 

– A jakie skutki ma struktura drobnocząsteczkowa?

– Bardzo pozytywne. Bo dzięki swej drobnocząsteczkowości alkaloidy oksoindolowe są w stanie dotrzeć do wszystkich zakamarków organizmu, co – jak już mówiłem – aktywizuje układ odpornościowy, a przez to organizm jest w stanie łatwiej bronić się przed infekcjami, np. zapaleniem gardła czy anginą. Tę pozytywną tendencję wzmacnia jeszcze fakt, iż alkaloidy te mają strukturę lewoskrętną, można powiedzieć – naturalną. Dzięki temu – z kolei – organizm traktuje je nie jako cząsteczki obce, lecz jak swoje lub prawie swoje. A to jeszcze bardziej sprzyja penetracji układu odpornościowego przez aktywizujące go alkaloidy.

 

– A w jaki sposób – jak zachodzi taka potrzeba – vilcacora zmniejsza aktywność układu odpornościowego (co ma znaczenie np. przy leczeniu artretyzmu)?

– Owo „schładzanie” układu odpornościowego dokonuje się dzięki temu, że vilcacora zawiera bardzo wiele antyoksydantów – np. grupy aminowe, posiadające wolne elektrony. Wolne elektrony z grup aminowych są w stanie wejść na miejsce brakujących elektronów w polimorficznie uszkodzonym genie TNFA. A ten gen, gdy jest uszkodzony, produkuje czynnik TNF-alfa, odpowiedzialny za powstawanie w organizmie stanów zapalnych. Gdy dzięki wolnym elektronom pobranym z grup aminowych vilcacory gen TNFA zostanie naprawiony, zmniejsza się produkcja czynnika prozapalnego i po pewnym czasie stan zapalny mija. Aktywność układu odpornościowego ulega wyciszeniu.

 

– To „umiejętność” niezwykła?

– Niezwykła, jeśli zważymy, że z drugiej strony vilcacora potrafi układ odpornościowy aktywizować. Jest więc ona niezmiernie wszechstronna i reaguje raz w jedną, raz w drugą stronę, w zależności od tego, co w danej chwili organizmowi jest najbardziej potrzebne.

 

– To wyczerpuje tajemnice vilcacory?

– Tajemnice może tak, ale na pewno nie wszystkie możliwe pola jej zastosowań. Badania trwają dalej, postęp jest nieustanny. Warto nadmienić, że mechanizm immunomodulującego działania vilcacory, o którym mówiłem przed chwilą, w pełni rozszyfrowany został dopiero bardzo niedawno.

Jestem przekonany, że materiału do pogłębionych studiów nad vilcacorą na pewno wystarczy na kolejne dwadzieścia lat, a może i na dłużej.

 

Rozmawiał: Roman Warszewski

Żyj Długo